Emanuel Czyzo Emanuel Czyzo
289
BLOG

Fabrykowane dokumenty

Emanuel Czyzo Emanuel Czyzo Polityka Obserwuj notkę 0

Z mec. Bartoszem Kownackim, pełnomocnikiem rodzin ofiar w śledztwie smoleńskim, rozmawia Zenon Baranowski

Dwa lata to dużo czy mało dla tego typu śledztwa?
- Zależy, jak na to spojrzeć. Z jednej strony nie można powiedzieć, aby śledztwo trwało zbyt długo. Przy tego rodzaju katastrofie, w której na terenie obcego kraju ginie 96 osób pełniących ważne funkcje w państwie, jest to okres dość krótki. Wystarczy porównać śledztwo smoleńskie do sprawy CASY, która trwała dwa lata, a była o wiele mniej skomplikowana i wydarzyła się w Polsce. Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie nie trzeba było oczekiwać rozstrzygnięcia sprawy i nigdy nie spodziewałem się, aby po dwóch latach postępowanie zostało zakończone. Z drugiej strony patrząc na jakość zgromadzonego materiału dowodowego, jest to okres zbyt długi. Na tym etapie postępowania powinniśmy dysponować wieloma dowodami i materiałami, które posuwają nas dalej. A my dopiero teraz słyszymy, że dostajemy od strony rosyjskiej materiały dotyczące sekcji zwłok. Można więc powiedzieć, że stoimy w miejscu, że w wielu elementach tego śledztwa nie wykroczyliśmy poza wiedzę, którą śledczy dysponowali bądź powinni dysponować już kilka miesięcy po katastrofie. I w tym sensie trzeba powiedzieć, że dwa lata to zdecydowanie zbyt długo.

W ogóle tych materiałów przekazanych stronie polskiej jest niewiele, raptem 52 tomy, polskich - ponad 300.
- Jest to znikoma ilość. Do tego wpływają dokumenty, które powinny zostać przekazane już na wstępnym etapie postępowania, czyli właśnie dokumenty sekcyjne, dokumentacja z oględzin miejsca zdarzenia. Biorąc pod uwagę rozmiar i charakter katastrofy, to ta dokumentacja, jeśli byłaby rzetelnie sporządzona, zajmowałaby kilkaset tomów - już dawno przekazanych stronie polskiej. Nic nie uzasadnia tak długiego przetrzymywania dokumentów przez Rosjan, poza jedną okolicznością - tych dokumentów po prostu w kwietniu 2010 r. nie było. Zwyczajnie nie zostały sporządzone. I być może trzeba je było w jakimś sensie "odtwarzać", a może wręcz fabrykować.

Wątek ewentualnego fałszowania dokumentacji ma zostać wydzielony do prokuratury cywilnej, podobnie jak wcześniej organizacyjny. Słyszy się także o zamiarach wydzielenia wątku szkoleniowego. To dobrze dla badania sprawy?
- Zasadniczo nie powinno się łączyć zbyt wielu wątków pobocznych w jednym śledztwie. Osobną kwestią jest, czy powinno się wyłączać postępowanie dotyczące przygotowania wizyty. Nie znam akt tego postępowania, ponieważ nie jesteśmy w nim stronami. Ale mam wątpliwości, czy akurat w tym zakresie było to sensowne. Moim zdaniem, chodziło tylko o to, żeby nas pozbawić uprawnienia, które przysługuje pokrzywdzonym. Pozbawić możliwości zgłaszania wniosków dowodowych, uczestniczenia w przesłuchaniach świadków, np. gen. Janickiego, premiera Tuska czy ministra Sikorskiego.
Co do fałszerstwa, mamy uzasadnione podejrzenie, żeby formułować takie tezy. Bo skoro jest tak, że my przez pierwszy rok nie jesteśmy w stanie doprosić się podstawowych dokumentów śledztwa rosyjskiego, czyli tych dotyczących sekcji zwłok czy oględzin miejsca zdarzenia, po czym po roku trafiają one do Polski, to rodzi się pytanie - jeśli Rosjanie ich nie przekazali tak szybko, jak mogli, a później przekazali dokumentację - jak wszystko na to wskazuje - nierzetelną, rozbieżną ze stanem faktycznym, to musieli ją w jakimś sensie sfabrykować.

Wrócę do pytania. Czy to planowane wyłączenie odnośnie do nieprawidłowości w dokumentacji będzie dobre konkretnie dla rodzin i pełnomocników?
- Obawiam się, że w takim przypadku możemy zostać pozbawieni uprawnienia przysługującego pokrzywdzonym, ponieważ chodziłoby tutaj o tzw. przestępstwo przeciwko dokumentom. Pierwszym pokrzywdzonym w takim wypadku jest państwo polskie, które swoje prawa realizuje poprzez prokuraturę. Nie wiemy, czy prokuratura zechce nam przyznać status pokrzywdzonych. Jeżeli została sfałszowana dokumentacja medyczna dotycząca danej osoby, to w mojej ocenie rodzinie powinno przysługiwać takie uprawnienie. Zasadności samego wyłączenia do odrębnego postępowania nie kwestionuję. To jest tzw. postępowanie wpadkowe. Trudno w śledztwie dotyczącym przebiegu katastrofy prowadzić równolegle postępowanie wpadkowe. Poza tym właściwa dla tego rodzaju sprawy byłaby prokuratura cywilna, a nie wojskowa.

Zespół Antoniego Macierewicza przedstawia co jakiś czas opinie ekspertów kontrujące dotychczasowe ustalenia. Prokuratura powołała własny zespół biegłych w zakresie techniki lotniczej. Ma on kompleksowo zbadać okoliczności katastrofy. Jak Pan ocenia jego szanse w świetle dostępu do dowodów?
- Cenię sobie pracę zespołu Macierewicza, dobrze, że są pokazywane kolejne wątpliwości związane z prowadzonym śledztwem. Trzeba jednak pamiętać, że również eksperci, z których korzysta zespół, zastrzegają, że nie dysponują konkretnymi materiałami źródłowymi i w związku z tym bazują na pewnym, przyjętym przez nich modelu. Gdybyśmy mieli dzisiaj w pełni zgromadzony materiał dowodowy i przekazali ten materiał do badania biegłym, to mieliby oni szansę sporządzić kompleksową opinię.
Natomiast jest jeden zasadniczy problem: brak pełnego dostępu do materiałów źródłowych. Niestety, nie jest tak, że polska prokuratura dysponuje w pełni zgromadzonym materiałem dowodowym, który pozwoliłby na rzetelną, uczciwą i kompleksową opinię. Choćby protokoły oględzin miejsca zdarzenia, moim zdaniem, urągają standardom, według których powinny być sporządzane tego typu dokumenty. Często sporządzone są one w sposób chaotyczny, nierzetelny. Mam tu na myśli protokoły oględzin miejsca katastrofy, brzozy, pobranie materiału z tego drzewa, dokładne obfotografowanie wszystkich elementów. Co gorsza, części tych materiałów w ogóle nie ma w aktach. To wszystko nie pozwala wprowadzić odpowiednich danych, które pozwolą odtworzyć rzeczywisty przebieg zdarzenia.

Na pewno pomogłoby namacalne badanie wraku, najlepiej w Polsce.
- Rzeczywiste badanie wraku jest jedną z niezbędnych czynności, która powinna zostać przeprowadzona w ramach śledztwa. Wrak powinien zostać rzetelnie przebadany. Jest tylko problem, że duża jego część nie znajduje się na płycie lotniska w Smoleńsku. Jego fragmenty albo już są w Polsce, albo w szopach mieszkańców okolic Smoleńska. Zatem trzeba sobie jasno powiedzieć, że pełnej rekonstrukcji wraku po tylu zaniedbaniach nie da się dokonać. Jestem przekonany, że po próbie rekonstrukcji okaże się, iż ogromnych fragmentów samolotu po prostu brakuje.

Na razie były badania w Rosji. Te materiały już wpłynęły do Polski?
- Zgodnie z wiedzą, którą posiadam, przed około 3 tygodniami jeszcze w dostępnych aktach śledztwa tych materiałów nie było. Warto jednak podkreślić, że nie da się dokonać oględzin wraku w ciągu kilku dni. Do rzetelnej opinii potrzebne są oględziny praktycznie każdego fragmentu i porównanie z oględzinami miejsca zdarzenia, jak zostały uszkodzone poszczególne elementy, czy zostały one ścięte, uderzone czy rozerwane. Należało ustalić, jak te badane fragmenty rozłożyły się na miejscu - czy wbiły się w ziemię, czy może doszło do ich rozsadzenia. To wszystko można ustalić, jak się ma kompleksowy materiał. Ale tego materiału nie ma i obawiam się, że nie będzie. Skoro Rosjanie ich do tej pory nie przekazali, to najprawdopodobniej ich nie mają.

Zważywszy na brak materiałów, czy prokuratorzy będą mieli podstawę do zakończenia śledztwa w jakiejkolwiek formie? Seremet mówi o roku.
- W normalnej sytuacji powiedziałbym, że rok to jest realny termin zakończenia tego śledztwa. Ale prokuratura może zawiesić postępowanie, ponieważ nie otrzymała części akt. Tak może być.

Rodziny i pełnomocnicy chyba by protestowali?
- Oczywiście, że byśmy protestowali. Ale trzeba mieć świadomość, że taka decyzja byłaby wynikiem braku woli współpracy po stronie rosyjskiej, a prokuratorzy referenci nie mają realnego wpływu na zmianę postawy Rosjan. Tu błędy popełniono na zupełnie innym, wyższym, szczeblu.

Chyba bardziej prawdopodobne jest, że będą kolejne etapy przedłużania śledztwa, prokuratura może tak długo.
- Ale jeśli wykona wszelkie czynności, które miała wykonać, a dalsze będą uzależnione od materiałów rosyjskich, to takie zawieszenie postępowania jest wręcz wymagane przepisami kodeksowymi. Druga kwestia, o której już wspomniałem. Skoro Rosjanie nie przekazali części materiałów, to prawdopodobnie ich nie ma. I to postępowanie nigdy w całości oparte na pełnym materiale nie będzie. I są poważne obawy, że rozstrzygnięcie końcowe, czy to będzie akt oskarżenia w stosunku do kogoś, już nie mówię, że to będą Rosjanie, co stwarza poważne trudności proceduralne, czy to będzie umorzenie, nie będzie kompletne.

Dziękuję za rozmowę.

Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka