To musiało się wreszcie zdarzyć. A że dzisiaj właśnie? No cóż, mamy piątek trzynastego.
To, że małymi krokami zbliżam się do wejścia w pętlę czasu, było już widać. Te przypowieści, rodzinne legendy, okruchy wspomnień wywoływanych teraźniejszymi zdarzeniami...
Dzisiaj rano (piątek trzynastego, lecz piątek roboczy) chwyciłam za telefon, żeby zadzwonić w pilnej sprawie do jednego ze współpracowników. Jak zwykle wywołałam na ekran listę ostatnich połączeń, kliknęłam na właściwe nazwisko i... na ekranie pojawił się dawno u mnie nie widziany Google Assistant, który zapytał uprzejmie, jak mi może pomóc. Przegoniłam go z ekranu, powtórnie kliknęłam, ale intruz był szybszy - wyskoczył ponownie jak diabeł z pudełka i to kliknięcie przeniosło mnie w jego ramiona. Był jak domokrążca (ktoś jeszcze pamięta domokrążców? nie? teraz określa się ich słowem "telemarketerzy"), którego nie można się pozbyć z własnego progu. Śpieszyło mi się bardzo, więc moja irytacja rosła. Za piątym lub szóstym razem (piątą lub szóstą nieudaną próbą wykonania połączenia) eksplodowałam i - choć z zasady nie rozmawiam z telefonem - wrzasnęłam:
- Switch off! Go away!
I wtedy na ekranie wyświetliło się:
- Sorry, I can't do that yet.
Odpowiedziałam (raczej słabo i po chwili potrzebnej mi do wyjścia z szoku):
- Hi, HAL. Call me Dave.
Tym chyba wprawiłam namolnego asystenta w informacyjny rozstrój nerwowy, bo dziwnie ucichł i gdzieś przepadł.
A ja zastosowałam plan awaryjny... sięgnęłam po inny telefon. Tradycyjny, taki, co się nie wymądrza.
Podobno o człowieku świadczy to, kto się boi jego pytań i komentarzy. Moich pytań i komentarzy boją się (chronologicznie):
* Stary
* Renata Rudecka-Kalinowska
* Novalijka
* Francis.de
* trust and control
* Starosta Melsztyński
* slej2
* dziennikarzobywatelski
* fgb
* Iskra.SH
* norach
* Siff
* AndrzejR2
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości