dorola dorola
189
BLOG

Spółdzielnia Pracy Socjalistycznej: „Jedność, 100% Normy”

dorola dorola Polityka Obserwuj notkę 4

 

Czytam sobie, oglądam i słucham  opinii, głosów ekspertów i komentatorów, nawołujących i apelujących o „jedność w narodzie”.
Nie mam pojęcia skąd, po 20 latach upadku komuny, taka straszliwa, dramatyczna tęsknota za tym, żeby ni stąd ni zowąd, CAŁE społeczeństwo miało to samo przeżywać tak samo? Skąd szalony pomysł, że dziś wszyscy- starzy, młodzi, wykształceni lub nie, właściciele, rolnicy, bezrobotni, matki, studenci, etc., etc. powinni być zjednoczeni i jednomyślni, a podziały, jeśli już być muszą, mają mieć właściwie charakter kosmetyczny?
 
Nastała jakaś mania apoteozy jedności, jakby była najwyższą możliwą wartością społeczną. A niby czemu?
Wolna Polska faktycznie miewała paroksyzmy jednościowych uniesień, a w każdym razie tak to wyglądało, przynajmniej z wierzchu. Pierwszą okazją była śmierć JPII, drugą oczywiście katastrofa smoleńska.
Znamienne, że w obu wypadkach okazja jest smutna, żeby nie powiedzieć, tragiczna, w obu sytuacjach mamy wielodniowe spektakle telewizyjne i możliwość demonstrowania żałoby na każdy możliwy sposób, przy czym dość zabawnym elementem – zabawnym bo już nazbyt widocznym- jest szantaż:  kto nie płacze nie jest Polakiem, hop hop hop, trawestując popularną przyśpiewkę skinolsko- naziolską.
 
Tymczasem, wg mnie, nawet chwilowy wzrusz, chwilowy, przy czym nie oznacza to nieautentyczny, także wynika z różnych postaw, okazywany bywa różnie i trwa niekoniecznie tyle samo czasu, ma też różny stopień intensywności. Zaś czasem, mimo zbiorowych cierpień, po prostu nie występuje.
I bardzo dobrze!
 
Ale nie, nie bardzo. Trzeba się koniecznie pomartwić, że pod pałacem prezydenckim, zamiast demonstrować zdrową narodową jedność, nagle spotykają się dwie skrajne grupy, o różnych poglądach i na dodatek różnie te różnice okazują……Zgroza, co?
Ja się raczej martwię o stan umysłowy tych wszystkich komentatorów, którzy chcieliby, żeby powiedzmy studenci czy licealiści, generalnie dość wyluzowana młodzież, urodzona w wolnym kraju, miała mieć podobne poglądy z 60-latkami, wychowanymi w komunie, dla których często jedynym wolnym miejscem był 20 lat temu kościół katolicki!
Czemu niby retoryka Pis ma trafiać do wszystkich, co ma wspólnego Macierewicz z rozumem i jak pogodzić propozycję niebywale paskudnego obelisku z estetyką i zdrowym rozsądkiem?
Z drugiej strony, czemu urzędowy optymizm Platformy ma trafić na podatny grunt u bezrobotnego, rencisty, emeryta, dla którego niespecjalnie istnieją jeszcze szanse na dorobienie się, czy realną zmianę. Trudno, żeby gorliwy katolik doceniał pomysły Palikota, zwłaszcza ten w rodzaju Terlikowskiego.
 
Ale to wszystko jest jak najbardziej normalne. Jest normalne w demokracjach, że ludzie się od siebie różnią, to nie tylko standard demokracji, to jej wartość. Nie bez powodu to w totalitaryzmach naród ma być jednorodny, homogeniczny, jednomyślny.
To normalne, że różnice okazywane są nieraz dość gwałtownie, że tworzą się najrozmaitsze podziały, tak jak rozmaite są potrzeby, to naturalne również, że nie wszystkie potrzeby mogą być spełnione, najczęściej z powodów ekonomicznych, ale  nie tylko- a to wywołuje i protesty i frustrację, a nierzadko i agresję.
To absolutnie zwyczajne i nie ma w tym nic złego.
Ostatecznie, nie po to dziś skłócona "Solidarność" walczyła o pluralizm, żeby dziś się na niego obrażać i wygrażać tym, którzy mają inne zdanie?
Oczywiście, dobrze by było, gdyby różnice wyrażać w sposób możliwie cywilizowany, nie skłócać ludzi celowo, nie manipulować faktami, umieć czasem docenić historię i udział w tej historii kolegów nie po partyjnym kluczu. Byłoby dobrze, ale widocznie to na dziś jeszcze niemożliwe, a nad tym, co niemożliwe nie ma się specjalnie co zastanawiać.
Widocznie to część schedy po komunie, ta chęć posiadania wroga i na wrogu budowanie własnej pozycji, pewnie miną jeszcze ze dwa pokolenia, zanim się ten styl wykruszy. Tego się nie ominie, jak chorób wieku dziecięcego.
 
I na tym właściwie miałam skończyć, gdybym nie natknęła się na apel w obronie Janiny Jankowskiej, apel na Salonie, podchwycony na Kontrowersjach, bardzo, doprawdy, wzruszający.
 
Jest oto bowiem dziennikarka, poglądów nieważne jakich, wywalana z uczelni, za wzmiankowane poglądy. Problem polega jednak na tym, że uczelnia prywatna ma prawo mieć i krzewić poglądy jakiekolwiek chce, chyba że są prawnie zakazane.
Jeśli władze tej uczelni chcą powiedzmy przyciągać studentów lewicowych, a na zajęciach rozprawiać o Naomi Klein, to wykładowca o poglądach prawicowych będzie tam po prostu zbędny. Jeśli ktoś założy sobie uczelnię katolicką, to nie zatrudni na niej działacza gejowskiego, choćby miał tytuł profesora, no w każdym razie jeszcze nie w Polsce. Na zgniłym Zachodzie jest wiele ośrodków akademickich i całkiem sporo z nich ma określoną markę sympatii politycznych czy światopoglądowych. Również tą marką kierują się kandydaci na studia i idą tam, gdzie im bliżej ideologicznie. Czy coś w tym złego? Nie!
 
 
Złe jest natomiast to, że my dziś tak bardzo boimy się różnić, że w imię niewiadomo czego pragniemy stworzyć sztuczną jedność. Być może było to potrzebne 20, 30, 40 lat temu, wtedy był faktycznie jeden wspólny wróg, wobec którego warto było pokazać siłę jedności, choćby złudnej. Ale dziś?
Po co to komu, do czego ma się przydać? Gdyby ktoś wiedział, może zechce się podzielić.
 
dorola
O mnie dorola

włażę między wrony, ale nie kraczę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka