debeściak debeściak
1054
BLOG

Jak Kataryna listy pisała :)

debeściak debeściak Polityka Obserwuj notkę 32

 

 
Kataryna, czołowa prawicowa blogerka śledcza, wzięła się za kolejne śledztwo - czyli napisała list "zwróciłam się w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej do Kancelarii Premiera o odpowiedź na kilka pytań":
 
 
W tym liście zwróciła z prośbą o:
 
"1. Listę polskich przedstawicieli i ekspertów uczestniczących w postępowaniu prowadzonym przez MAK. Proszę podać imiona, nazwiska oraz specjalizację każdej z osób w jakimkolwiek momencie reprezentującej Polskę w śledztwie prowadzonym przez MAK.
 
2. Łączny koszt udziału strony polskiej w śledztwie prowadzonym przez MAK. Proszę o uwzględnienie wynagrodzeń, kosztów delegacji, ekspertyz prawnych, innych ekspertyz wykonywanych w ramach śledztwa MAK przez stronę polską, itp."
 
Odpowiedziano jej zgodnie z prawdą od dawna powszechnie znaną (polecam choćby wikipedię), że:
 
ad 1. "Jedynym wyznaczonym pełnomocnikiem Rzeczpospolitej Polskiej akredytowanym przy MAK był Pan Edmund Klich" oraz
 
ad 2. "koszty udziału strony polskiej w śledztwie prowadzonym przez MAK to wydatki poniesione na rzecz Pana Edmunda Klicha. Z posiadanych informacji wynika, że wszystkie wydatki na rzecz akredytowanego poniosło Ministerstwo Infrastruktury".
 
 
Wniosek wyciągnięty przez Katarynę:
 
"byłam przekonana, że w pseudośledztwie Anodiny uczestniczyli jacyś polscy eksperci, starannie dobrani i oddelegowani przez nasz rząd. Tymczasem wygląda na to, że jedynym "naszym" przedstawicielem u boku Anodiny był Edmund Klich, też nie bardzo wiadomo przez kogo właściwie powołany"
 
Wniosek oczywiście idiotyczny, bo:
 
- Polska wyznaczyła jednego akredytowanego przedstawiciela Bogdana Klicha (wyznaczonego, ponieważ był szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) przy ministrze infrastruktury - dlatego koszty jego działania ponosi to ministerstwo) - raport MAK:
 
"Zgodnie z Załącznikiem 13 do Konwencji o Międzynarodowym Lotnictwie Cywilnym
Rzeczpospolita Polska wyznaczyła Akredytowanego Przedstawiciela"(liczba pojedyńcza)
 
- wyznaczyła jednego, bo tylko jednego mogła wyznaczyć (jako jednocześnie państwo rejestracji i operatora) - załącznik 13:
 
„4.6 Po otrzymaniu zawiadomienia, Państwo Rejestracji i Państwo Operatora powinny w możliwie krótkim terminie, przekazać Państwu miejsca zdarzenia każdą, będącą w ich posiadaniu, informację o załodze i statku po-wietrznym, który uległ wypadkowi lub poważnemu incydentowi. Każde z tych państw informuje także Państwo miejsca zdarzenia o tym, czy zamierza wyznaczyć swojego akredytowanego przedstawiciela w celu uczestniczenia w badaniu
 
- zaś ci inni "jacyś polscy eksperci" oczywiście również uczestniczyli ale nie byli formalnie przedstawicielami polskimi przy badaniach MAK-u lecz doradcami udzielającymi pomocy Edmundowi Klichowi (jedynemu akredytowanemu przedstawicielowi) - załącznik 13:
 
„Definicje
(…)
Akredytowany przedstawiciel. Osoba wyznaczona przez Państwo, z uwzględnieniem posiadanych przez tą osobę odpowiednich kwalifikacji, do udziału w badaniu wypadku prowadzonego przez inne państwo.
 
Doradca. Osoba wyznaczona przez państwo, z uwzględnieniem posiadanych przez tą osobę odpowiednich kwalifikacji, w celu udzielenia pomocy akredytowanemu przedstawicielowi danego państwa w badaniach wypadku.”
 
- i dlatego w odpowiedzi udzielonej Katarynie stoi jak wół: "koszty udziału strony polskiej w śledztwie prowadzonym przez MAK to wydatki poniesione na rzecz Pana Edmunda Klicha" a te koszty to nic innego jak środki poniesione na (razem) Klicha oraz jego pomocników.
 
 
 
Dalej Katarynie ulewa się pomówionko...
 
"Z tego co sam mówi, można odnieść wrażenie, że na przedstawiciela strony polskiej wybrał go sobie Morozow"
 
 
 
...oraz miesza się jej już kompletnie:
 
 
"Co ciekawe, pełnomocnictwo Edmunda Klicha, nosi datę 15 kwietnia 2010. Kim więc formalnie był Edmund Klich w pierwszych, kluczowych dniach po katastrofie?"
 
 
- pełnomocnictwo, o którym pisze dotyczy Edmunda Klicha będącego szefem Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP), powołanej przy ministrze obrony narodowej w celu zbadania katastrofy w Smoleńsku, którym był tylko od 15 do 28 kwietnia 2010 r. (potem ustąpił) natomiast
 
- jednocześnie przewodniczący PKWBL, Edmund Klich, był akredytowanym przedstawicielem Polski przy wspólnej komisji rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i rosyjskiego Ministerstwa Obrony do zbadania przyczyn katastrofy a w/w pełnomocnictwo w ogóle tego nie dotyczyło :)
 
 
  BRAWO KATARYNA!
:)
 
 
 
 
Aha, na koniec swojego śledztwa Kataryna dowiaduje się tego, co każdy normalny wiedział już od dawna – nie będę się powtarzał, już o tym pisałem:
 
 
 
 
 
 
Międzynarodowe możliwości badania wypadku pod Smoleńskiem
 
Bez złudzeń. Rzeczywiste prawnomiędzynarodowe możliwości badania wypadku polskiego Tu-154 na lotnisku Smoleńsk "Północny" są żadne:
 
 
ICAO
 
Rzecznik Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO) Denis Chagnon:
 
"To bardzo dobrze, że wyjaśnianie katastrofy prezydenckiego Tu-154 odbyło się na podstawie 13. aneksu do konwencji chicagowskiej. Zawiera on sprawdzone procedury. Ale fakt, że korzystano z aneksu, nie oznacza, że tę katastrofę obejmuje sama konwencja. Prezydencki samolot był samolotem państwowym, konwencja dotyczy wyłącznie maszyn cywilnych. ICAO nie może więc zabierać w tej sprawie głosu, ani komentować wyników dochodzenia MAK"
 
Co jest raczej oczywiste - Konwencja Chicagowska mówi wyraźnie w art. 3 lit. a) Niniejsza Konwencja stosuje się wyłącznie do cywilnych statków powietrznych, nie stosuje się zaś do statków powietrznych państwowych.
 
 
Unia Europejska
 
"Nie bardzo widzimy pole do interwencji w tej sprawie. Nie mamy do tego podstaw prawnych - tłumaczy jeden z jej[Komisji Europejskiej] rzeczników Cezary Lewanowicz.
 
Jeden z urzędników Komisji tłumaczy też, że gdyby nawet polski rząd zwrócił się do Brukseli, Komisja - choćby z przyczyn dyplomatycznych czy kurtuazyjnych - nie odmówiłaby rozmowy, ale to nie zmieniłoby tego, że nie ma w tej sprawie żadnych uprawnień.”
 
Czyli to samo, co powiedział Barroso a czego Kaczyński nie zrozumiał:
 
"polskie władze nie zwracały się do Komisji z prośbą, by interweniować w sprawie wyjaśniania katastrofy. Oczywiście, jesteśmy zawsze gotowi, by zrobić wszystko, co możemy, w przypadku, gdy taka prośba się pojawi"
 
Obecnie obowiązujące europejskie regulacje dotyczące badania wypadków lotniczych: a) mają charakter wewnątrzunijny i b) weszły w życie dopiero w grudniu ub. roku.
 
 
USA
 
"Philip Crowley (...) W odpowiedzi na pytanie Polskiego Radia o możliwość przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej i ewentualnego udziału w nim amerykańskich specjalistów, Philip Crowley powiedział, że ta katastrofa była "ogromną tragedią dla Polski". - Śledztwo zostało w pełni przeprowadzone. Przykro jest to mówić, ale w tej chwili jest to sprawa między Rosją a Polską. Rozumiemy wyczulenie na tę sprawę i związane z nią emocje."
 
Nie ma dosłownie żadnych przesłanek aby śledztwo prowadzili Amerykanie, ani ich obywatele, ani ich samolot, ani ich terytorium, nie wspominając o jakichś umowach międzynarodowych.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o pomysły, które ubzdurał sobie PIS, na międzynarodowe śledztwo. Ponadto:
 
"Philip Crowley dodał, że nie słyszał, by Stany Zjednoczone były proszone o jakąkolwiek pomoc w prowadzeniu śledztwa"
 
Ups, nawet nie zauważyli wycieczki Macierewicza :)
 
 
 
Ale jak się tłumaczy prawaczkom, że nie było i nie ma takiej realnej możliwości i dlatego Tusk wybrał optymalne rozwiązanie*, to nie rozumiejo. Nie rozumiejo i się pchajo, jak ten Macierewicz czy inny Kamiński.
 
No i dostali kopa w dupsko od wszystkich :)
 
 
 
 
*Dokładniej, dlaczego:
 
SYTUACJA
 
Sytuacja bezpośrednio po katastrofie wyglądała tak, że zdarzenie miało miejsce na terytorium Federacji Rosyjskiej i to determinowało, kto będzie miał decydujące słowo (postawi na swoim, jeśli się uprze) przy określaniu warunków badania wypadku (suwerenność czy jurysdykcja terytorialna, zwał jak zwał).
Nie ma regulacji prawnomiędzynarodowych regulujących badanie wypadków lotniczych takich jak ten: Konwencja Chicagowska reguluje loty cywilne, polsko-rosyjska umowa dotyczy lotów wojskowych. Zaś ostatni lot Tu-154M 101 to taki „ni pies, ni wydra”: z jednej strony cywilny (charakter i procedury lotu) a z drugiej wojskowy (będący na stanie i pilotowany przez żołnierzy jednostki wojskowej).
 
MOŻLIWOŚCI
 
Teoretycznie można mówić o trzech realnych sposobach badania katastrofy:
1.    przez samych Rosjan z racji ichniej jurysdykcji (całkowita rosyjska kontrola/samowola), co zresztą zaczęto realizować (10.04.2010 r. Prezydent Federacji Rosyjskiej powołał Komisję Państwową ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy),
2.   przez wspólną komisję polsko-rosyjską w oparciu o umowę międzynarodową z 1993 (bez żadnych konkretnych reguł, w przypadku nieuzgodnienia wspólnego stanowiska – pat),
3.   zgodnie z Konwencją Chicagowską (załącznikiem 13 regulującym takie badania, ale cywilne) czyli bada MAK (właściwy miejscowo organ, na zlecenie) przy współudziale strony polskiej (państwo rejestracji samolotu) – zgodnie ze ściśle określonymi (prawo międzynarodowe) regułami.
 
POROZUMIENIE
 
W takiej sytuacji i przy takich możliwościach, strona rosyjska zaproponowała stronie polskiej badanie katastrofy w oparciu o załącznik 13 Konwencji Chicagowskiej. Strona polska, znaczy Donald Tusk, mogła powiedzieć: „pasuje nam” (i mamy porozumienie!) albo stanąć na stanowisku: „nie, my chcemy coś-tam, coś-tam” (i w praktyce decydujące zdanie mają Rosjanie, jak się sprawy dalej potoczą).
Donald Tusk przystał na rosyjską propozycję i tym samym zawarł porozumienie (vide słownik: jednomyślność, jedność, zrozumienie, zgoda, konsensus). Dodatkowo postąpił najbardziej korzystnie dla Polski jak było można.
 
 
 
Cytaty za:
wyborcza.pl
wiadomosci.gazeta.pl
 
 

 

debeściak
O mnie debeściak

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka