coryllus coryllus
3255
BLOG

Lokalsi i globalsi

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 43

Dyskusje na targach koncentrowały się w zasadzie wokół jednego tematu – jakości polskiej publicystyki politycznej. Z grubsza chodziło o to, że nagle, nie wiadomo skąd mamy wysyp komentatorów i autorów poruszających kwestie globalne. Nie ma nagrania czy artykułu, który nie poruszałby kwestii „Chiny a Polska”. Im kto ma mniej przemyśleń na tematy polityczne tym bardziej kurczowo i dramatycznie trzyma się koncepcji globalnych. Co jakiś czas stręczono mi na tych targach niejakiego Bartosiaka. Ja próbowałem to oglądać, ale bez powodzenia, bo forma mi zdecydowanie nie odpowiada. Seminarium naukowe aspirujących doktorków to nie jest melodia, której słuchałbym chętnie. Ma jednak pan Bartosiak rzeszę sfanatyzowanych wielbicieli, którzy widząc z jaką łatwością przychodzi mu gawęda i prezentacja, marzą o podobnie łatwym sukcesie. Niektórzy nawet zaczęli pisać do mnie listy z groźbami. Chodzi o to, że obrażam ich idola. I to jest znamienne w polskiej publicystyce politycznej, trzeba mieć idola, w którego należy inwestować emocje, a potem umawiać się na ustawki ze zwolennikami innych idoli. Nie mam nawet ochoty krytykować tej postawy, tak jest kretyńska. To jest efekt główny, jakże wdzięcznej aktywności, której oddają się wszyscy dziennikarze, politycy i publicyści, czyli kokietowaniu młodzieży. - To zajęcie jest najsłodsze, deprawować dzieci młodsze – jak mówią słowa piosenki. I do tego ogranicza się w zasadzie większość publicystów politycznych doby obecnej. Ci, którzy tego nie czynią zajmują się pucowaniem starych memów typu co jest lepsze Piłsudski czy Dmowski. Próbowaliśmy na targach przekonać pewnego starszego pana, zwolennika Narodowej Demokracji, że konflikt, którym żyje jest z istoty fikcyjny, ale opuścił nasze towarzystwo zniesmaczony. No, ale wracajmy do tych młodszych, ostatnio na tapecie jest mem następujący – nowy jedwabny szlak szansą dla Polski. To jest kolejny idiotyzm, na którym próbują się lansować uczelniani myśliciele ignorujący rzeczywistość fizykalną i finansową. Po pierwsze ten cały nowy jedwabny szlak, żeby działał, wymaga sieci dobrych i przepustowych dróg, asfaltowych i żelaznych. Takie drogi nie powstaną dopóki Rosja nie zostanie podzielona. Kiedy zaś zostanie (co pewnie szybko nie nastąpi) wszystkie jej kawałki, które uzyskały niezależność, będą chciały zarobić na transporcie towarów ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Rozpoczną się więc lokalne wojny, które cały ten pomysł unieważnią.

Poza tym położenie na szlaku handlowym, bądź w bezpośredniej jego bliskości to jest dla każdego kraju katastrofa. Żeby to zauważyć trzeba czytać w sposób właściwy dawniejszą historię, czego nikt nie czyni, bo uważa, że nie zbije na tym kapitału publicystycznego i zanudzi tą tematyką młodzież. Francja XII i XIII wieku leżała na skrzyżowaniu szlaków handlowych i ledwie, przy nieprawdopodobnym zaangażowaniu Kościoła, ocalała od zagłady i podziału. Jeśli gdzieś powstaje jakiś szlak handlowy to pieczę nad nim trzymają, a co za tym idzie również ciągną zyski, wyłącznie ci, co go zorganizowali. Jeśli się komuś zdaje, że będzie w sposób pokojowy dopuszczony do zysków płynących z tranzytu towarów to chyba zwariował. Jedyna rola jaką może pełnić kraj tranzytowy to rola dekoracji. Malowniczych stacyjek ze śmiesznymi zawiadowcami z lizakiem patrzącymi jak transporty towarowe uchodzą w dal. Jeśli zawiadowca spróbuje zatrzymać taki pociąg, a celnik zażąda opłaty za przejazd obaj zostaną zabici.

Jakoś tak się jednak dzieje, że próbuje się nas kokietować opowieściami o tym jedwabnym szlaku, to są gawędy dla studentów ostatnich lat dziennikarstwa i nauk politycznych, którzy nie mają jeszcze pracy, ale mają marzenia i one się koncentrują wokół kariery politycznej. Opowieści te, to także wyraz typowej dla lokalsów pychy, która każe im zabierać głos w sprawach znajdujących się absolutnie poza ich zasięgiem.

Pamiętam dokładnie nasze spotkanie sprzed lat, po którym musieliśmy zeznawać w prokuraturze, w sprawie o mowę nienawiści. Postawiono wtedy kwestię, jaka jest rola Polski w świecie. Rzekłem, że na początek można by się porozumieć ze Słowacją, bo akurat była tam pani premier, która miała polskich dziadków. Profesor Nowak popatrzył na mnie i powiedział, że to są stanowczo zbyt małe aspiracje, że Polska powinna sięgać dalej i patrzeć szerzej. Pewnie wielu ludzi sądzi, że profesor Nowak miał rację i owo „szerzej i dalej” właśnie się rozpoczyna, że mamy przed sobą świt wielkiego jutra. To głupoty. Prezydent dostał w Chinach obietnicę dotyczącą sprzedaży jabłek i coś tam zagadał o elektrowni atomowej. Póki co nic z tego nie wynika. Nie sądzę też, by kiedykolwiek, za naszego życia Polska miała szansę uczestniczyć w jakimś trwałym, stałym i rosnącym dynamicznie podziale bogactw naturalnych lub zysków płynących z wymiany. Jedyne co możemy zrobić naprawdę do zawierać krótkoterminowe kontrakty kupna-sprzedaży, tak żeby nikomu poważnemu nie nastąpić na odcisk, możemy – bardzo ostrożnie próbować coś tam wydobywać u siebie i gdzieś to opylać. Na tyle na razie nas stać, bo jako potencjał polityczny się nie liczymy.

Możemy to zmienić, ale droga jest niełatwa i mało wdzięczna, na pewno nie pójdą nią Bartosiak z Nowakiem. Mam na myśli politykę regionalną, politykę otwartą na południe przede wszystkim. Bez przerwy gadamy o Orbanie i kraju, któremu przewodzi. Jaki jest cel polityki pana Viktora? Mały czy wielki? Globalny, lokalny czy regionalny? Obstawiam to ostatnie wyjście. Orban prowadzi politykę regionalną i poszukuje jakiegoś gwaranta dla swoich wizji, te zaś wiążą się z reaktywacją Wielkich Węgier. Po cóż innego w ogóle byłoby prowadzić na Węgrzech politykę? Żeby podnieść stopę życiową mieszkańców? Żarty. Jeśli zaś poszukuje gwaranta swoich wizji to kandydatów jest dwóch – Rosja i Turcja. Póki co pan Viktor brata się z Putinem, ten zaś słabnie wyraźnie, więc zapewne za chwilę zobaczymy jak turecka delegacja odwiedza park historyczny w Szigetvar. Rosja gwarantująca węgierskie dążenia do reaktywacji królestwa to dla nas katastrofa, bo czyimś kosztem to się musi przecież odbyć. No, ale na razie takie koncepcje to fantazja, w dodatku nierozcieńczona. Jeśli zaś idzie o Turków, oni mogliby spokojnie osłabić Niemcy, cały zachód, potem podzielić Bałkany i wyznaczyć Węgrom rolę strażnika regionalnego ładu z sułtańskiego nadania. To też póki co fantazja, ale jak widzimy premier Erdogan jest o wiele bardziej zdecydowany niż pan Włodzimierz. Na tym może moglibyśmy coś skorzystać, no, ale takie wizje nie mieszczą się w globalistycznych koncepcjach politologów i urzędników wysyłających już polskie wojsko do Syrii i oczekujących na zyski płynące z tranzytu towarów jedwabnym szlakiem.

Porzućmy te mrzonki i zajmijmy się tym do czego mamy narzędzia, czyli polityką regionalną. Niemcy słabną, Białoruś czegoś od nas chce, to jest dobry moment. Jak wiecie mam swoje upory i jestem dość konsekwentny, myślę o tym wszystkim od dawna i próbuję tę koncepcję propagować w różnej formie. Nasz nowy memiks – Świat w ciemnościach – jest tego wyrazem. Tak jak poprzedni jest pełen zagadek, a zaczynają się one już na samym początku. Oto swoistym symbolem albumu jest małpa. Dlaczego małpa i co to ma wspólnego z polityką regionalną? Małpa ponieważ symbolem czasów, o których opowiadamy z poziomu regionu jest zbombardowane Drezno. Tam zaś w tym zbombardowanym Dreźnie był ogród zoologiczny, w nim zaś mieszkał szympans. Kiedy z nieba zaczęły lecieć bomby zapalające, kiedy jedna z nich rozerwała pręty klatki szympans wydostał się na zewnątrz i zaczął biec po gruzach wprost na ulicę pełną oszalałych z przerażenia ludzi. I wtedy szrapnel urwał mu dłoń. Chwilę później jego futro zapaliło się i zwierzę biegło po gorącym asfalcie płonąc. Wreszcie umarło. Wszystko to opisał w swojej powieści „Sprawa pułkownika Miasojedowa” polski pisarz Józef Mackiewicz. Wiem, że wiele osób o tym nie pamięta, ale Tomek akurat pamiętał. Znamy tę książkę i lubimy Józefa Mackiewicza. I to jest poziom rozważań, z którego startujemy – on zaczął swoją opowieść z Petersburgu, żeby zakończyć ją w Dreźnie, my zaś zaczynamy w Dreźnie po to, by zakończyć ją w Paryżu.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

 

Przypominam, że od czwartku do niedzieli odbywają się we Wrocławiu targi książki – centrum konferencyjne przy ulicy Wystawowej 1. Gdyby ktoś z kolegów Wrocławian był tak dobry i pomógł mi w czwartek o 12 przy rozładunku byłbym wdzięczny.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka