Bez komentarza. / Mat. Google.
Bez komentarza. / Mat. Google.
el.Zorro el.Zorro
423
BLOG

Kamuflowanie rewolucjonisty Macierewicza.

el.Zorro el.Zorro Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Aby Rewolucja odniosła sukces, potrzeba nam trzech rzeczy:

po pierwsze kadr, po drugie kadr i po trzecie kompetentnych kadr”

W. I. Lenin; „Dzieła wybrane”

        To, że przytoczony cytat pochodzi od czołowego rewolucjonisty nie oznacza, że tylko z tego powodu jest idiotyzmem,

wręcz przeciwnie, to bardzo cenna wytyczna dla działań po zdobyciu władzy!

Gdyby jego następcy, czyli gensekowie KC KPZR, sumiennie przestudiowali przemyślenia wodza Rewolucji Październikowej, na bank nie doszłoby do pogromu Armii Czerwonej w początkowej fazie wojny ZSRR z III Rzeszą i jej wasalami.

Gdyby towarzysz Bierut przykładnie odrobił lekcję z lektury przemyśleń klasyka rewolucji, na bank nie zaordynowałby odradzającej się po ludobójczej okupacji PRL politycznych czystek, bogato okraszonych zbrodniami sądowymi, dzięki czemu uniknąłby wyniszczającej do cna okaleczoną 2 wojną Polskę, wojny domowej z lat 1945-49.

Bo zarówno w ZSRR po śmierci Lenina, jak i w powojennej oraz obecnej Polsce, do władzy dopuszcza się takie osoby, których głównym celem jest czerpanie osobistych korzyści ze sprawowania władzy, a nie dobro kraju, którego losy ma się w swoich rękach.

    Ledwo osuszono atrament na nominacjach ministrów rządu Beaty Szydło, „puszczono kontrolowany przeciek”, iż wkrótce dojdzie do „rekonstrukcji gabinetu”, czyli pisząc dosadnie, wywali się z posad tych ministrów, których zarządzanie powierzonym ich pieczy resortem, zwyczajnie, przerosło.

Mało tego, kumaci komentatorzy dość sceptycznie zapatrywali się „na pomysła” „rzucenia na odcinek” MON, mającego dokładnie bolszewicki styl działania, druha Antoniego Macierewicza,

bo ten rusofobiczny paranoik-idealista jest niczym bombowiec strategiczny najnowszej generacji, gdyż cokolwiek znajdzie się w jego zasięgu, momentalnie obraca się w ruiny i zgliszcza!

Taki los spotkał pod jego kierownictwem policję, którą to za jego ministrowania skutecznie spenetrowały gangi trudniące się przemytem i rozbojem,

to z jego inspiracji omalże nie doszło do zamachu na ówczesnego prezydenta Wałęsę i być może krwawych starć wywołanych zamachem stanu,

to Antoni Macierewicz w trakcie propagandowej czystki zdemaskował pracujące dla Wojska Polskiego siatki wywiadowcze,

wreszcie to nikt inny, jak Antoni Macierewicz odpowiada za sparaliżowanie czystkami personalnymi systemu dowodzenia Wojskiem.

Jakby więc nie dywagować, NAJBARDZIEJ boleją nad odejściem Antoniego Macierewicza z MON ...na Kremlu, no bo żadne dywersyjne działania wobec Polskiego Wojska nie narobiły tylu szkód, co paranoiczne rządy ministra Macierewicza!

Mało tego, dywersantów trzeba sowicie opłacań i wynagradzać, a tu druh Antoni Macierewicz siał dywersję gratis, twierdząc przy okazji, że wzorowane na osiągnięciach tow, Stalina czystki jedynie wzmacniają potencjał Polskiej Armii!

    Wedle niezawodnych ptaków wędrownych,

los Antoniego Macierewicza dopełniły dwie poważne obsuwy, których nie dało się już skutecznie „zamieść pod dywan”, w efekcie czego nastąpił klasyczny bunt pułkowników, którzy mieli dość brania odpowiedzialności za dyletanctwo druha ministra i jego przybocznych pokroju imć Misiewicza.

Pierwsząbył do końca niewyjaśniony wypadek MIG-a z Mińska Mazowieckiego. Dla nieobeznanych w lotniczych niuansach, samoloty MiG-29 są wyposażone w jedne z najlepszych na świecie katapultowane fotele K36DM-2, które zapewniają BEZPIECZNE katapultowanie pilota W KAŻDYCH okolicznościach, (oczywiście z wyjątkiem lotu odwróconego na bardzo niskiej wysokości), czego dowiódł incydent podczas pokazów na Le Bourget z dnia 88 czerwca 1989 roku, kiedy to pilot wyszedł bez żadnego szwanku z katapultowania się zsamolotu spadającego pionowo i znajdującego się około 50 metrów nad ziemią , uszkodzonego przez wessanie ptaka do silnika Mig-29.

Pisząc wprost, NAWET gdyby pilot wyzwolił katapultę w momencie kolizji z przeszkodą, POWINIEN bez żadnych kontuzji lądować na spadochronie, oczywiście, gdyby zainstalowany w maszynie fotel BYŁ SPRAWNY! Tymczasem NIE TYLKO doznał złamania obu nóg, ale na dokładkę jego zlokalizowanie trwało kilka godzin, co wydaje się być rekordem niekompetencji służb ratowniczych, gdyż fotel K36-DM-2 posiada lokalizator naprowadzający służby ratunkowe. Oczywiście znowu zakładając, że fotel był właściwie serwisowany i były sprawne wszystkie jego elementy.

Drugą,był incydent z wysłaniem w rejs do Kataru niesprawnego Herculesa, a dokładnie lotniczego szrotu, w którym doszło podczas lotu do rozszczelnienia drzwi, awarii, która na większej wysokości grozi rozerwaniem kadłuba maszyny lub wyssaniem znajdujących się w pobliżu miejsca dekompresji pasażerów.

Oczywiście resort NATYCHMIAST nałożył na wyjaśnienie przyczyn obu zdarzeń klauzurę tajności, w bój wypuszczono rzeczniczkę prasową, która wygłaszanymi publicznie kłamstwami lub matactwami przynosi hańbę mundurowi żołnierza polskiego, a korpusowi oficerskiemu szczególnie,

jednak, wedle wspomnianych ptaków wędrownych, dowódcy, zwłaszcza z lotnictwa, powiedzieli stanowcze „chwatit”, uchylając rąbka tajemnicy co do tego, na jakim szrocie muszą pełnić służbę lub doskonalić umiejętności bojowe.

Ponoć podczas serwisowania bieżącego lub napraw głównych, NAGMINNIE montowane są NIECERTYFIKOWANE podzespoły, ściągane szemranymi kanałami z państw byłego ZSRR i Chin, (polscy technolodzy nadal nie potrafią zaprojektować, a polski przemysł zbrojeniowy wykonać tego typu elementów, mimo że od ich wdrożenia minęło niekiedy 40 lat), a w przypadku Herculesów masowo stosuje się szrot pozyskany z kasowanych ze względu na wyeksploatowanie maszyn.

Zanosiło się ma masowe odejście ze służby ostatnich kompetentnych oficerów, dla których ważniejszym od bezwarunkowego okazywania wiary w Kult Smoleński, był żołnierski honor i godność osobista, więc nawet stanowcza rekomendacja samego guru Rydzyka nie uchroniła arcykapłana kultu smoleńskiego przed dymisją.

    Zostawmy jednak osobę arcykapłana kultu smoleńskiego, druha Macierewicza na boku,

bo póki co, mamy na fotelu szefa MON kolejnego inwalidę, czyli osobę wprawdzie bez głowy, ale mocną w łokciach i plecach, czyli politycznie ustosunkowaną, rydzykobojną i fanatycznie oddaną idei kaczyzmu zapiekłemu, czyli przeflancowanego z MSWiA Mariusza Błaszczaka.

Gdyby ktoś zapytał Zorra o porównanie ministra Błaszczaka i ministra Macierewicza na polu ich dokonań organizacyjnych, uzyskałby taka oto odpowiedź:

Antoni Macierewicz jest zdecydowanie bardziej inteligentnym osobnikiem od Mariusza Błaszczaka!

No bo lista „osiągnięć” resortu do tej pory zawiadywanego przez obecnego szefa MON jest równie bogata, co budząca grozę u ludzi obdarzonych rozumem i wyobraźnią!

Mariusz Błaszczykowski ledwo usiadł za ministerialnym biurkiem, MOMENTALNIE wypierdzielił na zbite pagony dotychczasowego dowódcę BOR, któremu wyznawcy kultu smoleńskiego zarzucają, iż nie potrafił powstrzymać wymóżdżonych pupilków prezydenta Kaczyńskiego przed próbą lądowania we mgle, na praktycznie pozbawionym infrastruktury, zamkniętym od kilku lat, lotnisku. Nie wiadomo, czy tak kazał postąpić gensek Kaczyński czy był to wykwit nadgorliwości, która, jak wiadomo, jest gorszą od faszyzmu i komunizmu razem wziętych. W trybie natychmiastowym zerwano też umowę na serwisowanie floty rządowych limuzyn w autoryzowanym do tego typu zadań serwisie, dopatrując się SB-ckiej przeszłości jego właściciela i powierzając te czynności „krewnym lub znajomym Królika”, osobom wprawdzie kompetentnym inaczej, ale mających właściwy kręgosłup polityczny.

W efekcie tak dokonanej „dobrej zmiany”, limuzyna wioząca prezydenta Dudę i pędząca na złamanie karku „zwiedziła” rów odpływowy opodal autostrady, bo jak się okazało nikt nie pomyślał o zakupie nowego ogumienia, więc założono oponę przeznaczoną do kasacji, a do tego podczas próby forsowania oblodzonej skarpy w Szklarskiej Porębie mocno nadwyrężonej.

Jak ustalono w toku śledztwa, prowadzący limuzynę funkcjonariusz przez blisko 100 kilometrów ignorował informację o tym, że jedzie na kapciu, nie redukując prędkości do zalecanej w takich przypadkach i nie przerywając jazdy w celu wymiany koła.

Ale cóż prezydent Duda był spóźniony, (planował osobiście kibicować na konkursie skoków w Wiśle), a minister Błaszczak odsunął dokładnie wszystkich tych funkcjonariuszy, którzy zdradzali objawy zdolności do myślenia i asertywności w wykonywaniu powinności służbowych.

Kolejnym sukcesem BOR-owików pod dowództwem ministra Błaszczaka była konfrontacja rządowej limuzyny z osobą premiera na pokładzie, tym razem z drzewem, w Oświęcimiu. Starcie wygrało drzewo, ale tym razem BOR-owiki zadbały o to, aby nie dało się odczytać zapisu „czarnej skrzynki” limuzyny.

Niby mała rzecz, a cieszy, bo swołocz nie dowie się prędko jak sobie poczynała kolumna na drodze, a dyspozycyjni "biegli" dostali ogromne pole do dostosowania ekspertyz do oczekiwań kaczej sitwy.

Były też i sukcesy indywidualne policmajstrów!

Najpierw minister Błaszczak powołał na szefa wszystkich policmajstrów osobę o mocno „szemranym” przebiegu służby. Chłop nawet nie zdążył obstalować sobie generalskiego munduru, a już musiał podawać się do dymisji.

Potem podkomendni ministra...zakatowali na śmierć „na dołku” przypadkowo i bardzo brutalnie zatrzymanego przechodnia, a rzeczniczka ordynarnie kłamała, twierdząc, że to zamordowany zaatakował policjantów, którzy musieli się bronić i tak jakoś pechowo się podziało. Niestety, już samo zatrzymanie zostało nagrane przez świadków i ewidentnie obnażyło stek kłamstw, jakie publicznie rozsiewała rzeczniczka. Skalę okrucieństwa policjantów ukazało dopiero nagranie z kamery paralizatora, no bo znowu przypadkiem gdzieś się zapodziało nagranie z monitoringu komisariatu.

Póki co, trwa intensywne śledztwo, ale nie przeciwko mordercom w policyjnych mundurach, ale przeciwko temu kto ich zbrodnicze zachowanie upublicznił.

Na koniec wtopa dowódcy antyterrorystów podczas próby ujęcia bandyty rabującego bankomat.

Jakby nie dywagować, skala nieudacznictwa ministra Błaszczaka wcale nie jest mniejsza od „osiągnięć” Antoniego Macierewicza. Więc teraz w MON będzie wprawdzie ciszej, ale przynajmniej równie niekompetentnie.

Najtrafniej sytuację opisał pewien internauta, który tak napisał w komentarzu do newsa o postawieniu na czele mon rzeczonego nieudacznika:

Do tej pory (Mariusz Błaszczak) miał do zabawy armatki wodne, teraz dostanie prawdziwe”.

    Cóż, znane powiedzenie mówi o sytuacji w której pechowiec trafia „z deszczu pod rynnę”.

Niestety, wszystko na to wskazuje, że będziemy z rozrzewnieniem wspominać panowanie druha Macierewicza w MON! Nawet z panem Misiewiczem u boku.

Minister Macierewicz dokonał w Armii czystki w iście stalinowskim stylu. Odeszli oficerowie mających wprawdzie niewielkie, ale zawsze doświadczenie w dowodzeniu pułkami, brygadami lub dywizjami. Zastąpili ich ludzie awansowani pośpiesznie, z pominięciem praktyki dowódczej, którym strach powierzyć dowodzenie kompanią.

Minister Macierewicz przeznaczył gro funduszy na uzbrojenie podległych mu sił obrony terytorialnej, bo nie mógł ścierpieć sytuacji, w której to nie on, ale prezydent Duda jest Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych i to nie on decyduje o tym, kto dowodzi Polską Armią.Tak więc tworzona z woli Antoniego Macierewicza Gwardia Narodowa, miała być de facto JEGO prywatną armią.

Musiał opuścić stanowisko i przekazać następcy „zabawki”, ale Antoni Macierewicz nie odszedł z polityki!

On znowu powróci, niczym upiór z marnej ramoty, tylko jeszcze nie wiadomo kiedy i jakie obejmie stanowisko.

Na razie przeczeka jako arcykapłan kultu smoleńskiego, do następnych wyborów.

Co do okazania było. Amen.


Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości