W ostatnich dniach pojawia się coraz więcej dziwnych, a wręcz niedorzecznych i kuriozalnych informacji wychodzących od strony rosyjskiej w sprawie Smoleńskiej. Wydaje się, że informacje te są przez rosyjską stronę preparowane i puszczane w eter celowo, a ich treść dobierana jest pod konkretne zapotrzebowanie, w związku z pojawiającymi się nowymi wątkami śledztwa. Podam dwa przykłady informacji wypuszczonych przez Rosjan - w moim przekonaniu "na rybkie".
1.
http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/swiat/artykul159540.html
Gubernator obwodu smoleńskiego Siergiej Antufiew stwierdza:
"Usłyszałem taki nienaturalny dźwięk silników i nagle zapadła cisza. Popatrzyłem na zegarek - była 10.38"
2.
http://wiadomosci.onet.pl/2166675,12,swiadek_katastrofy_w_kabinie_bylo_cialo_jeszcze_jednej_osoby,item.html
Nikołaj Łosiew, emerytowany pilot wojskowy, właściciel pobliskiej działki, był na miejscu w 20 minut po katastrofie. Jak powiedział Polskiemu Radiu, w rozbitej kabinie widział oprócz członków załogi przypiętych pasami do foteli ciało jeszcze jednej osoby. Nikołaj Łosiew nie potrafi powiedzieć nic więcej o tej osobie.
Podkreśla też, że na miejscu zdarzenia szybko pojawiła się milicja, która nakazała wszystkim opuszczenie miejsca katastrofy.
Świadek mówił również, że w trakcie wypadku nad lotniskiem utrzymywała się bardzo silna mgła.
Ad 1.
Zastanówmy się nad wypowiedzią gubernatora, Pozornie wydaje się, że główną informacją którą nam przekazuje gubernator jest nowy czas uderzenia o ziemię - 8:38. Ale ta informacja nie wnosi nic nowego, bo przecież jest mało prawdopodobne aby zegarek na ręku gubernatora chodził tak punktualnie, aby na podstawie jego wypowiedzi ustalić dokładny czas. Założyć należy pewną tolerancję - powiedzmy po 3 minuty w obie strony, zatem nie dowiadujemy się niczego nowego. Ale w wypowiedzi gubernatora jest przemycona inna informacja; taka mianowicie, że po upadku Tu-154M "ZAPADŁA CISZA" (czytaj - nie było słychać nic innego, a w szczególności silników tajemniczego IŁ-76).
Czy to jest właśnie ta informacja, którą starał się przemycić gubernator na polityczne polecenie? Znamienne jest to, że przypomniał sobie o fakcie dopiero po prawie miesiącu od tragedii i to w czasie, gdy pojawiły się nowe tezy i bardzo ciekawe analizy dotyczące nieuchronnej bliskości (liczonej najwyżej w minutach, a najprawdopodobniej nawet w sekundach) samolotu IŁ-76 (czy w wersji AWACS?) do Tupolewa Tu-154m.
Wedle założonej tezy IŁ, który latał nad lotniskiem czekając na prezydenckiego Tu-154 (czy oczekiwanie to wynikało z opóźnienia prezydenckiego samolotu?) mógłby w momencie, w którym Tupolew zaczął kosić drzewa (lub nawet wcześniej, w chwili gdy piloci Tu zorientowali się, że są za nisko, poniżej poziomu pasa startowego i próbowali ratować wysokość) - wejść nad Tupolewa i próbować "przydusić go do ziemi" traktując jednocześnie działkiem EMP. Stąd wziął się dziwny odgłos silników słyszany przez wiarygodnych świadków (Wiśniewski) - gdyż de facto mogły być to silniki dwóch samolotów lecących w bezpośredniej bliskości, a także (bardzo trafne spostrzeżenie) fakt, iż drzewa w pobliżu autokomisu skoszone były w tak dziwaczy sposób, że nie mógł dokonać tego jeden samolot, lecz dwa lecące obok siebie (kąty 45 i 135 stopni - sugerujące przechyły obu samolotów w przeciwne strony - TU w lewo, a IŁ w prawo). Zwracam też uwagę na to, że również według świadków zarówno IŁ jak i Tupolew leciały w bardzo mocnym przechyle - czy świadczy to o możliwej pomyłce świadków, którzy nie rozpoznali we mgle samolotów myląc IŁa z TU, czy też o tym , że obydwa samoloty leciały jeden po drugim w dziwnych i bardzo podobnych pozycjach? Czy też może raczej świadczy to o tym, że przelot IŁa był próbą generalną ustawień fałszywych radiolatarni - czyli przygotowanej pułapki, lub w ostateczności o tym, że IŁ został przez zamachowców wzięty za Tupolewa (zakładając, że przelatywał bez złych zamiarów tuż przed nim) i sprowadzony na manowce przez sygnały atrap radiolatarni i/lub meaconing? Wyjaśnienia wymaga nadal czy w pobiżu prezydenckiego samolotu znalazł się IŁ-76 w specyfikacji podstawowej, czy też może miał na pokładzie kilka ciekawych gadżetów, czy może wreszcie był to IŁ-76 AWACS skonstruowany do walki elektronicznej. Świadkowie twierdzą, że IŁ-76 podchodząc do lądowania prawie dotknął pasa, po czym odbił raptownie w prawo (prawym skrzydłem nieomal orając ziemię) i na pełnym ciągu poszedł w górę pod bardzo ostrym kątem. Jak traktować ten niecodzienny manewr? Pilot IŁa pokazał z daleka "brzuch" obecnym na lotnisku świadkom, a dzięki ostremu kątowi wznoszenia nie dopuścił do sytuacji w której znalazłby się w bezpośrednim sąsiedztwie świadków oczekujących na delegację z Polski. Wtedy mogliby oni rozpoznać, że jest to IŁ w specyfikacji AWACS wyposażony w potężny talerz (radar) nad kadłubem. Dzięki wykonaniu niespodziewanego manewru i mgle - wersja IŁa-76 nie została zidentyfikowana. Bo czy można wytłumaczyć ten manewr w inny sposób? Ja nie widzę innego racjonalnego powodu wykonania opisanego manewru przea IŁa-76. (Kuriozalne są twierdzenia strony rosyjskiej twierdzącej, że IŁem przylecieli Federalni, mając za zadanie ochraniać polską delegację... Dlaczego w takim razie "wisieli" tak długo nad lotniskiem i dlaczego odlecieli w końcu do Moskwy, skoro - jak zeznają świadkowie - praktycznie IŁ-76 dotknął prawie pasa? Oczywiste jest,że samolot przyleciał wykonać zadanie, czekał, wykonał zadanie i odleciał).
Czy zatem gubernator chciał nas przekonać (przypominając sobie po miesiącu śledztwa, że o 8:38 nagle usłyszał ciszę), że obok Tupolewa nie było żadnego innego samolotu?
Ad 2.
Przyznam, że nie dane było mi widzieć jakiegokolwiek zdjęcia przedstawiającego kabinę Tupolewa po wypadku w stanie zbliżonym do w miarę kompletnego i integralnego, tymczasem okazuje się, że kabinę widział emerytowany pilot - działkowicz. W dodatku widział w tej kabinie cztery ciała załogi przypięte pasami i ciało piątej osoby - już nie zabezpieczone pasem. Naprawdę nie wiem czy kabina przetrwała, czy jest to oczywista bzdura rzucona polskim prokuratorom, mediom (Onet.pl - to też daje do myślenia) i wreszcie opinii publicznej na wabia. Znamienne jest, że informacja pojawia się po "odczytaniu zapisu z czarnej skrzynki" z którego wynika, że w kabinie pilotów był jednak gość (zaskakujące, że wedle poprzednich doniesień w nagraniach nie było niczego szczególnego oprócz informacji wrażliwych i intymnych, a także krzyku tuż przed rozbiciem). Informacja tego świadka jest w moich oczach tak kuriozalna, niewiarygodna i szyta na miarę bieżących wydarzeń i postępów w "śledztwie", że jestem skłonny stwierdzić, iż strona rosyjska ma w tym jakiś cel.
Czy mocodawcy tego świadka chcą nam zatem powiedzieć: "Patrzcie! Wodzimy Was za nos jak chcemy! Podstawiamy Wam fałszywych i niewiarygodnych świadków! Nie wierzcie im, oni kłamią! Mataczą! Konfabulują!!! Wszystkie dowody, zdjęcia, filmy, wypowiedzi i spostrzeżenia świadków związanych ze stroną rosyjską możecie wywalić do kosza, są nic nie warte! To wszystko jest dezinformacją, oni są sterowani!
O co chodzi? Czy chodzi to, abyśmy uwierzyli, że filmik 1:24 był sfabrykowany przez nie wiadomo kogo i niewiadomo w jakim celu - i podobnie jak bzdury opowiadane przez kolejnych "świadków" miał za zadanie wprowadzić stronę polską w błąd i skłócić z zaprzyjaźnioną Federacją Rosyjską?
Czy chodzi o to, abyśmy wiedzieli, że to ONI, żebyśmy czuli, że z nas jawnie szydzą i żebyśmy mieli świadomość, że nic zrobić nie możemy?
Czy pułkownik Władimir mówi: "Hej! Tu jestem ofermy! Co mi zrobicie jak mnie złapiecie?!? :-D "
Kto ma jakieś pomysły?
Inne tematy w dziale Rozmaitości