Oglądając przemówienie Prezydenta Komorowskiego, z miejsca katastrofy kolejowej, miałem odczucie, jakby właśnie zakończono jakieś niezwykle ważne, lecz pozytywne wydarzenie. Podziękowań nie było końca. Dostał je praktycznie każdy. Ten sielankowy obraz psuło jednak tło, jakie znajdowało się tuż za głową naszego państwa – zmiażdżone wagony i lokomotywy. Gdyby nie to, to pewnie i zastanawiałbym się, czy rzeczywiście coś się w Polsce ostatnio nie udało – czy nie otwarto jakiejś autostrady, szpitala, czy stadionu. Słowa Pana Komorowskiego brzmiały po prostu tak, jakby stało się coś zupełnie innego, co z tak wielkim zaangażowaniem prezentowały media.
Tyle odnośnie samego wystąpienia „niewidzialnego prezydenta”. Choć osobiście listę podziękowań bym zmienił. Zacząłbym od podziękowania dla osób związanych z rozpoczęciem procesu prywatyzacji w Polsce. Potem przeszedłbym, od tych pionierów i budowniczych „polskiego cudu gospodarczego”, do ludzi odpowiedzialnych za restrukturyzację kolei. A skończyłbym na obecnych władzach, które każdego roku walnie przykładają się do kontynuowania dzieła swoich poprzedników.
W końcu dokonano cudu rozmnożenia – z jednej dużej firmy, stworzono kilkanaście mniejszych. Dokonano uwolnienia rynku – każda z tych spółek walczy między sobą o klienta. Walczy tak, jak może. A może tylko cenowo. Bo wszystko inne ma w tym samym stanie – przecież dzielono między siebie z jednego źródła. Więc walczą, narażając się na coraz większe straty, oferując usługi na granicy lub poniżej opłacalności. Walczą między sobą o każdy grosz, wydzierając sobie co tylko się da.
20 lat kombinowania przy PKP dało jeden efekt – kompletną destrukcję kolei w Polsce. A miało być przecież inaczej. Miało być lepiej. Jak jednak ma być lepiej, skoro nawet Ministrowie nie panują nad tym, co się w transporcie dzieje? Jak ma być lepiej, kiedy środki się cały czas ucina i przesuwa na prywatne folwarki firm budujących autostrady?
Koleje w Niemczech funkcjonują tak, jak kiedyś funkcjonowało PKP. Jako jeden wielki „moloch”. Ale podobnie funkcjonują także koleje w Irlandii Północnej. Podobnie jest także w wielu innych państwach. Czemu więc do tego nie wrócić? Łatwiej byłoby przecież tym wszystkim zarządzać. Łatwiej byłoby wszystko zaplanować. Do układania rozkładu jazdy nie siadałoby kilka firm, a jedynie członkowie odpowiedniego działu jednej. No ale... co sprywatyzowane, to lepsze.
Zaś co do samej żałoby i częstotliwości ich ogłaszania. Cóż, chyba zaczynam rozumieć, czemu tak, a nie inaczej. To wszystko przecież nie za ludźmi. Nie za tymi, którzy zginęli w konkretnych miejscach. To wszystko za sprzętem, jaki utracono w tych wszystkich katastrofach – przecież te straty są niepowetowane. Bo i skąd weźmiemy teraz nowe lokomotywy i wagony? Przecież wszystko idzie do kasacji lub jest tak stare, że zaraz do pocięcia na żyletki będzie wysłane. A pieniędzy jak nie było, tak nie będzie – na modernizacje, rzecz jasna. Po na premie zawsze znajdzie się jakiś grosz...
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka