W czwartkowym porannym programie TV Republika Piotr Semka uraczył nas następującym lapsusem (cytat orientacyjny, z pamięci): „System elektrowni alternatywnych, np. wiatrowych jest dobry w świecie w którym nie ma wojen. W świecie, w którym wojny są, te źródła od razu wykazują mnóstwo wad.” Bez żadnych argumentów, żadnego uzasadnienia.
Ktoś wie co miał na myśli? Jak dla mnie jest wprost przeciwnie. Odnawialne źródła energii tworzą systemy zdecentralizowane, lokalne, a więc charakteryzujące się większą odpornością na zniszczenia sieci przesyłowych, czy odcięcia od źródeł surowców czy paliw. Również ze względu na to, że zazwyczaj właśnie nie potrzebują żadnych paliw, są nieporównywalnie bardziej odporne na wszelkie zawirowania gospodarcze, będące wynikiem wojennej destabilizacji (a ona często potrafi przypłynąć nawet z drugiego końca globu). Wiatraki czy baterie słoneczne biją pod tym względem na głowę np. atom, gdzie znaczące złoża uranu występują tylko w kilku miejscach na świecie.
Dla tego tematu czuję się przez p. Semkę robiony w bambuko. W sposób, za który ta sama stacja kilkadziesiąt minut wcześniej słusznie krytykowała Gazetę Wyborczą. Że tytuły artykułów często nie mają uzasadnia w ich treści. Na przykład dużymi literami czytamy: „Rząd rozda laptopy uczniom”, a z artykułu dowiadujemy się, że rząd najwyżej „rozważa”, „podjęcie dyskusji”, nad przygotowaniem „pilotażowego projektu” sfinansowania 30 laptopów w jednej szkole w Wałbrzychu. Opinia lemingów i tak kształtowana jest przez nagłówki. Mało z nich przeczyta artykuł, jeszcze mniej do końca, a jeszcze mniej krytycznie zestawi wydźwięk treści z wydźwiękiem tytułu.
A jeszcze trochę wcześniej tego samego dnia ta sama stacja krytykowała inną figurę: „Nikt normalny nie uważa, że...”, „Wszyscy zgadzają się, że...” i tak dalej – bez argumentów, czy uzasadnienia. Nie potrzeba, wystarczy, że Paradowska / Lis / Olejnik tak powiedzieli. Semka uprawia to samo?
