Ponieważ dziś wszyscy nadal o Palikocie, to i ja dodam kilka zdań – w zupełnie innym stylu.
Jakiś czas temu (dobre parę miesięcy, albo i dawniej) Palikot udzielił wywiadu. Było to chyba jeszcze w starym Wproście, choć nie dam się za to zabić. Kto ciekawy, niech szuka. Ponieważ mam pamięć fotograficzną, lecz emocjonalną, to widzę tylko ten kawałek strony.
We wzmiankowanym wywiadzie poseł P. został odpytany na okoliczność swoich popisów, wtedy jeszcze dość niegroźnych, aczkolwiek już zapowiadających ciąg dalszy.
I pamiętam wrażenie, jakie zrobiła na mnie jego odpowiedź – a była mniej więcej taka – przytaczam z pamięci:
Otóż pan P. stwierdził, że jakość debaty politycznej w Polsce jest beznadziejna, nie ma poważnych dyskusji, są pyskówki niemerytoryczne itd. Dlatego on rozpoczął na własną rękę coś w rodzaju eksperymentu socjologicznego, polegającego na prowokacji - sprawdzeniu, ile kitu i bylejakości można jeszcze w ten dyskurs wcisnąć.
Powtarzam, przytaczam sens wypowiedzi, tak, jak go zapamiętałam, to nie jest cytat.
A teraz przyjrzyjmy się, co z tego wynika. Otóż niewątpliwe są dwa fakty – poseł P. ma wysoką pozycję w partii, a jego język, świadomie kłamliwy i miejscami wręcz knajacki, stał się językiem PO. To, co P. mówi dla prowokacji, staje się wyznaniem wiary wszelkiej maści „piesków przydrożnych”, to co proponuje, staje się kierunkiem działania partii. De facto na dzisiaj poseł P. określa wizerunek i ideologię PO.
I przegina to wahadło coraz dalej.
W PO jest sporo całkiem przyzwoitych prywatnie ludzi, sama znam paru. Oni wszyscy są jak zahipnotyzowani, nie są w stanie urwać się z tej smyczy. Co to oznacza?
Dzisiaj PO ma pełnię władzy. Jednocześnie jako partia zaczyna coraz bardziej przypominać zdemoralizowaną korporację, złożoną z ludzi, których jedynym celem jest dobro własne za wszelką cenę. Ten obraz staje się coraz bardziej jaskrawy właśnie dzięki językowi Palikota. Kiedy wahadło osiągnie poziom maksymalnego wychylenia, opadnie – i z PO nie pozostaną strzępy. Pozostaje pytanie – czyżby słynny poseł działał na niekorzyść własnej partii?
Owszem, owszem, tak, tak, tak!
Pan P. jest zafascynowany Kaczyńskim. I chce być jego odpowiednikiem po drugiej stronie sceny politycznej. Co go fascynuje? Myślę, ze przede wszystkim wytrzymałość i skuteczność JarKacza. To, jak sobie Kaczyński poradził z LPR, ZChN, Samoobroną i innymi partyjkami, jak je de facto zlikwidował, przejmując ich elektoraty, i jak buduje, powoli, ale skutecznie, świadomy i twardy elektorat własnej partii.
Kaczyński na dziś zbudował odpowiednik angielskich konserwatystów lub amerykańskich republikanów w Polsce i to jest stan trwały.
PO jest partią bez właściwości, zbieraniną połączoną tylko własnymi interesami, mimo głoszonych haseł kompletnie nieideologiczną. Wykorzystuje to Napieralski, tworząc zręby zapateryzmu w Polsce. I dlatego pan P. musi się spieszyć. Musi maksymalnie wygiąć wahadło, aby jak najszybciej uzyskać efekt Millera (komisji Rywina), czyli świadomej rozwałki własnej partii w celu zbudowania czegoś nowoczesnego, odpowiadającego amerykańskim demokratom, lub Labour Party. Inaczej PO i tak się rozsypie w końcu, a na jej miejsce wskoczy nowe SLD Napieralskiego.
Poseł P. jest naprawdę bardzo ambitny. I rzeczywiście bardzo inteligentny. Trochę szyki mu psuje (być może?) powiązanie Komorowskiego z WSI i pośrednio z Moskwą, ale trzyma rękę na pulsie. Wszak gdyby nie on, nie wiedzielibyśmy – bo i skąd – o polowaniach Gajowego w Rosji. We właściwym momencie dowiemy się i o innych sprawach.
Pan P. nie dla śmiechu chce wstąpić do komisji Macierewicza, choć tak to przedstawia publisi.
Biskup Nycz i Instruktorzy ZHP i ZHR nie dla świętego spokoju przenoszą krzyż.
Po prostu jest jeszcze za wcześnie na „protest oddolny”, na wariant węgierski w razie czego. Ale to nadejdzie. Spokojna głowa. Za duże pieniądze są w Polsce do zrobienia, żeby tu wpuścić Rosję, lub Niemcy. A na pieniądzach poseł P. zna się jak rzadko kto.
Konkluzja.
Nie denerwujcie się za bardzo, zwolennicy normalnej Polski. Nie bierzcie wszystkiego wprost, naiwnie i dosłownie.
Wbrew pozorom nie jest tak źle. Być może najgorsze już za nami. Od dwudziestu lat obserwuję tę scenę i widzę, jak kolejne osoby przechodzą na stronę wolnego świata, powodowane czystym pragmatyzmem (Miller, Olechowski, Czempiński itd.)
Poseł P. nie chce być „ruskim namiestnikiem”. Poseł P. chce być polskim Obamą, a może nawet Blairem. Świadomie wybrał ścieżkę zmierzającą do ogłupienia własnego elektoratu. Tak, jak Miller świadomie zgodził się na komisję Rywina.
Musi rozwalić PO, żeby stworzyć odpowiednią, nowoczesną przeciwwagę dla PiS.
I zrobi to, odpowiednio tym elektoratem sterując.
A notka idzie do LC Kasandra – za kilka miesięcy sprawdzicie, czy się pomyliłam, czy nie.
Inne tematy w dziale Polityka