Kryminologia uczy, że jedną z metod szukania sprawcy przestępstwa, jest znalezienie motywu i odpowiedź na pytanie "kto na tym zyskał". W przypadku odmowy emisji reklamy "Solidarni 2010" zgodnie przez TVP, TVN i Polsat mamy do czynienia z jawnym ograniczeniem wolności słowa. A ta jest zagwarantowana nie tylko konstytucją ale i konwencjami, które podpisała Polska.
Motyw? Zablokowanie przeniknięcia do świadomości widzów wydarzeń z 10 kwietnia i kolejnych dni, które rozegrały się pod Pałacem Prezydenckim.
Kto zyskał? Środowiska powiązane z lewicową Gazetą Wyborczą, w szerszym kontekście partie i grupy interesu.
Dla mnie najciekawsze wydaje się być pytanie - kto zdecydował (jakie osoby z imienia i nazwiska), że tego filmu nie można reklamować. Jest to bardzo interesujące, bo są to osoby, które mają ogromny wpływ na Polskę, na rzeczywistość medialną.
To, że oprócz rzeczywistości medialnej jest jeszcze Polska, które nie widać, to oczywiste. Nie martwię się więc o brak tej reklamy, bo kto będzie miał wiedzieć, ten się dowie i kupi Rzeczpospolitą z filmem. Siła szeptanego przekazu jest ogromna i samo zablokowanie reklam spowoduje, że dowie się o tym bardzo dużo osób. Zgodnie z klasykiem, jeśli jesteś zadowolony, powiesz o tym 3-7 osobom. Jeśli jesteś niezadowolony, podzielisz się tym z 30 i więcej osobami.
Można więc powiedzieć, że cenzura, którą wprowadzono, zadziała na korzyść filmu. Ciekawe, czy tematem zainteresują się wszyscy krzykacze i specjaliści od "wolności słowa" w Polsce. Może jakiś protest odpowiednich środowisk? Helsinska Fundacja albo coś podobnego? Nie, nie jestem naiwny. Śmieję się sam z siebie i swoich pomysłów.
Inne tematy w dziale Polityka