Porażające jest, że do walki politycznej można wykorzystać nawet śmierć. Samobójstwo Barbary Blidy zostało zinstrumentalizowane przez opozycję, w tym przez Jej partyjnych kolegów, oraz przez niektórych publicystów do ataków na.. rząd lub nawet na całą IV RP, która rzekomo za tę tragedię ponosi odpowiedzialność. Zaczęło się od snucia zaraz po tragicznym wydarzeniu teorii spiskowych o rzekomej „strzelaninie” czy „szamotaninie”, gdy jeszcze cały przebieg zdarzenia nie był z przyczyn obiektywnych odtworzony. Rzecznik ABW oraz ministrowie udzielali na gorąco niepełnych lub różniących się w szczegółach wypowiedzi, ale przecież każdy dziennikarz i polityk zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że do poznania ostatecznej wersji niezbędne jest przesłuchanie uczestniczących w przeszukaniu funkcjonariuszy ABW oraz dokonanie sekcji zwłok, co przecież zajmuje trochę czasu. Rząd PiS jednak na to nie zasługiwał, bo już w kilkadziesiąt minut po tragicznej śmierci byłej posłanki SLD rozpoczęła się polityczna batalia.
Jednym z bardziej chwytliwych haseł, obok „krwi na rękach IV RP”, było rzekome „zaszczucie byłej Posłanki przez ABW”. Zarzut kuriozalny, bo przeszukanie i próba zatrzymania były wynikiem toczącego się od dłuższego czasu śledztwa, w którym przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Poza tym o zatrzymaniu decyduje prokurator, a nie ABW, a Barbara Blida nie została nawet skuta kajdankami. O jakim szczuciu więc mowa? Pojęcia nie mam, tym bardziej, że ostatnią wytoczoną przez opozycję bronią była zbytnia.. miękkość działań ABW(!). Niewykluczone, że wypadki mogłyby się potoczyć inaczej, gdyby Barbarze Blidzie założono kajdanki. Jak jednak pogodzić takie działanie z trwającą od kilku tygodni akcją propagandową, której motywem przewodnim jest to, że zakładanie kajdanek komuś, kto nie jest bandytą, to przecież oznaki państwa policyjnego, pogwałcenie praw obywatelskich itd. itp. Przez wiele dni potępiano funkcjonariuszy przeprowadzających zatrzymanie ordynatora ze szpitala MSW za to, że w miejscu publicznym założyli lekarzowi-łapówkarzowi kajdanki. A na dodatek śmieli wszystko filmować. W przypadku Barbary Blidy nie było ani kajdanek, ani filmu. Salon dopiął zatem swego, a mimo to na rząd posypały się gromy. „Zatroskani” losami demokracji niech się wreszcie zdecydują na którąś wersję, a nie kompromitują się zmianą poglądów o 180 stopni co kilka tygodni.
Znamienne jest, że w wyniku tej batalii dyskusja schodzi z rzeczywistych przyczyn targnięcia się na życie byłej minister na to, dlaczego ABW nie była w stanie przeszkodzić samobójczyni w dokonaniu swego ostatniego dzieła. To, co najważniejsze w całej sprawie, jak zwykle dla salonu jest najmniej istotne, jeśli oczywiście nie może być wykorzystane przeciwko PiS-owi. Nie wiem zresztą, czy ustawa o policji itp. służbach precyzuje dokładnie kwestie zatrzymania, ale moim zdaniem to, że razem z Blidą w łazience była także funkcjonariuszka ABW było wystarczającym zabezpieczeniem. Spełniający swoje obowiązki funkcjonariusze ABW nie powinni ponieść żadnej odpowiedzialności za to tylko, że ktoś w ich obecności targnął się na swoje życie.
Niech odpowiedzialność poniosą natomiast ci, którzy faktycznie się do tego przyczynili, czyli przede wszystkim ci, co stworzyli sieć mafijnych powiązań związanych z handlem węglem i okradli społeczeństwo na wiele milionów złotych. A także ci, którzy na takie przekręty przymykali oczy, bo także czerpali z nich korzyści, czyli m.in. politycy lewicy. Nad czystością swojego sumienia niech zastanowią się również ci, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, aby osłabiać rząd i podległe mu służby. "Państwo policyjne" nie może być po kilku tygodniach oskarżane o zbytnią miękkość działań..
Inne tematy w dziale Polityka