Pozwolę sobie na zgrubne podsumowanie, pewien skrócony szkic bieżących ustaleń naszego "śledztwa" w sprawie zbrodni smoleńskiej. Podam podstawowe materiały, którymi się posługujemy:
1. ZDJĘCIE SATELITARNE - widać ślady lądowania ślizgiem (samolot dotknął ziemi pod bardzo małym kątem). Widać też krater (lej po bombie) oraz większy krąg, a także kabinę pilotów (część dziobowa):
www.flickr.com/photos/digitalglobe-imagery/4515204703/sizes/o/
2. FILM Z MIEJSCA ZDARZENIA I STENOGRAM - na filmie widać i słychać co działo się parę chwil po awaryjnym lądowaniu i wybuchu pod kadłubem. Widać również kompletną kabinę pilotów (nie mylić z ogonową częścią kadłuba). Stenogram (odczytany zapis rozmów) pozwala nam zorientować się w przebiegu rozmów ocalałych rozbitków i ich oprawców.
FILM:
el.ohido.siluro.wrzuta.pl/film/4ShNTHIUzzF/mord_smolenski_10.04.2010r_high_quality
STENOGRAM:
el.ohido.siluro.wrzuta.pl/plik/7y1D2GOEMQn/stenogram_i_analiza_filmu_wraz_z_instrukcja_obslugi
Prawdopodobny scenariusz wydarzeń:
Według naszych bieżących ustaleń samolot Tupolev Tu-154m Lux PLF 101 zbliżał się do lotniska Smoleńsk Siewiernyj z minimalnym opóźnieniem. Czas lądowania przewidywany na podstawie symulacji plasował się w okolicach godziny 8:25, tymczasem Tu-154 o 8:20 opuścił strefę białoruską (w świetle dowiedzionych możliwości reżimu w manipulowaniu czasem nie należy jednak przywiązywać do tej informacji większej wagi).
Istotne jest, że zbliżając się do lotniska załoga dowiaduje się o gęstniejącej z minuty na minutę nad lotniskiem mgle (powstałej najprawdopodobniej w sposób sztuczny, gdyż po tragedii mgła rozproszyła się tak samo szybko jak powstała). Udział w powstawaniu tej mgły mógł mieć krążący od dwóch godzin nad lotniskiem bliżej nieokreślony samolot (samolot - cysterna IŁ-78?).
Załoga Tu154m wlatując we mgłę nad lotniskiem decyduje się na zejście do wysokości decyzyjnej. Nie wiedzą, że zastawiona jest na nich pułapka. Druga radiolatarnia została zastąpiona atrapą nadającą fałszywy sygnał. Zgodnie z zasadą kompleksowego oddziaływania na obiekt poddawany oddziaływaniu sprawcy nie ograniczają się tylko do jednego środka, który nie zapewniałby stuprocentowej skuteczności. Zamachowcy kontrolują również wieżę i w ten sposób samolot zostaje sprowadzony do głębokiego jaru znajdującego się przed lotniskiem. Plan zakładał, że samolot rozbije się właśnie w tym wąwozie uderzając pod dużym kątem w zbocze jaru. Załoga Tupolewa schodząc wypatruje pasa startowego, który wedle podanych namiarów powinien już znaleźć się w polu widzenia, jednak przed dojściem do wysokości decyzji wobec braku widocznego pasa lotniska zapada decyzja "odchodzimy". Okazuje się jednak, że nie działa ster wysokości. Założona w samolocie blokada steru wysokości aktywowała się w momecie wypuszczenia podwozia. Samolot opada dalej i tylko dzięki wirtuozerskim wręcz umiejętnościom załogi udało się wyprowadzić go z pułapki, czyli jaru przed lotniskiem, do którego był naprowadzony przez wieżę i fałszywą drugą radiolatarnię (niewykluczone, że coś jeszcze się do tego przyczyniło - np. meaconing) i w którym to jarze miał zgodnie z zamierzeniem zamachowców rozbić się - zaczyna lecieć tuż nad ziemią i walczyć o wysokość. Blokada steru wysokości (która zadziałała w momencie rozłożenia podwozia) nie pozwala wzbić się wyżej, zatem samolot kosi drzewa starając się znaleźć pas startowy, który wedłe podanych namiarów już dawno powinien być pod kołami Tu-154m. Niestety po kontakcie z dużą brzozą maszyna traci sporą część lewego skrzydła (być może wraz z paliwem).

Od tego momentu Tupolev leci po okręgu, skręcając w lewo, w głębokim przechyle - kosząc drzewa. Przelatuje nad drogą i zbliża się do wyniesiania terenu tuż przed płytą lotniska. Załoga już wie, że nie będzie w stanie podnieść samolotu i zapada decyzja o lądowaniu awaryjnym. Prawdopodobnie w tym momencie na sekundy przed przyziemieniem rozpoczęta jest również procedura chowania podwozia. Ostatecznie Tupolev ląduje awaryjnie już na płycie lotniska, tuż przed ogrodzeniem terenu lotniska w młodym zagajniku. Ślady na ziemi widoczne na zdjęciach satelitarnych pokazują, że kąt natarcia był minimalny, elementy były wleczone po ziemi, lewy zespół podwozia żłobi głębokie koleiny pchając przed sobą zwały błota i gałęzi. Także poziome ścinanie drzew prawym skrzydłem (poziomo ścięte drzewa widoczne są na filmie Wiśniewskiego po prawej stronie) wykluczają uderzenie w ziemię pod dużym kątem, był to płaski ślizg. Kąt natarcia jest mniej więcej taki, jaki jest kąt nachylenia zbocza w tym miejscu do poziomu, zakladając, że samolot przemieszczał się w przybliżeniu poziomo. Tupolev ląduje ślizgiem, w normalnej pozycji, zatrzymując się po około 100 metrach. Mała długość ślizgu świadczy o tym, że samolot awaryjnie lądował z minimalną prędkością (a nie o tym, że uderzał pod dużym kątem). Gdyby uderzał pod większym kątem z większą prędkością roztrzaskałby się w miejscu w którym dotknąłby ziemi i to właśnie tam byłoby najwięcej ofiar. Tymczasem ciała znajdują się sto metrów dalej, a w miejscu, gdzie samolot dotknął ziemi (jest to miejsce w którym zaczyna kręcić swój film montażysta Wiśniewski) nie ma ciał (co potwierdza Wiśniewski). Po przyziemieniu kadłub nadal był kompletny i to właśnie on przetransportował ludzi sto metrów dalej.


Gdy kadłub znalazł się na ziemi bezpiecznie zaparkowany z żywymi ludźmi na pokładzie - po upływie jakiegoś czasu (jakiego? - pytanie za milion!) pod węzłem skrzydeł z kadłubem wybuchła bomba. Miejsce to widoczne jest na mapie satelitarnej, znajduje się tam krater i okrągłe pogorzelisko spalonej ziemi i runa. Widać też duży krąg na ziemi - kolejny ślad po eksplozji.


Przy założeniu, że czarne skrzynki przestały pracować dopiero po wybuchu, a nie po lądowaniu awaryjnym - łatwo jest wyjaśnić zbyt dużą różnicę czasową pomiędzy zerwaniem linii energetycznej, a oficjalnym czasem katastrofy. Dotychczas było to około półtorej minuty, czyli minuta za długo. Okazuje się, że i ta sprzeczność się wyjaśniła - samolot po zerwaniu linii energetycznej awaryjnie wylądował, a dopiero po minucie odpalono bombę w dolnej strefie centralnej części konstrukcji - i czarne skrzynki dopiero wtedy skończyły pracę i ten właśnie moment uznano za oficjalny czas "katastrofy"!
Kadłub został rozczłonkowany, poszczególne części samolotu zostały wywalone do góry i rozrzucone. Spadały one dookoła, zajmując pozycję cięższą częścią do dołu, czyli kołami do góry (tak jak lotka do badmintona).
Ludzie siedzący w przedziale pasażerskim zostali zabici gigantycznym przeciążeniem, ich ciała zostały w wielu wypadkach również spalone (dlatego prokuratorzy w Moskwie przy pomocy psychologa wyłudzali "zgodę" rodzin ofiar na spalenie ubrań pomordowanych - post factum), a także rozczłonkowane. Natomiast przeżyli wybuch prawdopodobnie Ci, którzy znajdowali się daleko od jego centrum - czyli przede wszystkim załoga przypięta pasami do foteli, a także być może ci, którzy znajdowali się z przodu samolotu (ewentualnie w skrajnie tylnej części kabiny).
Na zdjęciu satelitarnym widzimy doskonale tylną część kadłuba, widzimy też wzmocnioną salonkę prezydencką, która przetrwała lądowanie i wybuch w całości (po prawej stronie pod drzewem). Elementy widoczne z lewej strony krateru, to najprawdopodobniej obydwa zespoły jezdne podwozia połączone z resztkami skrzydeł, które po detonacji zajęły pozycję "do góry kołami", a także część dziobowa, czyli kabina pilotów.
Kwestia kabiny pilotów stanowi sama w sobie odrębne i rozległe zagadnienie. Widzimy ją zarówno na filmie 1:24 (za zespołami podwozia), jak i na zdjęciu satelitarnym (przypominam, że zdjęcie było zrobione dwa dni po zamachu), jednak o ile na filmie kabina zajmuje pozycję prawidłową (a tylko odwróconą "tyłem do przodu" wskutek wybuchu, podobnie jak ogonowa część kadłuba), to na zdjęciu satelitarnym jest ona już odwrócona do góry dnem i leży tuż przy drodze usypanej z piasku. Kabina jest gotowa do załadunku i transportu (!!!). Przypominam, że kabiny pilotów (podobnie jak salonki) nie widzimy już w "zrekonstruowanym" przez MAK Tupolevie. Ukrycie tego elementu ma na celu uzasadnienie całkowitej destrukcji przedziału pasażerskiego, poprzez uprawdopodobnienie lansowanej teorii o upadku samolotu "na plecy" i zaryciu dziobem w ziemię.Tymczasem centralna część przedziału pasażerskiego dostarczyłaby wielu cennych informacji naszym śledczym, między innymi o wybuchu. Dlatego musiała zniknąć, wraz z kabiną pilotów, czyli częścią dziobową, a także wraz z leżącą bezpośrednio za nią częścią kadłuba zaznaczoną na żółto na poniższym zdjęciu. Jest to zapewne wzmocniona salonka prezydencka.


Przyjrzyjmy się bliżej widocznej na filmie kabinie pilotów i jej zdjęciu w "zdrowym Tupolewie 154M. Czy istnieje inna część samolotu, która mogłaby tak łudząco podobnie wyglądać do kabiny? Myślę, że nie istnieje, na filmie widzimy kabinę od strony frontowej, ze spłaszczonym dnem (wskutek przyziemienia i ślizgowego ruchu po ziemi).

Zerknijmy teraz na mapkę wzajemnego usytuowania zespołów podwozia, przewróconej już do góry dnem kabiny (widoczny ubytek, spłaszczenie kabiny od dołu - skutek przyziemienia i ślizgu) i budowanej z piasku drogi - względem siebie.

I jeszcze zbliżenie na zespoły jezdne podwozia.

Na rekonstrukcji naszego Tu-154m Lux nie widać nie tylko kabiny pilotów, ale także salonki prezydenckiej, która jest i na filmie i na zdjęciu satelitarnym (!!!)... Podobnie jak kabina pilotów i salonka - znikła (zaginęła w śledztwie?) centralna część przedziału pasażerskiego. Nie widać jej ani na zdjęciu satelitarnym, ani na filmie, niewytłumaczalne jest jej całkowite zniknięcie wskutek nawet bardzo silnego wybuchu. Nawet wtedy zostałyby po przedziale pasażerskim pewne elementy, których brakuje na rekonstrukcji dokonanej przez MAK. Te części również byłyby zbyt cennym dowodem w sprawie, a ich obecność w integralnym stanie natychmiast zaprzeczałaby tezie o lądowaniu samolotu w pozycji odwróconej "do góry dnem" - dowodząc wprost, że po lądowaniu nastąpił wybuch. Dlatego "zaginęły"... Oczywiście nie trzeba w tej sytuacji dodawać, że jakiekolwiek informacje wychodzące od MAK w tej sytuacji są dla nas absolutnie niewiarygodne i należy do nich podchodzić z najwyższą ostrożnością, lub traktować je wprost jako dezinformację - z tzw. "zapisem czarnych skrzynek" na czele.

Dalsze wydarzenia owiane są "mglą", w znakomitej większości wyjaśnia je film 1:24; odsyłam do STENOGRAMU.
el.ohido.siluro.wrzuta.pl/plik/7y1D2GOEMQn/stenogram_i_analiza_filmu_wraz_z_instrukcja_obslugi
Jakie są braki tego scenariusza? Mamy informację, że samolot o 8:20 opuścił strefę białoruską, a o 8:39 zerwana została linia energetyczna koło autokomisu w Smoleńsku. Czy samolot przez 19 minut pokonywał 66,8 km jakie dzieli granicę białoruską od Smoleńska? Musiałby wtedy lecieć z prędkością średnią niższą od minimalnej 235km/h. Jest to nierealne, wtedy spadłby po prostu na ziemię. Gdzie zatem był w tym czasie Tupolev? Czy lądował wcześniej? Czy też w międzyczasie lądował na innym lotnisku (podobno w Smoleńsku jest drugie lotnisko), a następnie (tak jak relacjonował Wiśniewski) już bez pasażerów wykonał przelot na Siewiernyj i tam został rozbity w opisany sposób wraz z załogą?Co stało się z polską delegacją?
Inne tematy w dziale Rozmaitości