Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak
252
BLOG

Moje oświadczenie lustracyjne

Dariusz Rosiak Dariusz Rosiak Polityka Obserwuj notkę 52

Przez ostatni tydzień koncentrowałem się na rzeczach poważnych, np. trzymaniu wąsko kolan przy zjeździe po lekko oblodzonych muldach, co nie jest łatwe, ale da się zrobić. Wróciłem z nart i dowiedziałem się, że oto stoję przed życiowym wyborem: albo opowiem się za wolnością  słowa, a jednocześnie podżyruję dziennikarzy byłych ubeków i nie podpiszę lojalki Kaczyńskiego, albo okażę się oportunistycznym bydlakiem, będąc jednocześnie twórcą nowej Polski wolnej od patologii i tę lojalkę podpiszę. Wybór stawiony w takich właśnie słowach przez zwolenników jednego albo drugiego rozwiązania nie jest łatwy, więc podobnie jak wielu kolegów - jak to się mówi w nowopolszczyznie -  rozważam swoje opcje.

 

Na początek postanowiłem, że jak zarazy będę unikał wzdęcia patriotycznego i moralnego. Wiem, że to w Polsce trudne, ale spróbujmy, może nadludzkim wysiłkiem się uda. W całej tej sprawie nie chodzi o budowę IV RP, albo kolejnej odmiany, która podobno już powstaje, nie chodzi też o polowanie na czarownice, tylko po  prostu o wiarygodność ludzi kształtujących opinię publiczną. Lustracja dziennikarzy jest potrzebna, bo ludzie powinni wiedzieć kto kształtuje ich poglądy, np. nie byłoby dobrze, gdyby jakiś publicysta moralista zbudował swoją karierę na współpracy z UB. Do tego miejsca większość Polaków chyba jest zgodna.

 

Trochę mnie zaskakują rzucane przy tej okazji porównania Polski rządzonej przez Kaczyńskich do PRL i to padające z ust ludzi, którzy w PRL działali w podziemniu. Przypomina mi to zestawianie Polski Gierka do Polski Bieruta, albo stanu wojennego do Wielkiego Głodu na Ukrainie. Kompletny absurd w każdym wypadku. Prawo w naszym kraju stanowi Sejm wybrany w wolnych wyborach i jakkolwiek ciężko patrzeć na niektóre twarze w Parlamencie i zgodzić się z niektórymi prawami, które uchwala, to jest on mój. A PRL był obcy. Jeśli ktoś chce nieprzestrzegać prawa to jego sprawa, ale chowanie się przy tej okazji za sztandarem patriotycznym, albo moralnym jest mocno nie na miejscu.

 

Fakt, że Kaczyńscy w imię wyimaginowanej odnowy moralnej i politycznej psują od półtora roku polską politykę nie ma tu nic do rzeczy.  Od rozliczania polityków w demokracji są  wybory, chyba że mamy sytuacje nadzwyczajną, a w Polsce takiej nie mamy. Bo przecież nie jest niczym nadzwyczajnym, że PiS jest właśnie na najlepszej drodze do skompromitowania kolejnej swojej idei naczelnej, czyli lustracji dziennikarzy. Prawo ustanowione w ubiegłym tygodniu jest niewykonalne, tzn. nie ma dającej się wyegzekwować sankcji za jego nieprzestrzeganie - jeśli ktoś zabroni mi pisać, gdy odmówię złożenia deklaracji, to złamie konstytucję. A ja i tak będę pisał.  Nawiasem mówiąc rząd dokładnie w ten sam sposób skompromitował próbę zmian w PZPN. Najpierw zrobił rozpierduchę, wprowadził rewolucję, po czym zorientował się, że istnieje prawo, musiał się wycofać i zrobić miejsca dla prezesa Listkiewicza. Dokładnie tak samo będzie z lustracją dziennikarzy: odegrana zostanie farsa, ludzie się pokłócą i będą sobie skakać do gardła, po czym Trybunał Konstytucyjny orzeknie, że prawo ustanowione w ubiegłym tygodniu jest złe i wrócimy do punktu wyjścia.

 

Co zatem robić, podpisywać, czy nie?

Jeden głos wewnętrzny mówi – podpisywać. Skoro jesteś zwolennikiem lustracji, to podpisz dla świętego spokoju, nawet jeśli to prawo obraża twoją inteligencję. To jest jakiś oportunizm, poddanie się debilnemu obliczu mojego państwa, ale robię to często – np. nie protestuję, gdy moje pieniądze w budżecie wydawane są bez sensu.

Ale drugi głos mówi - nie odpuszczaj. Nie daj z siebie zrobić małpy.

 

W związku z tym mam propozycję kompromisową. Jak wiadomo wkrótce IPN utworzy listy wszystkich współpracowników UB, czyli postulat ujawnienia przeszłości agentów zostanie spełniony. Dowiemy się, kto był na liście i jaką rolę pełnił – tak przynajmniej zapewnia IPN. Jak dla mnie – wystarczy, choć chyba lepiej i bardziej honorowo byłoby, gdyby dziennikarze po prostu sami się zlustrowali ogłaszając z własnej woli czy byli agentami, czy nie. Sankcje, np. wyrzucenie z pracy, albo bojkot czytania atykułow pisanych przez byłego agenta nalezy zostawić szefom gazet i czytelnikom, bo tylko takie sankcje są możliwe do realizacji w demokratycznym kraju.

 

Na początek oświadczam, że nigdy nie współpracowałem z UB w żadnej formie, Wysoki Sejm proszę, żeby nie zmuszał mnie do realizowania złego prawa, a polityczne karki z PiS, by nie straszyły i nie molestowały dziennikarzy. Jeszcze chwila, IPN opublikuje dokumenty i wszystko będzie jasne. Zgoda?

żyje z pisania (głównie "Rzeczpospolita") i mówienia (głównie "Trójka")

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka