don_samael don_samael
18
BLOG

Ile Pomnika w Muzeum?

don_samael don_samael Polityka Obserwuj notkę 4

Odwiedziłem parę dni temu po raz drugi w życiu Muzeum Powstania Warszawskiego. Nie będę tu rozwodził się nad jego merytoryczną zawartością ani nad formą prezentacji zgromadzonych zbiorów. Tym co mnie zastanawia od czasu pierwszej mojej wizyty - wówczas w ramach "pracy domowej" na seminarium o pamięci społecznej - to kontrowersja zawarta w tytule niniejszej notki.

Wydaje mi się, że od Muzeum skłonni jesteśmy oczekiwać wielostronnego naświetlenia pewnego problemu, zebrania jak największej ilości różnych świadectw, interpretacji, źródeł, połączenie ich według pewnego - jest to nieuniknione - klucza i skłonienie odbiorcy do refleksji niepozbawionej pierwiastków wątpliwości i krytyki. To raczej wznosząc i oglądając Pomnik oczekujemy większej klarowności przekazu, potępienia jednej i uwznioślenia innej idei/osoby etc.

Oczywiście, ta dychotomia nie jest doskonała i należy ją w dużej mierze traktować modelowo. W przypadku takiego przybytku jak muzeum PW nie da się uniknąć pewnej pomnikowości, bo sam fakt stworzenia takiej instytucji po tylu latach stanowi już obelisk i narzędzie pewnej polityki historycznej. Prawdziwym problemem jest tu kwestia: czy nie za dużo Pomnika w tym Muzeum?

Muzeum PW prezentuje odbiorcom wizję powstania, które nazwałbym "junacką". Jest tu uwznioślenie odważnej, bohaterskiej walki na barykadach, poświęcenia, patriotyzmu. Są uśmiechnięci młodzi ludzie idący ze zdobyczną bronią na ciężki bój, dzielni cywile, mądrzy dowódcy. Powstanie jest tu czymś jednoznacznie chwalebnym i jednocześnie - czymś koniecznym, oczywistym. Tu właśnie mamy Pomnik.

Problem w tym, że obok tej wizji, w muzeum (tym konkretnym) nie ma żadnej innej. Kładąc nacisk na pomnikowość twórcy zapomnieli o czymś równie ważnym - o refleksji. Nie ma w MPW pytań o sens powstania, o to czy cena, jaką przyszło zapłacić miastu nie była zbyt wysoka. Gigantyczne cierpienia ludności - nie będę tu przecież wnikał w szczegóły JAKIE cierpienia - są jakby wstydliwe zepchnięte na margines, tak jakby mówiono nam: na wojnie jak na wojnie. Wreszcie -> co jest już skandalem, nie ma, wśród relacji i dokumentów, ani jednego fragmentu prozy Mirona Białoszewskiego. Wygląda na to, że przerażenie zagubionego cywila (czy każdy musi być bohaterem?) nie wpasowuje się w ułańską, "junacką" wizję Powstania.

To jest mój podstawowy zarzut wobec muzeum. Ono nie prowokuje do myślenia, do postawienia sobie pytania - czy było warto? Powstanie, jak wspomniałem, jest tu czymś OCZYWISTYM. A czy takie było? Czy Powstanie to byli tylko ci młodzi bohaterowie idący z butelkami i benzyną na czołgi, czy Powstanie to tylko - autentyczny układ eksponatów w jednej z sal - Chrystus błogosławiący zdobyczny oręż?

Ja po wizycie w MPW zacząłem się, paradoksalnie, nad tym zastanawiać. Ale obawiam się, że nieco wbrew, nieco na przekór twórcom ekspozycji.

don_samael
O mnie don_samael

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka