facebook.com/PracownicySocjalni
facebook.com/PracownicySocjalni
Damian Duszczenko Damian Duszczenko
198
BLOG

Łódź: Pracownicy socjalni protestują 2 miesiące. Hanna Zdanowska milczy

Damian Duszczenko Damian Duszczenko Polityka Obserwuj notkę 0
26 kwietnia br. rozpoczął się strajk łódzkich pracowników socjalnych. Przez blisko dwa miesiące nie udało się zażegnać sporu. Jakim cudem trwa to tak długo?

Geneza konfliktu jest bardzo długa. Już w 2016 pracownicy miejskiego MOPS-u podjęli pięciotygodniowy strajk, domagając się podwyżek, godnych warunków pracy i partnerskiej współpracy ze związkami zawodowymi. Wówczas skończyło się na 500 zł podwyżce i obietnicach. Warunki pracy nie zmieniły się znacząco, a ówczesną podwyżkę zjadła inflacyjna rzeczywistość.

Tamta wygrana przełożyła się jednak na poczucie, że bez solidarnej walki nie uda się wygrać.

Przeciętny pracownik socjalny z Łodzi może pochwalić się piętnastoletnim stażem pracy. 65 proc. z nich zarabia pensję minimalną. Reszta - niewiele więcej. W mieście, w którym nadal problemy społeczne leżą na ulicy, brakuje ponad 100 etatów. Starsi pracownicy wypalają się i wolą pracować w mniej obciążających miejscach, a nowi nie garną do zawodu. Od początku roku kilkunastu złożyło już wymówienia.

W łódzkim MOPS w terenie pracuje ok 270 pracowników. Muszą obsłużyć do 30 tys. osób, kilkukrotnie więcej niż w miastach podobnej wielkości. Do i tak nadmiernego przeciążenia pracą doszły obowiązki związane z obsługą uchodźców, ofiar wojny w Ukrainie. Jak twierdzą związkowcy z Zakładowej Organizacji Związkowej Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych po przyjeździe Ukraińców nie zadbano o tłumaczy, nie przygotowano odpowiednich druków ani platformy cyfrowej, która ułatwiłaby pracę. Pracodawca stwierdził, że muszą sobie jakoś dać radę.

Postanowili więc podjąć konieczne, choć drastyczne działania, aby zwrócić uwagę decydentów na problemy łódzkiej pomocy społecznej. Nie mogło to być zaskoczeniem, ponieważ aktualny spór zbiorowy trwa od 2019 roku. 19 kwietnia więc odbyło się referendum strajkowe, w którym zagłosowała ponad połowa pracowników, a 95% z nich było za podjęciem strajku.

Co znamienne protestują przede wszystkim pracownicy terenowi, na co dzień stykający się z problemami klientów pomocy społecznej.

Od tamtej pory praktycznie codziennie blokują skrzyżowania, protestują pod urzędami, w trakcie spotkań włodarzy, na których reklamują nowe inwestycje czy podczas Rady Miejskiej. To aż tak boli, że czerwcową Radę Miejską rządząca Łodzią koalicja KO i Nowej Lewicy postanowiła odbyć w formie zdalnej.

Brak ogólnopolskiego medialnego zainteresowania prowadzi, być może, rządzących do wniosku, że protest można przeczekać. Bo pracownicy za strajk nie otrzymują w Polsce wypłaty (fundusz solidarnościowy: https://zrzutka.pl/sb92u3?fbclid=IwAR3hpUVE4Z34-8F7TA21Bg-18zRGbY3i3jQq2nDFsRR5A3H6kc3vkGcQHtk). Problem w tym, że brak porozumienia dotyka Łodzian w najtrudniejszej sytuacji życiowej: osoby starsze, z niepełnosprawności, samotne matki i ich dzieci.

Przed rozpoczęciem strajku pracownicy socjalni wnioskowali o 700 zł brutto podwyżki do płacy zasadniczej oraz wyrównanie różnicy od stycznia 2022 r., a także kolejne 700 zł podwyżki w 2023 r. Brak porozumienia z dyrektorem MOPS Kaczorowskim sprawił, że ich żądania wzrosły do 1000 zł. Po ostatnim zerwaniu przez władze rozmów domagają się już 1200 brutto. Miasto proponuje 310 zł brutto. Koszt spełnienia ich żądań to 6 mln zł rocznie, czyli stosunkowo, w skali miasta i wielu niekoniecznie niezbędnych wydatków, niewiele.

Wiele piszemy i mówimy o tym jak rządząca prawica traktuje w Polsce pracowników. Dobrze, aby opozycja przynajmniej próbowała się tu odróżnić.


Jestem publicystą i społecznikiem. Urodzonym w Warszawie, dziś mieszkającym w Łodzi, gdzie działam w Stowarzyszeniu Łódź dla ludzi, w którym zajmuję się głównie pomocom lokatorom i osobom w kryzysie bezdomności. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka