Właśnie to pytanie postawiłem sobie po lekturze dzisiejszego Expressu Bydgoskiego, w którym to poruszono kwestię bydgoskich Rad Osiedli.
Od dawien dawna, bodaj 20 lat, mówi się o samorządności. O jej plusach, pozytywnym wpływie na społeczeństwo i tym, jak ważne jest współdecydowanie. Jak widać, mało skuteczna była i jest ta akcja promocyjna, skoro zwykli ludzie mają to gdzieś. A może po prostu ta cala samorządność, to pic na wodę?
Tym tropem można pójść patrząc na rozwój, zaangażowanie i kompetencje Rad Osiedli w Bydgoszczy. Przyglądając się statutowi Rady osiedla Wyżyny, można odnaleźć rzeczywiste kompetencje, jakie Rada Osiedli ma:
W szczególności samorząd osiedla:
1) konsultuje i opiniuje przekazane przez organy Miasta istotne dla osiedla decyzje, zamierzenia
i działania;
2) chroni jego środowisko naturalne i kulturowe;
3) zgłasza wnioski do planów zagospodarowania przestrzennego na obszarze osiedla;
4) wspiera i pobudza życie społeczne i kulturalne w osiedlu;
5) popiera i pobudza samopomoc społeczną;
6) współdziała z Policją, Strażą Miejską i innymi służbami porządkowymi w zakresie bezpieczeństwa i porządku w osiedlu;
7) współdziała z organizacjami i instytucjami działającymi na terenie osiedla, zwłaszcza oświatowymi, kulturalnymi, sportowymi, służby zdrowia i pomocy społecznej;
8) współdziała z administracją i właścicielami budynków i innych nieruchomości na terenie osiedla;
9) wspiera i inicjuje działania służące osiedlowej społeczności i jej integracji;
10) reprezentuje interesy społeczności mieszkańców wobec samorządowej i państwowej administracji oraz innych podmiotów;
11) realizuje zadania przejęte od Miasta i gospodaruje przekazanym mu mieniem;
12) współpracuje z radnymi danego okręgu wyborczego;
13) opiniuje propozycje zmian nazewnictwa ulic, placów, skwerów itp.
I co tu ciekawego mamy? Praktycznie nic. No bo przecież opinie wyrażone przez Radę Osiedla, nie zobowiązują do niczego Radę Miasta. A bez budżetu, bo tych Rady osiedli są w Bydgoszczy praktycznie pozbawione, nie ma mowy o jakimkolwiek szerszym działaniu na rzecz kultury, sportu czy środowiska. Problemem jest także dublowanie tychże działań przez odpowiednie służby i instytucje miejskie, które zajmują się odpowiednio ochrona środowiska, administracją mieszkaniową, czy też wspieraniem kultury i sportu.
W praktyce więc, rola Rady Osiedla jest nikła. To nie to co w Warszawie, gdzie poszczególne dzielnice, to inne gminy z własnymi budżetami i władzami. Tu, w Bydgoszczy, decyzje i tak zapadają na Jezuickiej, i jak pokazał wcześniejszy Prezydent Miasta, społeczeństwo ma nikły wpływ na decyzję.
Być może więc stąd właśnie wypływa nikłe zainteresowanie Radami Osiedli? Radami, o których praktycznie nic się nie słyszy i nie wie. Instytucjami, które są czymś w rodzaju widma, o którym się wie, ale o którym się nie słyszy. Bo nie dość, że brak temu widmu sposobów do działania, to brak także dowodów, na jego istnienie.
Rzecz jasna są wyjątki – chociażby ta Rada, z której statutu czerpałem, jak i druga – na osiedlu Leśnym. Tu mimo wszystko coś się robi. Jednak 2 aktywne rady, na 28 istniejących, to trochę mało.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka