Pismo naucza: "bramy piekielne go nie przemogą"! –napisał pewien bloger o krzyżu
http://nazapleczu.salon24.pl/214984,krzyz-kosciol-wygral
Oj, oj........bramy piekielne nie przemogą Kościoła, o krzyżu mowy tam akurat nie ma. Znakiem chrześcijan na początku była ryba, dopiero potem - krzyż. To tak gwoli ścisłości, bo nie ma nic gorszego od mylenia słów i pojęć.
I tu wyrażę swoje nieustające zdziwienie – przecież krzyż nie jest "własnością" Kościoła instytucjonalnego, tylko symbolem (znakiem) chrześcijan - wszystkich.
Postawienie krzyża oznacza sakralizację przestrzeni w wymiarze symbolicznym. Chrześcijanin stawiając krzyż pragnie wskazać na sacrum,które pojawiło się w przestrzeni profanum.Tylko tyle i aż tyle.
Od stuleci stawiamy krzyże na pamiątkę wydarzeń, które odcisnęły się w wymiarze symbolicznym w przestrzeni profanum,wydarzeń zarówno tragicznych, jak wzniosłych.
TEN krzyż stoi w przestrzeni, w której odcisnęły się wydarzenia wyjątkowo tragiczne, przeżyte w skupieniu i poczuciu duchowej wspólnoty – czyli dni żałoby narodowej.
Odruch serca harcerzy odwołujących się do najprostszego, zrozumiałego dla wszystkich znaku dla utrwalenia tamtych zdarzeń - został sprofanowany przez prezydenta elekta .
Zupełnie nie rozumiem, jak człowiek odwołujący się do korzeni, katolik – nie rozumie tego przekazu. Jeżeli krzyż jako znak przypisuje się jednej partii politycznej i uważa za zagrożenie dla demokracji – to jest to kompletnie pomieszanie pojęć.
Wiem, że wielu takie pomieszanie jest na rękę – ale nie podejrzewam Komorowskiego o takie działanie. Sądzę że, być może podpuszczony, znowu strzelił kolejną gafę. I nie znalazł się nikt wśród jego przyjaciół, kto by go od tego odwiódł. Dla Polski ta gafa nie jest groźna tak, jak stwierdzenie, że wychodzimy z NATO, które wszak też padło z jego ust. Niemniej prezydent, który nie panuje nad językiem – to nieciekawa perspektywa na przyszłość.
Cała reszta awantury o krzyż to lawirowanie różnych ważnych osobistości próbujących ratować twarz prezydentowi - szefa kancelarii prezydenckiej, biskupa Nycza. Również biednych harcerzy wciągnięto w ten cyrk. Kaczyński też niepotrzebnie dał się wypuścić.
Dlaczego nie znalazł się nikt mądry, a ważny, i nie powiedział – ludzie uspokójcie się, krzyż nie jest problemem, problemem jest prezydent, który albo nie rozumie, albo boi się znaków i symboli własnego kraju. Bez krzyża sacrum tego miejsca nie zniknie – ono tam jest już na zawsze, bo nie da się zabić pamięci.
A mali ludzie przemijają.
Kiedyś postawimy tam krzyż, ze wszystkimi honorami, jak zawsze w naszej historii.
A dziś zapamiętajmy, że prezydent Polski boi się tego znaku. Dlaczego wszakże? Przecież katolik nie boi się krzyża, dla niego to symbol wręcz „udomowiony”. Czego tak naprawdę boi się prezydent?
Prezydent Polski boi się pamięci o tamtych dniach kwietniowych.To bardzo ważny i bardzo smutny przekaz. I to powinno być zapamiętane!
A krzyż niech wędruje szczęśliwie przez całą Polskę na Jasną Górę – niech to będzie Wielka Pielgrzymka Pamięci. Potrzeba nam dziś pielgrzymki i modlitwy, potrzeba nam przyjścia Ducha Świętego. Bardzo.
Inne tematy w dziale Polityka