Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
1736
BLOG

Miliardy, miliardami, a dróg i tak nie będzie.

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Polityka Obserwuj notkę 20

 

29 lutego bieżącego roku, z rozbrajającą szczerością, Minister Nowak stwierdził, że nie ma on żadnego wpływu na wysokość opłat, jakie musimy uiszczać korzystając z „polskiej sieci autostrad”. Mimo iż formalnie należą one do Państwa, w praktyce – pełną władzę nad nimi mają prywatne firmy, dla których autostrady stają się prywatnym folwarkiem. Mamy więc cenę przejazdu z Krakowa do Katowic, w cenie 18 złotych. Dla porównania – przejazd z Dublina do Dundalk (pod granicą z Wielką Brytanią), kosztuje 1,80 euro. Nawet w przeliczeniu nie daje nam to zbliżonej kwoty, mimo iż trasa długością podobna (trasa w Polsce jest o parę kilometrów krótsza).

 

Żeby mieć jeszcze lepsze porównanie, można przejechać się oboma odcinkami autostrad. I tak, jak na polskiej A4 można się spodziewać szeregu utrudnień, ograniczeń prędkości i remontów, tak ze świecą szukać takowych w Irlandii. Co ciekawe, tu i tu, budowały drogi prywatne konsorcja. Tu i tu wykonawcy zapłacono. Skąd więc ta różnica?

 

Jak donoszą dzisiaj media, firmy zajmujące się budowaniem dróg, domagają się zwiększenia poziomu finansowania bieżących inwestycji. Jak podaje PAP, jako uzasadnienie takowych, padło nawet odwołanie się do wojny w Libii... Cóż za kreatywność!

 

Co ciekawe jednak, GDDKiA, skontrolowała kończone i zakończone już inwestycje drogowe. I co się okazało? Drogi już chwile po oddaniu dostają pęknięć, dziur i różnych inne defektów powstałych w wyniku niedopatrzeń i uchybień ze strony wykonawcy. I to mnie akurat nie dziwi, bo ciągle mam w głowie afery z kradzieżami materiałów z budów autostrad – a to wywożenie piasku na podkład, a to co innego. Każdy sobie jakoś radzi. Każdy, oprócz kierowców, bo Ci wyjścia nie mają. No przynajmniej poza przesiadką do komunikacji zbiorowej...

 

Wróćmy jednak do tematu absurdów polskiego drogownictwa – tych przecież co niemiara. Szkoda tylko, że niejednokrotnie patologie rodzą się już w urzędach, które przetarg na remonty i budowy dróg ogłaszają. Opieranie się jedynie o najniższą cenę budowy, brak nadzoru nad inwestycjami, brak koordynacji z innymi inwestycjami – to tylko szczyt góry. W Polsce panuje pewien system bezradności, z którego nie potrafimy się wyrwać. Myślę, że każdy z nas potrafi podać przykład nieprzemyślanych działań. Sam mogę podać jeden przykład marnotrawienia funduszy publicznych.

 

Bydgoszcz, remont ulicy Przemysłowej. Kilka miesięcy utrudnień i oto udało się wyremontować drogę w całej swej okazałości – gładki i równiutki asfalt cieszył mieszkańców ledwo miesiąc. Chwilę bowiem po zakończeniu remontu, do swoich prac na tym terenie przygotowywali się wodociągowcy – którzy rozryli nową drogę i zajęli się swoimi sprawami. Jak to potem wyglądało, możemy się jedynie domyślać.

 

Inną sprawą może być remont jednej z głównych dróg Bydgoszczy – ul. Wyszyńskiego. Tu też, chwilę po remoncie okazało się, że trzeba wszystko poprawiać, bo kilka miesięcy użytkowania sprawiło, że droga miała fatalny stan.

 

I to nie przeszkadza wykonawcom drogowych inwestycji. To dla nich żadna ujma na honorze firmy. To wręcz norma na rynku, którą nikt się nie przejmuje. Liczy się przecież kasa, jaką można zagarnąć. Nie liczy się termin inwestycji. Nie liczy się także jej jakość. Ale to nie dziwi w typowo polskim kapitalizmie...

 

Mamy więc drogi za pół darmo, o jakości, jakiej można by się przy takich cenach spodziewać. I co z tego, że kolejne miliardy przesuwane są z kolei, na drogownictwo. Co z tego, skoro urzędy dbają jedynie o ilość, a nie o jakość? Co z tego, skoro samym inwestorom zależy jedynie na kontrakcie i transzach na konto?

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (20)

Inne tematy w dziale Polityka