Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
378
BLOG

Nie oceniaj partii po okładce?

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Polityka Obserwuj notkę 7

 

Silnym orężem, w walce politycznej, bez wątpienia jest nazwa partii i skojarzenia z nią związane. Dlatego też wielu czuje silną awersje do KPP – Komunistycznej Partii Polski, czy też do partii lewicowych w ogóle. Bo to przecież komuniści i agenci. Podobnie jest również w drugą stronę, wielu ma awersję do PiS, który w naszym rządzie, bo przecież nie w polityce w ogóle, prezentuje się jako skrajnie konserwatywny i narodowy. Tak jest przynajmniej wedle opinii powszechnej...

Książek jednak nie oceniamy po okładce,a przynajmniej nie powinniśmy, więc dopóki nie sprawdzimy, z czym partia czy ugrupowanie się rzeczywiście wiąże, to nie powinniśmy jej z góry oceniać – prawda? Jak jest, sami wiemy. Widzimy to szczególnie na portalach typu onet.pl, czy salon24, gdzie część komentarzy wynika jedynie z chęci obrzucenia konkurencyjnego ugrupowania błotem, czy też z historycznych uprzedzeń/zażyłości.

Jak to jednak możliwe, że w Polsce działa partia komunistyczna, która w teorii, wedle prawa istnieć nie powinna? Ano sprawa jest prosta – nie odwołują się do totalitarnych metod, stosowanych przez komunistycznych dyktatorów i dygnitarzy. Oznacza to więc, że nie wszystko totalitarne co komuną się zowie. Tak samo, jak i nie wszystko „wolnościowe” co takim się zowie... Kończąc jednak temat lewicy – istnienie KPP, oraz innych organizacji lewicowych, pokazuje, że nie są one tym, co prezentowały rządy totalitarnych reżimów XX wieku. Muszą się one, w szczególności te organizacje młodzieżowe, od nich różnić, mimo czerpania z podobnych źródeł/haseł. Nikt nie organizuje, przynajmniej jeszcze, na naszych ulicach wielkich barykad i ataków terrorystycznych. Nie ma u nas rewolucji, grożenia wojną domową, czy też regularnych rozbojów i napaści na konkretnych działaczy partyjnych. Nie ma także zbrojnych organizacji przylegających do konkretnych struktur partyjnych - tu też póki co, bo przecież szykuje nam się upowszechnienie dostępu do broni...

Przechodząc jednak „na druga stronę”, dziwi mnie ile wolności jest w takich partiach jak Wolnościowa Partia Austrii, czy też w holenderskiej Partii Wolności. Obie partie, odnoszą się do tradycji nacjonalistycznych – narodowych. Dla mnie, oznacza to właśnie wolność ograniczoną, dostępną tylko dla wybranych – dla konkretnego narodu. Oznacza to także, tworzenie z miejsca podziału na tych dobrych i złych. Na tych, którym wolność się należy i takich, którym na danym terytorium jej przyznać nie można. A sam fakt mówienia o wolności gospodarczej, to nie to samo, co oferowanie wolności w ogóle. Zresztą, nie raz mam problem ze stwierdzeniem, czy wolność gospodarcza, rzeczywiście jest jakąś formą wolności.

Można jeszcze przyjąć założenie, że „wolność to niewola” i wtedy można by uznać, że partie skrajnej prawicy dają wolność każdemu. Bez względu na przynależność narodową. Z tym, że tak jak w orwellowskim Roku 1984, ta wolność będzie miała swoje kategorie dla każdej klasy społecznej. Jednym da pełną wolność, drugim, odpowiednią do przyznanej im kategorii.

Są jednak pewne wyjątki. Partia Wolności Inkatha, walczyła z południowoafrykańskim apartheidem (i słusznie), a teraz działa na rzecz decentralizacji i autonomii w RPA – chce dać prawo do samostanowienia. Jest jednak organizacją odnoszącą się do idei nacjonalistycznej. Więc wolność ta, wgłębiając się w informacje o partii, ma być przede wszystkim dla konkretnego plemienia – Zulusów. Patrząc też na nasze podwórko, partie wolnościowe sytuują się raczej po prawej stronie sceny politycznej. Mimo to, kojarzą się one z liberalizmem. Jednak, czy hasła wolności seksualnej, będące niejednokrotnie w ustach lewicy, nie brzmią liberalnie? Poza tym, liberalizm wyrażany przez większość partii, ogranicza się jedynie do swobody ekonomicznej.

Co do tych postulatów w ustach lewicy – czy te postulaty brzmią rzeczywiście jak liberalne? Owszem, brzmią. Bo to, ze coś nazywa się liberalnym, wolnościowym, komunistycznym, obywatelskim itd., nie oznacza wcale, że tak dosłownie jest. Bo liberalizm, prócz gospodarczego, jest także obyczajowy.

Co do mylności nazw, widać to szczególnie na przykładach chociażby Ludowo-Demokratycznej Republiki Chin. Bo przecież ani tam władzy ludu, ani też demokracji. Z komunizmem też nie ma to za wiele wspólnego, bo przecież tworzy się tam kasty bogaczy, odpowiedzialnych za gospodarkę, jak i niewolników – poddanych tych pierwszych. A komunizm przecież podziałów społecznych nie zakładał.

Podobnie mamy także z... no właśnie, z PO. Z jej iście liberalnym charakterem, którego zakwestionowanie nawet i mnie nie przyszłoby z trudem. A przecież obecnie rządząca partia, ma przecież wpisane w program, poglądy i tezy liberalne. Ciekawe, prawda?

I nie, żebym tu bronił konkretnych organizacji i specjalnie atakował inne. Po prostu, na podstawie wielu rozmów i przyglądaniu się konkretnym organizacjom, wysunąłem pewne wnioski – wnioski marketingowe. Bo tylko tak można takową sytuację nazwać, kiedy to szasta się na prawo i lewo definicjami, równocześnie bluzgając jakiekolwiek sprzeciwy.

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka