Wiele lat temu po raz pierwszy stanąłem w obliczu zabicia zwierzęcia i rozbioru mięsa. Problem był w tym, że był to już chłodny, jesienny dzień a praca wymagała częstego moczenia rąk. Dodam, że wiejski rozbiór mięsa z zasady odbywa się na wolnym powietrzu. Miałem bardzo wrażliwą skórę, która - nie wycierana po zwilżeniu wodą - w ciągu kilku godzin stawała się strasznie chropowata.
I tu zaskoczyła mnie rzeczywistość. Fakt, ręce co raz trzeba było zmywać z uwagi na krew zwierzęcia i mycie kolejnych porcji mięsa.
Następnego dnia zbudziłem się z niepokojem, bo zazwyczaj nawet po pływaniu w rzece, skóra na zewnętrznej części dłoni piekłą mnie niesamowicie. Tym razem nic takiego nie miało miejsca. Okazało się, że tłuszcz zwierzęcy, który miał kontakt ze skórą moich rąk, tak podziałał na skórę, że ta nie popękała pozostawiając na długo chropawą powierzchnie naskórka.
Zaskoczony takim działaniem naturalnego tłuszczu zwierzęcego .co jakiś czas ponawiałem doświadczenie - ale tym razem z wykorzystaniem smalcu wytopionego ze słoniny wieprzowej. Brałem w ręce około pół łyżeczki smalcu i rozcierałem go w dłoniach. Nawet, jeżeli był wyciągnięty z chłodziarki, pod wpływem ciepła dłoni błyskawicznie roztapiał się i dawał wchłonąć się skórze rąk. W ten sposób po krótkim czasie pozbyłem się problemu znanego jako "spierzchnięta skóra".
Przez przypadek dokonałem też innego odkrycia. Którejś zimy moje piękne skórzane rękawicepozostały mokre w kieszeniach kurtki. Na drugi dzień stanowiły obraz nędzy i rozpaczy - trwale zagniecione i zeskorupiałe - bo zapomniałem osuszyć je po zabawie w rzucanie się śnieżnymi kulkami. Postanowiłem zaryzykować i uratować zniszczone rękawice. Przypomniałem sobie o doświadczeniu ze smalcem. Z trudem ubrałem rękawice na dłonie i starannie wtarłem w ich skórę niemałą ilość smalcu - któy był wchłaniany przez wysuszoną skórę rękawic.
Po krótkim czasie smalec tak natłuścił rękawice, że nadawały się do dalszego użycia i służyły mi jeszcze bardzo długo.
Innym razem nieszczęście dotknęło moich zimowych, skórzanych butów. Niewiele myśląc - wziąłem się na sposób wykorzystania smalcu a był w domu słoik przechowywany przez wiele miesięcy. mimo, że sam smalec zestarzał się - wykorzystałem go do napastowania nim moich skórzanych butów, które po przemoczeniu w czasie jakiejś wędrówki po mokrej trawie przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Po kilku godzinach buty (jeszcze ze skóry naturalnej) odszyskały swoją urodę i miękkość.
Pomny tych doświadczeń, zawsze w przypadku dolegliwości skóry staram się używać naturralnego tłuszczu zwierzęcego - najchętniej w postaci smalcu - jako lekarstwo na podrażnioną skórę. Okazuje się, że ten tłuszcz potrafi zregenerować nie tylko stare, zniszczone buty czy rękawice. Wytopiony ze smalcu tłuszcz bez dodatków smakowych oraz bez dodatków soli świetnie sprawdza się w przypadku dolegliwości skóry oraz paznokci.
Zastanawiam się, dlaczego odchodzimy od naturalnych substancji nanych od dziesiątków pokoleń. Może warto wrócić do spostrzeżeń i sprawdzonej wiedzy o naturalnych metodach pozbywania się różnych dolegliwości. Smale - ten wytopiony bez dodatków z ziół, czy solonej cebuli, zdaje egzamin w przypadku przechnięcia skóry na stopach i w krótkim czasie przywraca im zdrowy wygląd oraz liwkiduje bolesne nawet spękania skóry. Regeneruje zniekształcone paznokcie....
Inne tematy w dziale Rozmaitości