Wojtek Wojtek
132
BLOG

Być jaroszem...

Wojtek Wojtek Polityka Obserwuj notkę 4

Moda na niejedzenie potraw z mięsa nie jest pomysłem nowym. Znana była już wiele lat temu i z tamtego okresu pochodzi taki żart:


- Co ja widzę ? Taki jarosz - a wcina potrawkę z zająca....

- Ależ tak. Przecież zające jedzą tylko kapustę...


Teraz znowu wraca się do koncepcji niejedzenia mięsa - ale już w trybie przymusu ekonomicznego. Nie mam nic do cudzej diety i mnie ona nie obchodzi. Są ludzie, którzy objadają się ślimakami, czy też różnymi sałatkami z roślin - ich prawo. Ale dlaczego musiałbym jeść te ślimaki czy żuć trawę, jeżeli mam inne upodobania ?


Tu warto jest wrócić pamięcią nieco w przeszłość. Lata 20. XX wieku to okres wielkiego głodu dla ogromnej rzeszy ludzi. To okres masowej migracji do Ameryki - także jest to skutek ogromnych trudności w zapewnieniu odpowiedniej ilości pożywienia dla rodziny. Ogromny zastój gospodarczy, wręcz kryzys gospodarczy spowodował masowe przemieszczenie dużej grupy ludności w inne obszary, ale także wyzwolił mechanizmy uzupełniające wadliwie funkcjonującą gospodarkę.

Jednym z wymiernych efektów tamtego czasu była II wojna światowa - kiedy to ograniczano wyżywienie osób zamkniętych w obozach do niewielkiej porcji zupy z brukwi z dodatkiem około połowy kilograma chleba i to bardzo złej jakości.

Tam eksperymentowano między innymi wyżywieniem bez nabiału i bez mięsa. Dotyczy to nie tylko niemieckich obozów zagłady na terenach zależnych przez administrację III Rzeszy Niemieckiej. Podobnie było i na terenach określonych jako Sybir - czyli miejsce zesłania ludności polskiej niewygodnej zbrodniczemu systemowi władzy pod przywództwem Józefa Stalina.

Tam również były ograniczenia w swobodzie miejsca pobytu, były wyznaczone zakresy zadań do wykonania i reżim w żywieniu zależnym od "wykonywania normy"... Można ograniczyć się do stwierdzenia - że "była wojna"... Ale przecież tę wojnę ktoś wywołał i wcale nie był to jakiś przypadek...

Gdy w roku 1945 zakończył się dramat II wojny światowej, rozpoczęły się zupełnie nowe problemy i jeżeli ktoś pamięta jeszcze lata 60. XX wieku - to jednym z problemów było zaopatrzenie ludności w mięso i jego przetwory...

Dzisiaj skłaniałbym się wytłumaczeniu tamtych niedoborów na rynku polskim polityką państwa zarządzanego przez Władysława Gomółkę - była to polityka eksportu wszystkiego, co w Polce można było wytworzyć bez oglądania się na społeczeństwo. Nie wierzę, że nie było czegoś na rynku. Jeżeli brakowało - to ktoś skrycie zagarnął dla siebie...

Mam też za sobą lekturę corocznie wydawanych "poradników gospodyni wiejskiej" - bardzo grubych książek o charakterze edukacyjnym. Nie powiem, że znam wszystkie, ale z mojej wiedzy takie kalendarze wydawano co rok i znajdowały się tam porady dla wszystkich grup społecznych.

Dzisiaj chciałbym przypomnieć porady kierowane dla młodzieży męskiej, w szczególności tej mieszkającej na wsi czy też w mniejszych miasteczkach...

Porady te dotyczyły umiejętności hodowli niektórych zwierząt. Polecano tam hodowanie na przykład królików. Porady dotyczyły budowy klatek oraz sposobów karmienia zwierząt z przeznaczeniem na potrzeby konsumpcyjne. W tamtym czasie  hodowla królików była łatwa w wykonaniu, bowiem te zwierzęta były odporne na warunki zimowe w polskich warunkach. Ich futro chroniło je przed zimnem i jeżeli królik był w klatce chronionej przed wiatrem, zwłaszcza zimnym wiatrem,  to jego futro stawało się gęste i puszyste. Stanowiło ono w pewnym sensie konkurencję dla innych zwierząt typowo futerkowych. Co prawda skóry królicze nie nadawały się na produkcję futer konkurujących z futrami z norek czy lisów, ale też były znacznie od nich tańsze...

Sierść królicza miała również znaczenie przy produkcji filcu - ten materiał był w tamtych czasach surowcem strategicznym - nie tylko jako surowiec do produkcji kapeluszy, ale także w przemyśle m.in. maszynowym - gdzie filcowe "języczki" pozwalały na doprowadzenie smarowania łożysk ślizgowych wielu różnych maszyn.

I w odróżnieniu od lisów czy norek - mięso królicze nadawało się na cele konsumpcyjne dla człowieka. W okresie powojennym, kiedy trzeba było starannie odbudowywać stada podstawowe dużych zwierząt hodowlanych - króliki charakteryzowały się ogromną płodnością a czas niezbędny do uzyskania postaci nadającej się do uboju nie przekraczał jednego roku...


image

https://www.kalendarzrolnikow.pl/upload//image/2019/01/image/hodowla_krolikow.jpg



No i żywienie tych zwierząt nie było trudne. Króliki doskonale hodowały się na paszy zielonej pozyskiwanej z koszenia łąk a na zimę wystarczało siano zgromadzone w sezonie letnim. Dodatkowym pokarmem tych zwierząt były marchew oraz burak pastewny a także suchy chleb. Króliki należą do grupy gryzoni i twarde, zeschnięte pieczywo doskonale nadawało się do ścierania ich zębów. I było też dodatkowym źródłem paszy.

Mięso królicze było doskonałym uzupełnieniem zaopatrzenia wynikającego z niewydajnego systemu zarządzania gospodarką państwa...


Innymi zwierzętami - do których  namawiano społeczeństwo - był drób - czyli kury, kaczki a nawet gołębie...

Tak - gołębie doskonale nadawały się do hodowli o charakterze sportowym. Hodowcy gołębi uczestniczyli w międzynarodowych konkursach przelotów tych ptaków a młode gołębie doskonale nadawały się do konsumpcji. Tu zasada była prosta - gołębie przed pierwszym wylotem z gniazda można było wybrać z gniazda i przeznaczyć do konsumpcji. Niestety, gołębi już latających nie można było spożywać z uwagi na ryzyko zakażenia się pasożytami, które często atakowały zwierzęta poruszające się swobodnie poza klatkami.


Współcześni politycy ulegają koncepcjom serwowanym przez różne sekty odżywiające się nie według tradycji, ale wzorując się na różnych pomysłach odwołujących się do emocji. Dlatego warto jest wrócić pamięcią do doświadczeń sprzed lat, by nie dać się zwieść pozorom czegoś lepszego...

Wojtek
O mnie Wojtek

O mnie świadczą moje słowa...  .

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka