unukalhai unukalhai
338
BLOG

Sztuczna szczęka

unukalhai unukalhai Rozmaitości Obserwuj notkę 3

                W końcu października br. notką o Piłacie, Kajfaszu, Herodzie Antypasie i Jezusie Nazarejczyku  rozpocząłem cykl tekstów, w zamierzeniu przybliżający realia tamtej epoki oraz  historyczne okoliczności, w jakich zostali uwikłani wyżej wymienieni bohaterowie zdarzeń roku 30-tego nowej ery. Ale także moim zamiarem jest wskazanie na kontekst miejsca i czasu, przez całe wieki obrośnięty   fałszywymi  racjonalizacjami, które stanowią „historię alternatywną” dla tych zdarzeń. Zadanie może zbyt ambitne, ale słowo się rzekło. W planach miałem zamiar pisać jedną część cyklu  co miesiąc,  ale pod koniec roku, z powodu spiętrzenia różnych okoliczności życiowych, wystąpiło opóźnienie, które postaram się nadrobić w okresie okołoświątecznym. Całość cyklu mam zamiar zakończyć w okolicach Świąt Wielkiej Nocy AD 2015 tekstem o Całunie Turyńskim, oczywiście,  o ile do tej pory przetrwa  s25.  No i ja.

                Na razie, w ramach przerywnika, proponuję fragmencik  literacki, który miałem zamiar zamieścić  już dawno temu, ale nie mogłem go odnaleźć na  regałach domowej biblioteki . Byłem nawet przekonany, że książkę z owym fragmentem komuś pożyczyłem, i już nawet  nie pamiętam u kogo miałbym  się o jej zwrot  upomnieć. Aż tu nagle wczoraj, wertując któryś raz  publikacje lubianego przeze mnie Autora,  trafiłem na ten autobiograficzny fragment[1].  A że jest niezbyt długi, więc nadaje się do pełnienia  funkcji antraktu.

(tytuł fragmentu i przypisy są mojego autorstwa)

Trzech przeciw sztormowi

„(…)

                Zszedłem do baru, zamówiłem dżin. Widzę, siedzi tam niezbyt trzeźwy fotoreporter Żbankow. Pomachałem mu ręką. Przysiadł się do mnie ze szklanką wódki. Ułamał połowę mojej kanapki.

- Idź lepiej do domu - powiedziałem. – W redakcji pełno naczalstwa.

Żbankow wychylił szklankę i powiedział:

- Wiesz, strasznie się skompromitowałem. Widziałeś moje zdjęcie do artykułu Fiedii?

- Nie czytam gazet.

- Fiedia miał artykuł w „Młodzieży Estonii”. A raczej szkic. „Trzech przeciw sztormowi”.O nurkach.”
Jak szukają, proszę ciebie, zatopionego cennego  ładunku. A tu nadciąga sztorm. No i moje zdjęcie. Dwóch facetów siedzi na belce. Z wody sterczy szlauch. To znaczy, że ich kumpel szpera na dnie… Naturalnie sfotografowałem, zgarnąłem szóstkę[2]i o wszystkim zapomniałem. Idę kiedyś do portu, a tu ludzie się śmieją. O co chodzi? I okazuje się taka rzecz. Jest tam szef wydziału pomocniczego – Mironienko[3]. Wyszedł kiedyś ze stołówki, zapalił papierosa przy trzeciej przystani. Postał, popalił,… wyrzucił peta. Charknął, przepraszam za wyrażenie. I wypluł szczękę. Sztuczną, naturalnie. A tam złota za osiemdziesiąt rubli z hakiem. Leci do nurków: „Chłopaki, ratujcie!”. Oni z mety: „Po robocie poszukamy”. Mironienko krzyczy: „Potrafię się odwdzięczyć!”. Oni na to: „Po butelce na ryło”.- „Nie ma sprawy!”.

… Nurkowie skończyli robotę i zaczęli szukać. A tu Fiedka wraca z reportażu. Widzi, że coś jest na rzeczy. Co robicie, pyta. Rozumiesz, łapie wierszówkę. A chłopakom trochę głupio. „Chuju muju – mówią – zatonął cenny państwowy ładunek”. A Fiedia nic nie kapuje. „Jak wasze nazwiska? Jak wasze nazwiska?"... Chłopaki odpowiadają grzecznie.
– „Czym się zajmujecie w rzadkich wolnych od pracy chwilach wytchnienia?”  Muzyką, oni na to, malarstwem, chóralnym, kurwa, śpiewem. …
- „Czemu pracujecie o tak późnej porze?”… „Sztorm się zbliża, mówią, spieszymy się”.

…. Fiedia dzwoni do mnie do redakcji. Przyjechałem, zrobiłem zdjęcie nie pytając o co chodzi …
A przecież to basen wewnętrzny, sztuczny. Tam sztormu być nie może…

- Lepiej idź do domu – powiedziałem.

- Poczekaj, to jeszcze nie najważniejsze. Opowiedzieli mi, jak to się wszystko skończyło. Wyobraź sobie, że nurkowie znaleźli tę szczękę. Mironienko szczęśliwy jak cholera. Ciągnie ich do knajpy. Zamawia wódkę. Popili, Mironienko zaczyna wszystkim demonstrować swoją szczękę. Jakie to szczęście, mówi, chłopaki pomogli, znaleźli. Takie orły, powiada, przodownicy, stachanowcy…Przy jednym stoliku oglądają szczękę, przy drugim… Szatniarz przyszedł popatrzeć, trębacz z orkiestry… Kelnerki kręcą głowami…. A Mironienko szóstą butelkę obala z nurkami… Nagle patrzy – nie ma szczęki, podprowadzili. Mironienko w krzyk: „Oddajcie, dranie!”. Ale szukaj wiatru w polu. Tu już nawet nurkowie nie pomogą.

(…)”

Przypisy

[1] fragment pochodzi z opowiadania „Jubileuszowy chłopiec” ze zbiorku pt:” Jak pragnę wolności”, wydanym przez PIW w 1993 roku rosyjskiego pisarza-dysydenta  Siergieja Dowłatowa, który zawarł w kilku tekstach swoje wspomnienia z pracy w latach 1972-75. jako dziennikarz w jednej z tallińskich gazet (ówczesna Estońska Republika Sowiecka).  S. Dowłatow został zmuszony do wyemigrowania z ZSRR w 1978 r. i wyjechał  do USA. (Nowy Jork). Zmarł na emigracji w 1990 r.;

[2] szóstka  - honorarium za wierszówkę w wysokości sześciu rubli w czasach,  gdy rubel nie dosyć, że nie miał dokąd spadać, to na dodatek był niewymienialny.;

[3] szef wydziału pomocniczego w którymś z zakładów portowych.  Tallin – stolica Estonii -  jest miastem portowym.

 

 

 

 

       

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości