Zasadniczo teoria tzw. smoleńskiej maskirówki i hipoteza zamachu na Siewiernym forsowana przez ZP nie różnią się od siebie , zwłaszcza jeśli idzie o istotę ich powstawania oraz proces funkcjonowania w umysłach swoich wyznawców. Obie wersje zbudowane są na konfabulacjach lub świadomych zmyśleniach, powstałych w wyniku wątpliwości i niedomówień związanych z kiepską jakością oficjalnego śledztwa. W tych korzystnych dla rozwoju teorii spiskowych okolicznościach , troskliwie od samego początku pielęgnowanych przez stronę rosyjską , wystarczyło zadawać rozmaite pytania i w ich miejsce podsuwać odpowiedzi sugerujące takie a nie inne wyjaśnienia tajemniczych zagadek , związanych z wydarzeniami dotyczącymi smoleńskiej katastrofy. Ostateczną granicą do jakiej można dojść podczas konstruowania tych budzących trwogę scenariuszy jest wyobraźnia jej twórców. I tak się działo zarówno w przypadku tzw. maskirówki jak i w przypadku wersji zamachu. Mam tu na myśli nie tylko zdarzenia bezpośrednio związane z katastrofą ale również rożnego rodzaju historie z tajemniczym działaniem "seryjnych samobojców" , rzekomych morderców lotniczych ekspertów ,etc. Różnica między „maskirowcami” a „zamachowcami” jest w zasadzie taka , że tam gdzie zatrzymał się Macierewicz ze swoim Zespołem , zwolennicy wielkiej mistyfikacji i porwania Tupolewa zrobili sobie tylko przystanek i postanowili pójść dalej w głąb świata rojeń , poszlak, spisków i tajemniczych przesłanek , tlumacząc to (podobnie jak ludzie Macierewicza) badawczą starannoscią i logiczną konsekwencją . Zasada ich działania , ich modus operandi , pozostało jednak bardzo podobne. Pytania bez odpowiedzi interpretują zawsze na korzyść swojej ekskluzywnej hipotezy i jako jej kategoryczne potwierdzenie. Brak poparcia dowodowego tłumaczą często tym , że "na razie" nie mogą wyjawić źrodeł, zdradzać nazwisk naukowców i temu podobne hece. Z analogiczną taktyką mieliśmy przecież do czynienia przy okazji promowania wersji zamachowej. W trakcie tak tendencyjnie prowadzonego dochodzenia , „niepokojące” i „niepokorne” pytania można zadawać bez końca , zgodnie z deklarowaną przez profesora Biniendę zasadą ,iż „praca naukowa nigdy się nie kończy”.W tym sensie obie grupy działają na tej samej zasadzie.Dlatego niezmiennie dziwie się kiedy widzę jak zwolennicy zamachu drwią z tzw. maskirowców , szydząc z nich i wytykając im , ze ci , na poparcie swoich teorii nie mają żadnych konkretnych dowodów a jedynie wybiórczo traktowaną i dziurawą jak szwajcarski ser logikę, uzupełnioną niezliczoną ilością konfabulacji , zmyśleń i tendencyjnie interpretowanych poszlak. Jest to o tyle dla mnie niezrozumiałe , że sami swoje wycierpieli pałając świetym oburzeniem , kiedy ktoś wytyka im podobne niedoskonałosci w podejsciu do swojej wiary w zamachowe przyczyny smoleńskiej katastrofy.Nie rozumiem braku tolerancji i zrozumienia dla swoich braci w wierze.
Inne tematy w dziale Polityka