Ekwidystanta Ekwidystanta
3368
BLOG

Ele mele dudki gospodarz malutki...

Ekwidystanta Ekwidystanta Polityka Obserwuj notkę 259

Polska młoda demokracja jest mocno niedoskonała, bowiem tak naprawdę to nie Naród wybiera Wybrańców Narodu, tylko szef partii, który zatwierdza listy wyborcze. Wyborcy jedynie sankcjonują ten wybór, 'ptaszkując' nazwiska znajdujące się na szczycie listy. ("Proszę zaznaczyć wybór ptaszkiem". "A można długopisem?"). Aby załapać się na tzw. miejsce biorące, politycy zabiegają o względy swojego szefa, starania o przychylność elektoratu mając "tam, gdzie pan może pana majstra w dupę pocałować". Proces przygotowywania list wymaga ofiar, bo chętnych jest dużo więcej, niż lukratywnych miejsc. Wystarczy przypomnieć sobie głośną swego czasu "rzeź schetyniątek" albo wycinanie zwolenników Jana Marii Rokity. Listy wyborcze są egzemplifikacją układu sił w partii, toteż jeszcze przed tegorocznymi wyborami parlamentarnymi okaże się, kto naprawdę jest capo di tutti capi w PO, czyli kto zgarnął pulę po Tusku - Komorowski, czy Kopacz?... o ile nie jakiś peowski Klaudiusz.

Zadowolony z siebie szef zespołu doradców politycznych rządu, Jacek Vincent Rostowski (stan samozadowolenia to u tego faceta constans), komentując czwartkowe spotkanie premierów Polski i Węgier, stwierdził między innymi, że Viktor Orban został przez Ewę Kopacz "przywołany do porządku". Małostkowością z naszej strony byłoby sądzić, że łatwo przychodzi Pani Premierze dyscyplinowanie Orbana, bo Węgry, to kraj dużo mniejszy, niż Polska, a większym Pani Premiera nie fiknie. Mnie małostkowość jest obca, dlatego wierzę, że już wkrótce Ewa Kopacz "przywoła do porządku" kanclerz Angelę Merkel i prezydenta François Hollande'a. Bo nie wiem, jak Wy, ale ja mam wrażenie, że zarówno Niemcy, jak i Francja wykazują - jeszcze pełzającą, ale jednak - chęć zaspokojenia roszczeń Władimira Putina. Na razie kosztem Ukrainy, ale pamiętamy, co w roku 2008 mówił nasz Prezydent, śp. Lech Kaczyński: "(...) dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę!"

Panu Bogu świeczkę, a diabłu zegarek. Jeden z największych, moim zdaniem, buraków w polskiej polityce, Michał Kamiński, wkradł się w łaski Ewy Kopacz i został szefem Centrum Informacyjnego Rządu. A swoją drogą - bardzo ciekawe są te peowskie kariery pisowskich zaprzańców, nespa? Tym samym Kamiński potwierdził krążącą o nim i o jemu podobnych opinię, że z zawodu jest politykiem aktualnie rządzącej partii. Zupełnie jak Jerzy Dobrowolski, który jako mąż Barbary Rylskiej, z zawodu był dyrektorem. Ale niezatapialność Kamińskiego zawisła na włosku za sprawą głupiego, acz luksusowego zegarka o wartości 37 tys. złotych. Gówno chłopu, nie zegarek - mówi staropolskie porzekadło. Szkoda, że Kamiński go nie znał. Nie wiem skąd takie zamiłowanie do drogich zegarków u nuworyszy w rodzaju Kwaśniewskiego, Nowaka czy Kamińskiego? Widocznie u osobników tego typu "są niewłaściwe zastosowania czerni. To nie czernie źle przebijają świetlistość błękitu, tylko właśnie błękity nie dźwięczą". A co się tyczy, a raczej tyka, zegarków, to nie od dziś wiadomo, że najlepsze są radzieckie, bo chodzą najszybciej ze wszystkich.

Życzę Szanownym Państwu udanego weekendu. Plus tego, co sami sobie życzycie. Tylko miejcie się na baczności, wypowiadając życzenie, bo nigdy nie wiadomo, kto Was słucha...

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (259)

Inne tematy w dziale Polityka