On sam o sobie:
"Mimo kilku prób nacisku ze strony Służb Bezpieczeństwa, współpracy z nią nie podjąłem. Nie przekazałem żadnego raportu, ani innych informacji oczekiwanych przez Służbę Bezpieczeństwa. Nikogo nie zadenuncjowałem, nikomu nie wyrządziłem żadnej krzywdy".
Jego reprezentant o nim:
"Nie był agentem, pod wpływem szantażu zmuszono go do podpisania dokumentu, ale nie podjął żadnych działań. Wystąpimy na drogę sądową.."
Sakiewicz o nim na blogu w Salonie24:
"W IPN zachowało się 88 stron dokumentów. Solorz został zwerbowany 18 października 1983 r. Podpisał umowę o współpracy ze służbą wywiadu PRL. Współpracę zerwała SB w czerwcu 1985 r., gdy Solorzem zainteresowała się zachodnioniemiecka policja. Z prawie dwuletnich spotkań z Solorzem zachowały się raporty oficerów SB. W początkowej fazie współpracy SB uważała go za cenne źródło informacji."
(Aktualizacja) Tajne spec. znaczenia
"Podczas spotkania odebrano informacje dotyczące ks. Stanisława Ludwiczaka - kapelana sekcji polskiej Radia Wolna Europa, Polskiej Misji Katolickiej w Monachium i jej szefa ks. Jerzego Galińskiego oraz działalności bawarskiego komitetu "Solidarności". [..] akceptuje przydzielone mu od realizacji zadania, wykazując również niekiedy własną inicjatywę (np. próba wejścia w kontakt z ks. Ludwiczakiem)."
Można w zasadzie pozostawić to bez komentarza, bo akta mówią same za siebie. Nieodparcie nasuwa się spostrzeżenie - skąd my to znamy? Po raz kolejny mieliśmy bowiem do czynienia z wypieraniem się współpracy ("tylko coś podpisałem") i osłabianiem swojej roli jako tajnego współpracownika SB. Warto jednak zwrócić uwagę, że kłamstwa dotyczące wymuszonej szantażem współpracy z SB zostały tutaj dodatkowo wsparte prawdziwym szantażem procesowym wobec tych, którzy o tym ośmielili się wspomnieć w mediach lub zamierzaliby to uczynić w przyszłości. A to już jest groźne i godzi w fundamenty demokratycznego państwa. Szantaż, mający zamknąć usta niezależnej prasie, nie okazał się na szczęście skuteczny, mimo, że groźby procesowe pochodziły od osoby, której zasoby finansowe szacowane są na 2 miliardy dolarów i która dysponuje jednym z najpotężniejszych mediów w Polsce.
Dzisiejsza "Gazeta Polska" przynosi kolejny dowód na to, że oligarchom się nie kłania, w szczególności tym kablującym do bezpieki. Współpraca właściciela Polsatu z SB rzuca też nowe światło na to, w jaki sposób szemrane osoby mogły osiągnąć tak ogromne wpływy i pieniądze. A może faktycznie lepiej było spalić te wszystkie teczki, żeby żyć w błogiej nieświadomości..
Inne tematy w dziale Polityka