coryllus coryllus
4790
BLOG

Ostatni raz nabrałem się na "naszych"

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 78

 Wczoraj w Grodzisku Mazowieckim, w tutejszym Centrum Kultury, odbyło się spotkanie z Barbarą Fedyszak Radziejowską. Byłem jednym z inicjatorów tego spotkania, albowiem jeszcze zimą przeprowadziłem z Barbarą Fedyszak Radziejowską wywiad i był to wywiad dosyć dobry. Nie doskonały może, nie tak interesujący jak ten, który zrobili bracia Karnowscy, ale ciekawy. Dobrze się gadało po prostu. Tak się składa, że mamy również wspólnych znajomych, a więc naturalną sprawą było, że jakoś tam w zapraszanie Barbary Fedyszak Radziejowskiej do Grodziska będę zamieszany. Miałem nawet prowadzić to spotkanie, ale zwolniono mnie z tego obowiązku ku mojej wielkiej radości. Nie nadaję się bowiem do tego zupełnie.

Barbara Fedyszak Radziejowska przyjechała do Grodziska z wykładem, którego tytuł brzmiał: Elity III RP; podmiana, selekcja, kontrolowany dopływ nowych członków,

Kiedy umawiałem spotkanie z Barbarą Fedyszak Radziejowską dostałem trzy propozycje wykładu i wybrałem właśnie ten. Wydał mi się najciekawszy i wiem, że ludzie chętnie słuchają o tym jak opanowuje się naród poprzez zmianę jego elit. Mamy w tym względzie poważne doświadczenia. Organizatorzy temat zaakceptowali i poszło. Barbara Fedyszak Radziejowska do nas przyjechała. Ludzi było całkiem sporo, prócz grodziszczan przybyli także goście z innych miejscowości. Zanim cokolwiek się zaczęło, przywitałem się i przekazałem Barbarze Fedyszak Radziejowskiej pozdrowienia od naszego wspólnego znajomego. Podarowałem jej także swoją nową książkę, którą Barbara Fedyszak Radziejowska położyła przed sobą na stoliku. Na książce tej znajduje się wielki napis: Gabriel Maciejewski. Pod nim zaś widnieje drugi wielki napis – Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie.

Zanim w ogóle zaczął się wykład z sali już posypały się pytania. Barbara Fedyszak Radziejowska jest osobą komunikatywną i kontaktową, nie było więc żadnych kłopotów z nawiązaniem porozumienia między nią, a publicznością. Ludzie czuli się swobodnie i zadawali rzeczowe i konkretne pytania. Ona zaś równie rzeczowo i konkretnie odpowiadała. Dyskusja toczyła się wokół relacji władza-opozycja, jej konkluzja zaś była następującą: opozycja musi uczestniczyć na równych prawach i takich samych zasadach w dyskursie publicznym, bo na tym polega dojrzała demokracja. Póki co niczego takiego nie ma w Polsce, bo zmierzamy ku zaduszeniu demokracji. Zwrot „dojrzała demokracja” pojawiał się w wypowiedziach Barbary Fedyszak Radziejowskiej bardzo często. Zwróciłem na to uwagę i myślę, że inni także zwrócili. Taka wstępna dyskusja trwała dosyć długo, około piętnastu minut. Później zaś rozpoczął się wykład. Barbara Fedyszak Radziejowska referowała temat żywo i ciekawie, mówiła o tym skąd się biorą elity, jaka jest ich funkcja oraz w jaki sposób dokonała się zamiana polskich elit po II wojnie światowej. Ważnym elementem jej wypowiedzi było podkreślenie, wyraźne, choć tylko jednokrotne faktu, że to uczelnie to miejsca najważniejsze w tworzeniu elit. To jest niby oczywiste, ale warte zawsze podkreślenia. Ja jestem dziś tym szczególnie zainteresowany, bo w II tomie Baśni opisałem ważną, choć zapewne nie pierwszą w historii, próbę zamiany rodzimych elit królestwa polskiego, na elity obce wychowane na innych niż krakowski uniwersytetach. W czasie wykładu, a może dyskusji, już dokładnie nie pamiętam, pojawiła się kwestia szalenie istotna z praktycznego punktu widzenia. Oto ludzie popierający władzę bez świadomości błędów, które władza ta popełnia lub celowo czyniący to ze świadomością pełną, nie chcą nigdy przyznać się do tego, że błądzili kiedy już jasne się staje, że władza ich oszukuje. Tym trudniej im to przeprowadzić im lepiej są wykształceni. Tak powiedziała Barbara Fedyszak Radziejowska – profesorowi trudniej jest przyznać się do błędu i błędnej oceny niż człowiekowi niewykształconemu.

Po wykładzie na nowo rozpoczęła się dyskusja. W założeniu miałem ją prowadzić ja, ale na szczęście ludzie do tego nie dopuścili i z sali padało mnóstwo pytań. Ja również chciałem zadać swoje pytania. Pierwsze dotyczyło różnic pomiędzy deklarowanymi celami politycznymi PO a celami rzeczywistymi. Niestety nie dane mi było nawet dokończyć pytania, bo Barbara Fedyszak Radziejowska po prostu mi przerwała stwierdzając dość stanowczo, że nie mam racji. Nie usłyszawszy do końca pytania – co chciałem podkreślić. Pytanie było proste – celem PO nie jest budowa raju na ziemi, ale likwidacja opozycji i zamiana jej na opozycję koncesjonowaną lub wręcz jakąś fasadową. Nawet tego pytania nie sformułowałem. Usłyszałem za to o tym, że wiek emerytalny i inne frapujące pomysły PO były zapisane w raporcie Boniego i wszyscy powinni o tym wiedzieć, ale się nie zainteresowali więc PO mogła manipulować opinią jak chciała. Barbara Fedyszak Radziejowska powiedziała na początku wykładu jeszcze coś o czym zapomniałem. Mówiła o „naszych” dziennikarzach, którym nie pozwala się na swobodne wypowiedzi w publicznej telewizji tylko się ich tam przesłuchuje. To ważne stwierdzenie, ale jego waga ujawniła się dopiero na końcu spotkania.

Próbowałem jeszcze raz zadać swoje pytanie, ale tym razem Barbara Fedyszak Radziejowska powiedziała mi wprost, że celem PO nie jest likwidacja opozycji, tylko władza utrzymywana przy jednoczesnym osłabieniu tej opozycji, która istnieje. Powiedziała to bardzo stanowczo, nie zadawałem więc póki co już więcej pytań. Według mnie pomiędzy utrzymaniem władzy przy istniejącej opozycji a zamianą tejże opozycji na fasadę różnica jest ogromna. Ta pierwsza wersja zakłada bowiem, że Tusk i reszta mają jeszcze jakieś hamulce, w co ja już nie wierzę i chyba większość czytelników tego i innych blogów także nie wierzy. Dla Barbary Fedyszak Radziejowskiej istotne było jednak podkreślenie tego, że władza choć jest bardzo zdeprawowana to jednak nie zmierza do ostatecznej likwidacji opozycji, bo musi liczyć się z dojrzałymi demokracjami Zachodu. Będzie więc chciała zachować jakieś pozory. Nie mam żadnych złudzeń co do celów obecnego rządu i to co wczoraj powiedziała Barbara Fedyszak Radziejowska wydaje mi się po prostu naiwne. Ostatnia ważna konkluzja jaka padła na tym blogu brzmi bowiem tak: nie ma żadnego Zachodu. Mogę to jeszcze uściślić: bez niezależnego papieża i niezależnej organizacji sieciowej o charakterze uniwersalnym opartej na zrozumiałych dla wszystkich zasadach nie ma żadnego Zachodu. A te całe „dojrzałe demokracje” można sobie potłuc sami wiecie o co.

Kiedy chciałem zadać następne pytanie, a dotyczyło ono pewnego stałego elementu w polskiej historii, który jest skrzętnie pomijany, tego mianowicie, że walka elit rodzimych z elitami obcymi, które próbuje Polakom narzucić tak władza jest nowością. To istnieje od dawna i jest praktykowane ciągle według tego samego schematu. I tu ważna jest rola uczelni, na których kształcą się elity od dawna, odkąd istnieje uniwersytet. Zacząłem więc zadawać to pytanie, ale zdążyłem powiedzieć tylko dwa słowa. Brzmiały one: akademia krakowska. Po tych słowach Barbara Fedyszak Radziejowska przerwała mi gwałtownie i powiedziała, żebym nie przesadzał, bo nowoczesne narody ukształtowały się w wieku XIX kiedy Polski nie było na mapie, wszystko zaś co było wcześniej to historia oparta na hipotezach, naród zaś i elity narodowe polskie kształtowały się w niewoli i to determinuje naszą historię i stosunek do siebie samych. Nie powiem zdziwiłem się, ale postanowiłem siedzieć cicho. Z sali padały inne pytania. Dyskusja toczyła się żywo i ciekawie. I wierzcie mi, że nie odezwałbym się już słowem do końca spotkania, ale nagle Barbara Fedyszak Radziejowska przypomniała sobie o mnie i powiedziała; czuję się trochę winna wobec pana Grzegorza...

I ja się doprawdy nie obrażam jeśli ktoś myli moje imię, bo to się może zdarzyć. Na stole jednak leżała ta nieszczęsna Baśń II, na której wielkimi literami napisane było: Gabriel Maciejewski.

Dostałem więc szansę na to by wyjaśnić do końca o co mi chodziło. Znów zacząłem o tej akademii i o tym, że była w stuleciu XVI celowo marginalizowana, a jej miejsce zajmowały uniwersytety niemieckie: Frankfurt i Królewiec, które kształciły polskich magnatów i szlachtę, najpierw w duchu humanizmu, a potem po prostu reformacji. Barbara Fedyszak Radziejowska tytułując mnie cały czas panem Grzegorzem, odpowiedziała, że nie ma żadnych badań dotyczących tamtego czasu, które by potwierdzały moją hipotezę. Badań może i nie ma, ale są matrykuły uczelni, a w nich nazwiska i można sobie sprawdzić kto i gdzie studiował w stuleciu XVI i czym się po tych studiach zajmował. Jaką opcję polityczną reprezentował. Pisałem o tym właśnie w Baśni II. Nie dane mi było jednak wyjaśnić tego do końca, bo Barbara Fedyszak Radziejowska stwierdziła, że naród szlachecki stanowił jedynie 10 procent ludności kraju i nie można na tej podstawie orzekać o niczym. No tak, ale było to najważniejsze 10 procent, które, że się tak kolokwialnie wyrażę, trzymało ten kraj w pionie. I go utrzymało.

  • Czy pan jest pewien panie Grzegorzu – rzekła Barbara Fedyszak Radziejowska - że ta zamiana elit się dokonała właśnie wtedy, właśnie za sprawą tych dwóch uczelni niemieckich.

  • Tak – ja na to

  • I co uratowali nas potem Rosjanie i dlatego mamy dziś Słowackiego i Mickiewicza – rzekła Barbara Fedyszak Radziejowska szydząc wyraźnie.

  • Nie – odpowiedziałem – uratowali nas Jezuici i król Stefan Batory.

  • Ma pan prawo do takiego zdania panie Grzegorzu– odpowiedziała Barbara Fedyszak Radziejowska

Podniosłem się w tym momencie z krzesła i zwracając się do publiczności powiedziałem, że mam na imię Gabriel.

Dyskusja nabrała dość żywego tempa, ale okazało się, że sali nie podoba się to co ja mówię, usłyszałem zza pleców, że jestem niegrzeczny. A jakaś pani powiedziała, że ten skandal powtarza się na każdym spotkaniu, na którym jestem. Kiedy próbowałem powiedzieć coś jeszcze grodziszczanie i goście z innych miast zaczęli mnie wyklaskiwać i tupać, jedna pani zaś, którą sobie dokładnie zapamiętałem zaczęła buczeć. Mając w pamięci to co Barbara Fedyszak Radziejowska mówiła na początku spotkania, te piękne frazy o dojrzałej demokracji i dyskusji z opozycją, która musi być traktowana na równych prawach, liczyłem, że pani doktor zwróci tym ludziom uwagę na ich niestosowne zachowanie. Niestosowne ze względu na temat jaki był poruszany i na to z czym mamy do czynienia w kraju dzisiaj. Oczywiście nic takiego się nie zdarzyło.

Pewna Pani nie wytrzymała w końcu napięcia i powiedziała, że takie spotkania to nie jest miejsce na akademickie dyskusje, że ludzie by chcieli sobie po prostu spokojnie porozmawiać. Nie uważam, by poruszane przeze mnie kwestie miały cokolwiek wspólnego z akademickimi dyskusjami, ale przestałem się odzywać. Pytania z sali padały nadal. Nie słuchałem ich zbyt uważnie, bo nawet taki nosorożec jak ja ma pewną wrażliwość, zaś numery z celowym przekręcaniem imion i nazwisk przez prowadzących seminaria pracowników naukowych są starsze niż akademia krakowska. Maria Janion miała na przykład seminarzystę nazwiskiem Tomaszek. Kiedy pan Tomaszek zaczynał wygłaszać kwestie które się Marii Janion nie podobały ona natychmiast zaczynała mówić doń per: panie Tomeczku.

Zauważyłem, że dalsza część dyskusji została przez Barbarę Fedyszak Radziejowską rozegrana perfekcyjnie. Były emocje, entuzjazm na sali, ludzie powtarzali sobie po cichu słowa, które wypowiadała pani doktor, potakiwali jej i mruczeli z aprobatą pod nosami. Odbyło się więc wszystko to, co znamy dobrze z sal wykładowych, gdzie odbywają się rozmaite treningi i kołczingi. W czasie tych ekscesów, bo ja inaczej nie potrafię nazwać czegoś takiego, dwa razy z ust Barbary Fedyszak Radziejowskiej padło nazwisko Zbigniewa Sięmiątkowskiego. Podobno napisał on jakąś książkę, w której ujawnia, że 30 procent działaczy Solidarności to byli TW.

I ja coryllus, oświadczam niniejszym, że było ostatnie spotkania z „naszym” działaczem politycznym, na jakim stanęła moja noga. Więcej tam nie pójdę, a więc zarówno Barbara Fedyszak Radziejowska jak i Andrzej Zybertowicz, mogą spokojnie jeździć po Polsce, bez obaw, że mnie gdzieś spotkają i ja im zadam niespodziewane i kłopotliwe pytanie. Wyjątek zrobię jedynie dla wspomnianego Zbigniewa Siemiątkowskiego. Myślę bowiem, że już wkrótce stanie się on prawdziwą gwiazdą zapraszaną przez wszystkie Kluby Gazety Polskiej jak kraj długi i szeroki. Na Siemiątkowskiego pójdę. Skoro napisał, że 30 procent działaczy Solidarności było TW, bo może na spotkaniu uda się z niego wyciągnąć ilu ich tam było naprawdę.

Jeszcze jedno rzuciło mi się w oczy w czasie kiedy wymieniałem poglądy z panią doktor. Oto historia w jej opinii zdaje się dzielić na dwa rodzaje; mityczną i praktyczną. Ta pierwsza rozciąga się niczym bagno przed XIX stuleciem i wrzuca się w nią nieświadomych niczego uczniów szkół gimnazjalnych, ta druga zaś jest obszarem penetrowanym przez poważnych uczonych, którzy piszą poważne dysertacje. I jeszcze ten lęk, by nie zacząć mówić o historii stosując inne pojęcia niż te wypracowane przez nowoczesną naukę. To jest zastanawiające, tym bardziej, że w czasach kiedy tworzono nowoczesną naukę Polski przecież nie było na mapie. To nie jest bynajmniej nieistotna subtelność. Jeśli chodzi o mnie oczywiście.

Mówiła także Barbara Fedyszak Radziejowska o sukcesie. Okazało się, że Amerykanie przeprowadzili badania socjologiczne i wyszło im iż na frustrację najlepszy jest sukces. To dobra wiadomość, bo do tej pory kiedy pisałem o tym, że potrzebny jest nam przede wszystkim sukces, a pisałem to bardzo często, mogłem usłyszeć w najlepszym razie, że sukces nie jest żadnym z imion Boga. W najgorszym zaś obelgi. Teraz jednak po przeprowadzeniu tych badań, możemy już spokojnie zastanawiać się nad tym jak to będzie kiedy osiągniemy ten cały sukces.

Tym co najbardziej mnie zirytowało w wypowiedziach Barbary Fedyszak Radziejowskiej nie był jednak sukces, ani ucieczka przed oczywistościami dotyczącymi historii narodów: polskiego, czeskiego i niemieckiego. Najbardziej zdenerwowałem się kiedy Barbara Fedyszak Radziejowska zaczęła zachęcać zebranych do tworzenia inicjatyw oddolnych. I ja nie będę rozwijał tego tematu, bo robiłem to już wielokrotnie. Powiem tylko, że jestem najskuteczniejszym w kraju „rozwijaczem” inicjatyw oddolnych, które kończą się przebadanym przez Amerykanów sukcesem. Nie do mnie jednak skierowane były słowa pani doktor. Były one skierowane do tych, którzy mnie wyklaskiwali, którzy tupali i buczeli. I możecie mi wierzyć, że ludzie ci nie rozwiną żadnej poza żebraniną u burmistrza inicjatywy oddolnej. Bo też i nie o rozwijanie chodzi pani doktor i innym „naszym”, chodzi o to by o tym opowiadać. Na koniec, pewnie w kontekście tych wspomnianych u początku naszych dziennikarzy, tłamszonych przez media reżimowe wspomniała pani doktor o tym, że nie lubi książki Ziemkiewicza pod tytułem „Polactwo”. I wyobraźcie sobie, że sala jej przytaknęła. Okazało się, że oni też nie lubią tej książki.

Ponieważ ja się definitywnie pozbyłem złudzeń co do „naszych”, złudzeń, których i tak miałem niewiele, muszę podsunąć wam jakiś optymistyczny kawałek na koniec, bo w coś musimy przecież wierzyć. Oto spotkałem się w Poznaniu z księdzem Paddingtonem, który komentuje stale u Toyaha. Rozmawialiśmy może ze 40 minut. Ksiądz Paddington będzie teraz, przynajmniej dopóki nie powie czegoś rażąco głupiego, ścianą od której odbijał będę różne piłeczki. Obszar na którym się porusza, obszar znaczeń, emocji i przeczuć naznaczony jest bowiem przez pokorę. I nie ma na tym obszarze mowy o tym, by jakiś profesor nie przyznał się do błędu z tego powodu, że jest profesorem. To jest po prostu nie do pomyślenia ze względu na tę pokorę właśnie.

 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić nasze książki. Zapraszam też do warszawskich księgarni – Tarabuk, Browarna 6 i Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w bramie. Oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. I jeszcze do księgarni ojców Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Jak się okazało leży tam jeszcze 25 egzemplarzy I tomu „Baśni jak niedźwiedź” są to absolutnie ostatnie pierwsze tomy jakie zostały na całym Bożym świecie. No chyba, że księgarniawww.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl ma jeszcze jeden lub dwa egzemplarze.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka