Ponieważ wczoraj było o cybernetyce społecznej, dziś możemy pokusić się o próbę odgadnięcia w jakim modelu cybernetycznego społeczeństwa przyszło nam żyć. Otóż jest to model napędzany siłą buntu. Tyle, że bunt ten jest całkiem sfingowany. Model nasz jest odwzorowaniem innego modelu, XIX wiecznego, w którym bunt był prawdziwy, krew była prawdziwa i karabiny także. Nawet głodówki były wtedy prawdziwe a nie rotacyjne. Model XIX wieczny wydaje się dziś niezwykle atrakcyjny dla znudzony i sytych ludzi i konstruktorzy naszego obecnego świata serwują nam jego namiastkę. Po to byśmy mieli swoje pięć minut satysfakcji i radość z oszukanego sukcesu.
Przeczytałem wczoraj w niezalezna.pl że historia zostaje w szkołach. Jest to sukces wynegocjowany przez profesora Jana Żaryna z ministerstwem oraz sukces wywalczony przez głodujących. Do tego jeszcze każdy uczeń szkoły ponadgimnazjalnej będzie miał do czynienia z programem zatytułowanym „Ojczysty panteon, ojczyste spory”. To także jest sukces. W opinii tych, którzy głodowali, a także w opinii redakcji niezalezna.pl. W mojej ocenie jest to klęska i fałsz. Ja się nawet cieszyłem, że oni chcą tę historię wycofać, bo uważałem, że wreszcie pojawiła się szansa na to by w szerszym gronie porozmawiać o tym na przykład dlaczego Polska jako państwo nie miała nigdy żadnej doktryny. Dlaczego naród w tym państwie, czy to szlachecki, czy obywatelski był zawsze traktowany przez państwo jak wróg lub w najlepszym razie coś, co bez przerwy trzeba doskonalić i poprawiać. Liczyłem na to naprawdę, ale już nie liczę. Każdy bowiem uczeń będzie musiał przejść teraz przez gehennę zatytułowaną „Ojczysty panteon, ojczyste spory”. To klęska nasza i wielki sukces rządu Tuska. Po czymś takim bowiem tylko najgłupsi, najbardziej zdeprawowani i koniunkturalni uczniowie będą chcieli zajmować się historią. I nikt więcej, wszyscy inni od tej historii uciekną. Rząd może sobie pogratulować pomysłu. Najpierw była podpucha, potem chwilowe przykręcenie śruby, potem medialna akcja z głodówką w tle, jeszcze później negocjacje, a teraz wracamy to tej samej biedy, która była. I to jest nasz sukces. Dziękuję bardzo, ale nie skorzystam. Profesor Żaryn nie jest ponoć zadowolony z podręczników do historii i twierdzi, że wszystkie trzeba napisać od nowa. Oczywiście, że tak. Myślę jednak, że treść tych podręczników będzie także negocjowana z ministerstwem. I pewnie negocjacje zakończą się takim samym sukcesem.
Dwie są charakterystyczne cechy polskich uczonych zajmujących się historią. Bardzo udatnie markują oni powagę, która winna towarzyszyć ich pracy, konstruując przy tym różne panteony, albo wręcz ołtarzyki, przy których pali się kadzidła duszące każdą dyskusję i każdy żywy spór. W istocie zaś chodzi o to, by zepchnąć dyskusję i spory w wydeptaną dawno temu koleinę, już to oznaczoną literami P-D (Piłsudski, Dmowski) już to dylematem bić się czy nie bić, albo jakąś inną bzdurą, spreparowaną dla dziennikarskiej gawiedzi.
Drugą zaś cechą jest uporczywa doraźność. W Polsce historia zwana najnowszą ma bezwzględną przewagę nad innymi działami. Wydaje się bowiem tym co napędzają nasz cybernetyczny układ, że sprawy świeże i przedwczorajsze rozgrzewają tłum i dają mu pożywkę do dyskusji, przez co nakręca się koniunktura na pisma i książki, a to powoduje zwiększone honoraria autorskie. Nie mówcie mi, że tak nie jest. Jesteśmy cały czas wewnątrz dawno zbudowanego, oszukanego układu, z którego nie chcemy się wydostać. Cenckiewicz demaskuje Kiszczaka, a Zyzak Bolka. I to jest ta rewelacja, ten smak i to zwycięstwo, które przyszło do nas po dwudziestu latach. Książki zaś o Ignacym Matuszewskim jak nie było tak nie ma.
Przez dwa stulecia, państwa, które miały doktrynę i dzięki tej doktrynie przetrwały oraz podbiły inne państwa nauczały swoje dzieci historii antycznej. Nie po to, by grzebać się w datach i zapomnianych wydarzeniach, ale po to, by te dzieci wychować na obywateli i dać im pewną praktyczną umiejętność radzenia sobie w rzeczywistości politycznej. W Polsce zaś doktryna państwa jest nieustająco zastępowana reformami państwa, coraz to głupszymi. Wychowanie zaś i praktyczne znaczenie historii zamieniane jest na różne panteony i sfery półsakralne, gdzie królują święci poeci, święci politycy, i święci wojskowi. W tym samym czasie prawdziwe, firmowane przez Kościół świętości są w imię doktryny państwowej szargane i „demaskowane”. To jest Proszę Państwa czysty obłęd zaprogramowany już dawno przez cybernetyków lepszych niż Kossecki i Korwin Mikke. Lepszych nawet niż Oskar Lange.
Ja próbowałem się z tym zjawiskiem zmierzyć w II tomie „Baśni jak niedźwiedź”. Nie wiem jak to wyszło, ale wierze, że może jakaś dyskusja żywsza się wokół tego rozwinie. Jestem całkowicie przekonany co do jednego – nie ma mniej i bardziej ważnej historii. Polityka Bolesława Chrobrego jest moim zdaniem dzisiaj, z punktu widzenia naszej obecności w Europie i z punktu widzenia doktryny państwa ważniejsza niż Bolki i Kiszczaki. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale od ponad 400 lat nikt w Polsce nie napisał, ani nie przetłumaczył na polski biografii Albrechta Hohenzollerna, ostatniego mistrza zakonu krzyżackiego i pierwszego księcia w Prusiech. I ja zadałem sobie to trudne pytanie – dlaczego nie ma takiej książki. Jakże ważnej. I próbuję dać na nie odpowiedź w drugim tomie „Baśni” napisanym w rekordowym tempie, w czasie dwu i pół miesiąca. Kiedy pisałem tę książkę, ukazały się mym oczom rzeczy straszne. I przekonałem się, że póki nie napiszemy tej biografii, bardzo dokładnie i szczegółowo, będziemy rozgrywani i rozpuszczani w różnych kwasach, aż w końcu całkiem znikniemy.
Nie ufam historykom, a ich intencje uważam za dramatycznie wprost nieszczere. Im więcej „prawdy” próbują nam przekazać tym gorzej dla nich. Nauczanie historii w narodzie liczącym 40 milionów ludzi, musi opierać się o jakąś doktrynę, nie może być inaczej. Jeśli jest inaczej historia narodu ulega fragmentacji i pogłębia jeszcze istniejące podziały. Doktryna zaś nie może być przyjęta od obcego państwa i obcych historyków, i nie może być oparta na kłamstwie. Bo chodzi o nasze życie. Wszystkie zaś dotychczasowe doktryny polityczne absorbowane przez Polaków są proweniencji zagranicznej i zawierają w sobie wiele fałszu. Mówienie prawdy i budowa politycznej doktryny dla państwa – tak sformułowałbym misję historyków. My tu jednak mamy coś innego. Mamy mianowicie ojczysty panteon.
Dziś wieczorem rozpoczynamy sprzedaż II tomu „Baśni jak niedźwiedź”. Zapraszam www.coryllus.pl
Inne tematy w dziale Polityka