Zwłaszcza po roku 1980 zaczęły pojawiać się w opinii publicznej informacje dotyczące sposobu utylizacji środków trujących przejętych przez wojska radzieckie i polskie, a pozostawionych przez oddziały niemieckie. Te trujące gazy bojowe zostały magazynowane na barkach i zatopione w wodach Bałtyku. W tamtym czasie było to jedyne sensowne zabezpieczenie trucizn przed dostępem osób trzecich.
Mijały lata i beczki, w których te substancje przechowywano, ulegały korozji. Dzisiaj zaczyna ujawniać się problem utylizacji ryb skażonych tymi środkami.
Sprawa jest o tyle prosta, że ryby żerujące przy dnie padają ofiarą uwalniających się substancji trujących. Niestety, za jakiś czas pojawią się całe plaże z wodą zawierającą ślady substancji toksycznych...
Czy można skutecznie zneutralizować te pozostałości z okresu II wojny światowej ?
Trzeba tutaj podejmować decyzje i prawne, i polityczne. Przecież ktoś produkował te substancje na zamówienie rządowe... Trzeba zastanowić się, kto zlecił produkcję środków toksycznych. To on powinien pokryć koszty neutralizacji... albo jego następca prawny...
Problem jest otwarty. Ktoś skaził środowisko nie tylko błędną produkcją, ale też wadliwym zabezpieczeniem tych substancji przed ich użyciem przeciwko ludzkości...
Tak więc musi to być solidarna współpraca państw biorących udział w likwidacji poniemieckich środków bojowych a sam truciciel powinien pokryć znaczną część tych kosztów.
Tu należy przywrócić pamięć tożsamości narodowej i sposobu wyłonienia przywódcy w roli wodza...
więcej:
http://fakty.interia.pl/polska/news-ekologiczna-bomba-na-dnie-baltyku-wylawiaja-owrzodzone-ryby,nId,2554935
http://www.gp24.pl/aktualnosci/a/zatoka-pucka-pelna-chorych-ryb-rybacy-bija-na-alarm-a-ministerstwo-zleci-kontrole-wideozdjecia,12684325/
PS
w morzu zatopiono nie tylko bojowe środki trujące. Na dno morza trafiły także ogromne ilości pocisków...
