O tym, że pojazdy ciężarowe stanowią realne zagrożenie, dość brutalnie przekonaliśmy się kilka dni temu – kiedy to na r. Toruńskim doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Przypomnę: dwa samochody skasowane i śmierć 2,5 letniego dziecka.
Dziś podobny karambol, lecz na szczęście z mniej tragicznymi skutkami, miał miejsce w Krakowie. Jak donosi nam tvn24: „Jedenaście samochodów zderzyło się dzisiaj w Krakowie u zbiegu ulic Bora – Komorowskiego i Stella - Sawickiego. Jedna osoba została ranna. W stronę Nowej Huty tworzy się gigantyczny korek.”
Wypadki te, to kolejne chwile zmuszające do refleksji związanych z ruchem samochodów ciężarowych w Polsce i sposobów transportu towarowego w ogóle. Jeszcze w zeszłym roku, byliśmy świadkami ekipy, która lansowała wariant „wprowadzania tranzytu do miasta” a nie jego „wyprowadzania” (sprawa z S5). Głównym argumentem były tu, wątpliwe w moim uznaniu, korzyści jakie wiązałyby się z budową trasy szybkiego ruchu przez miasto. Raz, że budowa takiej trasy pochłonęłaby ogromne środki i sparaliżowałaby ruch w mieście, a dwa – w ciągu planowanej ówcześnie trasy, Bydgoszcz nie ma nic na tyle atrakcyjnego do zaoferowania, aby zatrzymywać u nas przyjezdnych. Na szczęście tamta koncepcja przeminęła wraz z porażką byłego Prezydenta w wyborach. Teraz w sprawie cisza.
Cisza trwała jedynie do tego tragicznego wypadku, jaki zdarzył się przy r. Toruńskim. Tuz po nim, na forach i portalach zawrzało. Internauci z miejsca domagali się wyprowadzania TIRów z miast i większych kontroli. Ja chciałbym tu zwrócić uwagę tylko na jedną inicjatywę – Tiry na tory.
Część z Was zapewne słyszała o niej przy temacie kolei. I słusznie, bo z nią się akcja wiąże. Tiry na tory to bardzo prosty sposób, aby tka jak w Szwajcarii, pozbyć się dużej ilości samochodów ciężarowych z dróg w naszym kraju. W końcu na jeden skład pociągu towarowego można zabrać do 50 ładunków – a to o 50 samochodów ciężarowych na polskich drogach mniej! I to tylko w przypadku jednego składu towarowego. A cóż, gdyby tak odbywał się cały ruch tranzytowy?
Korzystając z materiałów zamieszczonych na stronie tirynatory.pl:
„Jeden 40-tonowy TIR w ciągu 3 sekund rozjeżdża drogę jak 163 840 samochodów osobowych, przejeżdżających przez ten sam punkt.”
„Taka o średnicy ok. pół metra kosztuje władze od 300 do 1000 zł.”
Liczby te dają trochę do myślenia. Niestety jednak, nie naszym rządzącym, którzy projektu wciąż nie wdrażają. Na szczęście inicjatywa działa już od jakiegoś czasu i konsekwentnie zbiera w tej sprawie podpisy poparcia. Udało się nawet uzyskać poparcie osób takich jak: Stanisław Soyka, Magdalena Popławska, Bartłomiej Topa, Hirek Wrona. A petycję może podpisać każdy.
Jest to więc pewne alternatywne rozwiązanie problemu bezpieczeństwa na polskich drogach. Tak samo, jak i budowanie obwodnic dla miast, czy restrykcyjne kontrole i normy dla spedytorów. Jednak rozwiązanie „tiry na tory” ma tę jedną zaletę, że dodatkowo odciąża się drogi poprawiając ich żywotność – co w naszym kraju jest bardzo dużym atutem.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka