E.B E.B
586
BLOG

Czyja będzie Polska?

E.B E.B Polityka Obserwuj notkę 66

Erek przypomniał rocznicę śmierci "Inki". Napisałam o Niej kilka notek ale przypominania postaci tej niezwykłej dziewczyny nigdy dość. Dzisiaj szczególnie ważne jest pokazywanie postaw ludzi "czasu honoru".


"Inka” jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych Żołnierzy Wyklętych, ale takich było wielu. Jest symbolem pokolenia Kolumbów, którzy utożsamiali  swoim życiem i realizowali  w rzeczywistości piękne polskie hasło: Bóg, honor, Ojczyzna.


Moja fascynacja „Inką” jest jednocześnie fascynacją całym tym niezwykłym pokoleniem, wychowanym przez II RP, ledwie raczkujące polskie państwo po latach zaborów. Wystarczyło 20 lat niepodległości by ta prawdziwie polska dusza zdążyła się narodzić.

Jakże bardzo się boją dzisiaj jej odrodzenia ci, którzy tu przyszli w 1945 roku i przynieśli swoje bezprawie, obłudę i kłamstwo. Pokłosie haniebnych decyzji w Jałcie i Poczdamie trwa do dzisiaj. To dlatego tak trudno Polakom wyrwać się z łap manipulatorów, zobaczyć rzeczy takimi jakie są, podnieść głowę i zacząć się zachowywać jak trzeba.


Pytanie czyja będzie Polska, które postawił w ciemną noc teczek 4 czerwca 1992 roku premier Jan Olszewski,  jest wciąż aktualne. Wojna o to trwa i ma się w najlepsze.  Dzisiaj  też musimy wybierać i stawać po którejś ze stron. Historia oceni to właściwie. Istnieje sprawiedliwość dziejowa. Jest miejsce dla katów, zdrajców i ludzi prawych.

I my dzisiaj też możemy "zachować się jak trzeba".


A poniżej wspomnienie o "Ince" i Jej historia.


Urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Głuszczewina k. Narewki w pow. Bielsk Podlaski. Ojciec był leśnikiem. Za udział w organizacji patriotycznej aresztowany przez władze carskie i zesłany w głąb Rosji, skąd wrócił dopiero w 1926 r. W rodzinie żywe były tradycje patriotyczne, które w czasie II wojny wyznaczyły drogę całej rodziny.

Ojciec został ponownie wywieziony w głąb Rosji przez NKWD, po zajęciu terenów na których mieszkali przez Sowiety. W 1941r dostał się do armii Andersa. Zmarł na skutek ciężkich przeżyć w Teheranie, gdzie znajduje się jego grób.

Matkę zamordowali Niemcy w 1943r za udział w konspiracji AKowskiej.

Danutą i jej dwiema siostrami opiekowała się babcia.


Nie miała nawet 16 lat kiedy składała przysięgę wstępując do Armii Krajowej. Jej działalność konspiracyjna nie ustała wraz zakończeniem II wojny światowej – kontynuowała ją jako sanitariuszka w oddziałach tej części brygady wileńskiej AK, która nie chciała złożyć broni. Dowódcą był major Zygmunt Szendzielarz, ps. „Łupaszko”, legendarny żołnierz podziemia antykomunistycznego.

Wpadła 20 lipca 1946 r. w „kocioł” w Gdańsku. Mimo okrutnych tortur nie powiedziała nic swoim oprawcom.

Dwa tygodnie później stanęła przed sądem, który pod przewodnictwem mjr. Adama Gajewskiego skazał ją na karę śmierci. Prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Pod podaniem o łaskę nie ma podpisu Inki. Nie chciała podpisać się pod dokumentem, w którym oddział, do którego należała nazwano bandą. Czekając na egzekucję, która odbyła się po czterech tygodniach, zdążyła wysłać znany dzisiaj chyba wszystkim gryps:

”Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.


Sprawca tego sądowego mordu prokurator Wacław Krzyżanowski, domagający się dla nieletniej Inki kary śmierci, został w III RP uniewinniony!!!

Naczelnik wydziału UB w Gdańsku w czasie  gdy zamordowano „Inkę” Józef Bik, który uchodził za wyjątkową kanalię nawet wśród swoich kolegów "z resortu”, zmienił nazwisko na Bukar, potem Gawerski, a w roku 1968 wyjechał do Szwecji i tam przedstawił się jako ofiara polskiego antysemityzmu.

IPN szukał Bika i pewnie by go nie znalazł, gdyby w roku 2003 nie wpadł on na pomysł napisania do IPNu z żądaniem potwierdzenia mu lat pracy w UB (1945-1953), bo wtedy dostałby wyższą emeryturę. Poza pismem do IPN złożył też pozew do Sądu Okręgowego w Katowicach o “rewaloryzację” renty!


W latach 90-tych wyrok na "Inkę" został unieważniony jako akt represji i zbrodnia komunistyczna.

16 września 2012r. popiersie „Inki”,dłuta salezjanina, księdza Leszka Kruczka zostało odsłonięte w Alei Wielkich Polaków krakowskiego parku im. doktora Henryka Jordana, obok popiersi wybitnych oficerów AK i Wojska Polskiego: generałów Andersa, Okulickiego, Fieldorfa-Nila, rotmistrza Pileckiego i wielkich Polaków jak Zbigniew Herbert.

 „Z punktu widzenia sowieckich interesów w Polsce była winna, bo przeciwstawiała się wizji Polski jako dominium sowieckiego i tzw. „nowej rzeczywistości”- powiedział podczas uroczystości Piotr Szubarczyk z Gdańskiego Oddziału IPNu.

Kilka miesięcy później popiersie „Inki” stojące w Alei Zasłużonych Polaków w krakowskim Parku Jordana zostało zdewastowane.

Przez nieznanych sprawców.


Szokujące zdjęcia zamieścił na stronie portalu „W Krakowie i nie tylko…” ich autor Józef Wieczorek. Widać na nich pomazany farbą posąg „Inki”. Farbą oblano także postument, na którym wypisane są słowa „Zachowałam się jak trzeba…” - słowa, którymi „Inka” wytłumaczyła, dlaczego nie chciała prosić o akt łaski prezydenta Bieruta.


"Inka" zginęła razem z Feliksem Selmanowiczem ps. Zagończyk. On również był niezwykłą postacią. 


Mając 15 lat uciekł z domu, żeby bronić Wileńszczyzny i Polski przed zbliżającymi się bolszewikami. Dostał się do Samoobrony Wileńskiej pod komendę Jerzego Dąbrowskiego, zasługując sobie już wtedy na pochwałę. Potem był w Korpusie Ochrony Pogranicza, elitarnej formacji, specjalnie szkolonej. Był też prawdopodobnie współpracownikiem Oddziału II Sztabu Wojska Polskiego. Ożenił się, urodził mu się syn, w tym samym roku 1928, w którym urodziła się „Inka”. Do tego syna, godzinę przed śmiercią napisał piękny list, który zachował się w archiwach bezpieki, ale nie został dostarczony rodzinie. Słowa, które skierował do swojego syna: „ bądź dobrym Polakiem, kochaj Polskę” i „to, co zostawiam najdroższego na tej ziemi, to Ty i Polska ” mówią wiele o ludziach tamtego pokolenia, dla których Polska i rodzina, to jedno.

Zginęli razem, wznosząc okrzyk : „Niech żyje Polska”. Żołnierze KBW wykonując wyrok strzelali do „Zagończyka”, do „Inki” nie mieli sumienia. Nie była nawet draśnięta. Zabił ją dowódca żołnierzy z własnej broni.

Zakopani w nieznanym miejscu, skazani na niepamięć, zostali odnalezieni na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, dzięki pracy zespołu pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka.  Historię "Inki" i "Zagończyka", ich ostatnie godziny życia poznaliśmy dzięki wysiłkom Piotra Szubarczyka z gdańskiego IPN, który odnalazł świadków tych wydarzeń, m.in. księdza obecnego przy ich śmierci.


Po 70 latach, w 2016 roku,  doczekali się chrześcijańskiego pogrzebu, w obecności całego Majestatu Rzeczpospolitej i wielu Polaków z kraju i zagranicy, również śledzących transmisję telewizyjną. Polska się wreszcie o nich upomniała. 

Obecny na pogrzebie szczątków Inki i Zagończyka prezydent Andrzej Duda powiedział, że tym pogrzebem została przywrócona godność państwu polskiemu.


A to piosenka „Inki”, którą śpiewała tuż przed swoim aresztowaniem, w mieszkaniu sióstr Mikołajewskich w Gdańsku-Wrzeszczu przy ul. Wróblewskiego 7:




Wojna o Polskę wciąż trwa. Dzisiaj każdy z nas może "zachować się jak trzeba" a historia nie wymaga od nas aż takiego  bohaterstwa. Wymaga tylko przyzwoitości. 

Bo jak przestrzegał Stanisław Staszic:


„Paść może i naród wielki, zniszczeć tylko nikczemny”. 



Relacja ks. Mariana Prusaka, który pobłogosławił idącym na śmierć "Ince" i " Zagończykowi":


"Była to moja jedyna posługa przy egzekucji. Kiedy znalazłem się w więzieniu [na Kurkowej], siedziałem może godzinę w odosobnieniu. Potem po mnie przyszli - cały czas przeżywałem to, co za chwilę miało się wydarzyć. Oddziałowy zaprowadził mnie najpierw do tego pana [Feliksa Selmanowicza]. Kiedy wszedłem do celi, widziałem przeraźliwy smutek w jego twarzy. Pierwsze słowa, z którymi się do mnie zwrócił, brzmiały: - No tak, jednak nie skorzystano z prawa łaski... - Wyspowiadałem go. Był spokojny. Może tylko taił zdenerwowanie, ale na zewnątrz nie było tego widać. Przez cały czas dokuczała mi świadomość, że mogą nas obserwować przez wizjer.

 

Potem przeprowadzono mnie (nie wiem jak, gdyż byłem zbyt oszołomiony) do celi, w której na śmierć czekała młoda, szczupła dziewczyna [Danka Siedzikówna] w letniej sukience. Przyjęła mnie nadzwyczaj spokojnie, wyspowiadała się, a potem wyraziła życzenie, żeby o wyroku i o śmierci powiadomić jej siostrę. Mówiła to ciągle tak, jakby się nadal spowiadała. Czuliśmy, że możemy być obserwowani. Podała mi adres w Gdańsku Wrzeszczu, przy Politechnice, ulica Własna Strzecha. Nie mogłem nic zapisać, starałem się zapamiętać ten adres. Jednocześnie powiedziała mi, że wysłała kartkę z zawiadomieniem, ale nie wie, czy ona dojdzie. Nie mówiła nic więcej, na nic się nie skarżyła.


Twarz dziewczyny pamiętam jak przez mgłę; twarz mężczyzny zapamiętałem dobrze. Był taki zamknięty w sobie, napięty, głęboko przeżywał zbliżającą się śmierć. "Inka" nic nie mówiła. Może gdybym był lepiej przygotowany i zapytał o coś... Ale dla mnie to było zupełnie nowe doświadczenie; nie wiedziałem, jak się zachować... Później sprowadzili mnie na dół, tam gdzie byłem poprzednio. Znowu czekałem, może z godzinę? Człowiek w takich sytuacjach nie ma poczucia czasu. Była noc. (Gdy siedziałem w więzieniu, mówiono mi, że wyroki wykonywano w nocy, nie rano). W końcu poprowadzono mnie schodami, jakby do piwnicy (zejście było dosyć ciasne).

 

Oni już tam byli. Zdaje się, że w kajdankach albo z zawiązanymi rękami. Sala była niewielka, jak dwa pokoje. Miałem krzyż, dałem go do pocałowania. Chciano im zawiązać oczy, nie pozwolili. Obok czekała zgraja ludzi, tak że było dosyć ciasno. Był wojskowy prokurator(1) i pełno jakichś młodych ubowców. Ustawiono nieszczęśników pod słupkami. W rogu był stolik, gdzie prokurator odczytywał uzasadnienie wyroku i sąd dał rozkaz wykonania egzekucji. Była taka jakby wnęka, chyba czerwona nieotynkowana cegła, były słupki do połowy człowieka. Postawiono ich przy nich, nie pamiętam, czy ich przywiązano. Ci, którzy tam stali, nie uszanowali powagi śmierci. Obrzucili skazańców obelżywymi słowami, a prokurator odczytał uzasadnienie wyroku i poinformował, że nie było ułaskawienia. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!". W tym momencie skazani krzyknęli, jakby się wcześniej umówili: "Niech żyje Polska!". Potem salwa i osunęli się na ziemię. Strzelało dwóch lub trzech żołnierzy, chyba z pepesz, z bliskiej odległości - 3-4 metrów. Pamiętam, że posadzka była czerwona, jakby z kafli, środkiem biegł rowek, chyba żeby krew spływała. ["Inka" i "Zagończyk"] osunęli się. Nie mogłem na to patrzeć, ale pamiętam, że obydwoje jeszcze żyli. Wtedy podszedł oficer i dobił ich strzałami w głowę. Nie wiem, kto to był. To było dla mnie nie do zniesienia. Pamiętam tylko,

że padło nazwisko chyba Suchocki, i że ten człowiek był w mundurze. Zdaje się, że to był prokurator, który odczytywał wyrok(2). Byłem w tłumie stojących trochę zasłonięty. Nawet nie wiedziałem, że obok był lekarz. Później musiałem podpisać protokół o wykonaniu wyroku śmierci.

Zaraz potem wyprowadzili mnie. Nie pamiętam, jak się znalazłem w samochodzie; nie wiem, czy jechałem z tymi, którzy mnie przywieźli. W samochodzie nic do mnie nie mówili.



Z informacją o śmierci nie poszedłem do siostry "Inki" od razu. Przez cały tydzień żyłem w oszołomieniu. W końcu zebrałem się i po cywilnemu, w godzinach popołudniowych, zapukałem do mieszkania. Otworzono mi, było tam może z 10 osób. Młodzi ludzie. Zwróciłem się do nich, że chciałbym rozmawiać z panią tego domu. Wystąpiła pani starsza od nich i jej przekazałem wiadomość. Ona odpowiedziała: - My wiemy o tym, kartka przyszła... Na tym się skończyło, wróciłem do domu. Kiedy mnie potem aresztowano, przypomniano mi tę wizytę w śledztwie. Byłem więc cały czas obserwowany.

Mało z kim dzieliłem się tymi wspomnieniami. Nawet rodzinie nic nie powiedziałem. Zachowałem to w sobie. Śmierć "Inki" i "Zagończyka" przeżyłem jak śmierć kogoś bliskiego. Cieszę się, że teraz mogłem o tym opowiedzieć, i że pamięć o tych ludziach nie zaginie. "




E.B
O mnie E.B

Konstytucja RP  Art.14 Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu. Mam na imię Ewa. Na moim blogu można zamieszczać opinie niekoniecznie zgodne z moimi, pod warunkiem zachowania ogólnie przyjętych norm obyczajowych. Oczywiście mam swoje poglądy, ale blogowanie dla mnie, to swobodna wymiana myśli, możliwość dyskusji, formowanie swoich poglądów w zderzeniu z poglądami innych. Wolność nie tylko "krzyżami się mierzy"......

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka