Transseksualista ściągnie podatek bez problemu

Potrzeba matką wynalazku jak głosi znane powszechnie powiedzonko, które  ciągle jest aktualne. Po raz kolejny okazuje się, że rozwiązanie nawet wyjątkowo beznadziejnego problemu zależy tylko i wyłącznie od pomysłu i odwagi pomysłodawcy. Tym razem zdumiewająca koncepcja wydaje się być strzałem w dziesiątkę. Osoby transseksualne mające trudne życie w kraju takim jak Pakistan mogą paradoksalnie przyczynić się do jego wzmocnienia i odbudowy.

 

W mieście Karachi będącym ogromną, blisko 20 milionową stolicą prowincji Sindh i uchodzącym za finansowe centrum Pakistanu znajduje się specjalna, pamiętająca jeszcze czasy brytyjskiej kolonii strefa miasta. Clifton Cantonment, bo tak nazywany jest ten region miejski, liczy sobie około 500 tysięcy mieszkańców i uchodzi za jedną z najbogatszych dzielnic Karachi. Tym niemniej w zeszłym roku przynależne podatki, oraz różnego rodzaju opłaty związane z nieruchomościami a także specjalny podatek wodny zapłaciło zaledwie 50% mieszkańców.

 

Clifton Contament jest dość oryginalną strukturą posiadającą własny zarząd niezależny od władz miasta Karachi. Jest to jakby miasto w mieście z własnym, niezależnym budżetem. W obliczu takiej niesubordynacji podatników władze stanęły w obliczu bardzo poważnego kryzysu finansowego. Nie jest to zresztą specyfiką Clifton. Podobnie wygląda sytuacja w całym Pakistanie.

 

Jak podaje New York Times zaledwie milion spośród 170 milionów Pakistańczyków dobrowolnie rozliczyło się z podatków. Jest to jeden z najniższych wskaźników na świecie. Zrozpaczone władze Clifton wpadły jednak na nowatorski, odważny, kontrowersyjny i desperacki pomysł. No dobrze, nie tyle wpadły co podpatrzyły w Indiach. Sprawa jest prosta. W tradycyjnych społecznościach dominujących w takich krajach jak Pakistan transseksualność jest poważnym problemem, a kontakty z takimi osobami potrafią okryć wstydem całą rodzinę. W związku z powyższym władze postanowiły zatrudnić transseksualistów, którzy w charakterze poborców podatkowych mają chodzić od drzwi do drzwi tak długo zawstydzając bogaczy aż zaczną płacić podatki.