No i mamyNEWSA !
www.tvp.info/informacje/swiat/radiolatarnie-na-lotnisku-ulegly-awarii/1854298

Pojawia się "przeciek" ze śledztwa. Druga radiolatarnia "mogła przerywać"... I w tym momencie zaczyna być jasne po co była urządzona ostatnia maskarada w wykonaniu MAK pod przewodnictwem T. Anodiny i z czynnym udziałem "naszego człowieka" od wypadków lotniczych.
Nie napisałem o tym wcześniej, bo brakowało mi ostatniego elementu tej układanki (który to teraz nam się objawił), ale od chwili obejrzenia tej kuriozalnej konferencji prasowej MAK w której podano opinii publicznej informację, że samolot prawie dotknął ziemi lecąc na autopilocie - zastanawiałem się czy MAK strzelił sobie samobója? Przecież taka informacja (najprawdopodobniej zgodna z "bieżącą" zawartością czarnych skrzynek, a niewykluczone, że również z prawdą materialną) była ewidentnym potwierdzeniem tezy o fałszywym i błędnym naprowadzeniu samolotu (czyli meaconing i kombinowanie przy sygnałach z radiolatarni).
Zadawałem sobie pytanie: Dlaczego MAK ujawniając takie informacje nie wyciąga z nich naturalnych i natychmiastowych wniosków, jakimi są te o błednym naprowadzeniu, tylko cały czas bredząc o systemie szkolenia pilotów sonduje opinie publiczną, a mianowicie to, w jaki sposób zostanie przez nią przyjęte takie rozstrzygnięcie, jakie lansowano ostatnio, czyli "generał Błasik denerwujący załogę i doprowadzający ją do samobójstwa".
Teraz wszystko stało się jasne. Podanie informacji o podchodzeniu na automatycznym pilocie prawie do samego końca było przygotowaniem gruntu medialnego pod kolejną informację, którą wszyscy zaczęli już uznawać za oczywistą po konferencji MAKu. Z jedną drobną modyfikacją. Modyfikacja polega na zamianie "celowego i zamierzonego błędnego naprowadzenia", czyli działania umyślnego - na "awarię radiolatarni", czyli działanie nieumyślne (lub nawet siłę wyższą - vis major).
Brawo! Świetna zagrywka! Rzeczywiście tego co działo się 10 kwietnia nad Smoleńskiem nie da się wytłumaczyć "załogą i psychologiem", nawet "generał" nie zamknął ust społeczeństwu. W świetle mnogości dowodów poszlakowych i zwyczajnej logiki organizatorzy "katastrofy" postanowili ustąpić pola i dać opinii publicznej to, czego domagała się ona od samego początku! RADIOLATARNIA MOGŁA PRZERYWAĆ! - koń by się uśmiał...
Zagranie jest o tyle sprytne, że uznanie tej tezy za prawdziwą mogłoby logicznie wyjaśnić przebieg katastrofy do momentu zderzenia samolotu z ziemią (też nie do końca, sama awaria radiolatarni to za mało), ale nie daje szans na pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności. Cóż z tego, że znajdzie się kozła ofiarnego, który odpowiedzialny był za serwis i nadzór techniczny nad urządzeniami lotniska i posadzi go do "więźnia", gdy prawdziwe przyczyny "katastrofy" będą cieszyć się zdrowiem, wolnością i kolejnymi urzędami?
Zatem scenariusz aktualnie sondowany ze względu na łatwość "wchłonięcia" przez społeczeństwo, to:
AWARIA RADIOLATARNI POŁĄCZONA Z BŁĘDEM I ZŁAMANIEM WSZELKICH PROCEDUR BEZPIECZEŃSTWA PRZEZ ZAŁOGĘ.
A zatem mamy kolejny tzw.: nieszczęśliwy zbieg okoliczności !!! ;-)

Zadam tylko pytanie retoryczne strategom od "organizatorów katastrofy":
Jak zamierzacie wytłumaczyć to co działo się od momentu, gdy samolot już znalazł się na ziemi? Jak wytłumaczycie strzelaninę (czy może raczej polowanie) na miejscu tragedii? Jak wytłumaczycie krater - lej w ziemi - po wybuchu i czarne pogorzelisko akurat w miejscu gdzie znalazł się przedział pasażerski po awaryjnym lądowaniu?
Może spróbujecie w ten sposób, że po nieszczęśliwym zbiegu okoliczności jakim było "przerywanie radiolatarni" miał miejsce kolejny nieszczęśliwy zbieg okoliczności, a to taki, że samolot podczas awaryjnego lądowania trafił akurat na szczególne miejsce.. Mianowicie w tym niepozornym zagajniku koło lotniska Siewieryj pewien znany polski(?) reżyser kręcił kolejny film o historii tamtych ziem, a polska delegacja ze swoją "katastrofą" nieszczęśliwie trafiła na plan filmu w momencie gdy kręcono sceny batalistyczne...
Bo kwestia zaginionych elementów samolotu, które widać na filmiku 1:24, a które zaginęły podczas "czynności (...)" (i dlatego nie zostały już pokazane w "zrekonstruowanym" Tupolevie na tej pamiętnej konferencji) wyjaśniliście już dawno. Okoliczni mieszkańcy wzięli je sobie na pamiątkę, żeby sprzedać za EURO. Zanieśli je sobie do stodoły. Na plecach...

Inne tematy w dziale Rozmaitości