Byle czym i byle jak. Tak można najkrócej streścić medialną kanonadę, jaka ostatnio się przetoczyła przez media. Przez chwilę miałem wrażenie, że wątpliwości wobec Twinkie-Winkie, które potraktowano niczym wyrzucenie na indeks sympatycznego pluszaka, wzbudziły większe emocje na świeci aniżeli nuklearne pogróżki Putina. Wypowiedź Pani rzecznik Sowińskiej sprowokowała gniew Norwegów i wtórny infantylizm ludzi pokroju Waldemara Kuczyńskiego, który zaczął się publicznie przytulać do fioletowej kukły, myląc intelektualną opozycyjność ze śmiesznością.
Lekarz, który wylądował w areszcie z pięćdziesięcioma zarzutami korupcji, molestowania seksualnego i podejrzeniem doprowadzenia do zgonu swojego pacjenta, nagle stał się bożyszczem bojowników o przywrócenie ładu z przed okresu tzw. IV RP. Nikogo z tych ludzi nie obchodzi, że facet mógł popełniać przestępstwa i demoralizował swoim postępowaniem całe środowisko w tym również przyszłe pokolenia elity medycznej naszego kraju.
Z kolei propozycje zrewidowania listy lektur dla młodzieży szkolnej niedościgniona gazeta z Czerskiej potraktowała jako fakt dokonany i dorzuciła do rzekomej czarnej listy kilka pozycji dodatkowych, jak „Inny świat” Herlinga-Grudzińskiego tylko i wyłącznie po to by podgrzać letnią, przedwakacyjną atmosferę.
Graciarnia. To słowo przychodzi mi do głowy, kiedy zaczynam się zastanawiać nad arsenałem argumentów przeciwko rządzącym. Trudno mi się w tym chaotycznym gąszczu dopatrzyć jakiejkolwiek sensownej logiki i porządku, które mogłyby stanowić alternatywę wobec tego, co proponują obecni włodarze naszego państwa. Mam wrażenie, że adwersarze Kaczyńskich celowo postawili na wzbudzenie jak największej ilości negatywnych, często absurdalnych emocji i jednoczesny brak jakościowej krytyki, traktując tym samym społeczność jak stado kretynów, którym w imię swoich fobii, wystarczy w odpowiednim momencie podwyższyć poziom adrenaliny i współczynnik wzburzenia, aby osiągnąć zamierzony cel w postaci odpowiednich słupków sondażowych.
To co irytuje to fakt, że wszystkie te w/w „afery” były dodatkowo pompowane przez odpowiednie epitetowanie, fastrygowanie faktów i urągający zdrowemu rozsądkowi język „sprawozdawców”. Nazywanie nieszczęsnej pani Sowińskiej „członkiem rządu” (Jacek Żakowski) z jednoczesnym nawoływaniem do jej natychmiastowego zdymisjonowania z powodu jakiejś lalki, wmawianie nam, że powinniśmy się wstydzić z powodu jej głupiej wypowiedzi to jakaś idiotyczna farsa. O ile mnie pamięć nie myli to w Stanach Zjednoczonych uznano „Przygody Huck’a Finn’a” Twain’a za książkę rasistowską z powodu postaci ociężałego murzyna Jim’a i ją faktycznie zindeksowano. Czysty absurd. Czy ktoś z tego powodu rozdziera szaty? Czy Amerykanie masowo wstydzą się z tego powodu (i wielu innych)? No i wreszcie teza o tym, że aresztowanie kardiohirurga-łapówkarza zatrzymało całą transplantologie w Polsce. Dobre. Idąc tym tropem aresztowanie skorumpowanego policjanta może zatrzymać zwalczanie przestępczości. Dziękuje bardzo za tego rodzaju myśli.
Pozdrawiam.
Inne tematy w dziale Polityka