Naprawdę biedny.
Od samego początku robiony w durnia przez tych wszystkich zdrajców....
A jak było, opowiem.
Jak na dwa i pól roku przed strajkami 80’ założono WZZ (Wolne Związki Zawodowe) na Wybrzeżu, to głównym celem strategicznym stało się wygranie strajku w stoczni.
Jak poprowadzić bunt, żeby nie skończył się mordowaniem ludzi na ulicach i w aresztach, jak wygrać – to były główne pytania i temu poświecono wiele czasu.
Wytypowano dwóch możliwych przyszłych szefów strajku spośród robotników członków WZZ – byli to Lis i Wałęsa. Jeden młody zaangażowany (PZPR), drugi starszy i katolicki. Lisa przygotowywali Gwiazdowie, Wałęsę – Borusewicz.
Kiedy wybuchł strajk, Gwiazdów nie było na miejscu. Borusewicz „wstawił” Wałęsę, zresztą Wałęsa lepiej pasował do tamtego strajku.
Zarówno „przejęcie” przywództwa strajku, jak i jego przebieg miały być kontrolowane przez WZZ, żeby nie dopuścić do prowokacji i kolejnej tragedii. I to się udało.
Tylko nikt nie przewidział, jak to się lawinowo rozwinie.
Wałęsa, chyba jedyny raz w życiu /:))/, nie zrobił niczego głupiego, nie wstawiał własnych pomysłów, wygrał strajk zgodnie z założeniami, a kiedy to ogłosił, to się okazało, że te baby na niego wrzeszczą i że strajk ma trwać nadal.
I wtedy zrozumiał jedno – zrobili go w durnia! Nie tak miało być! Oszukali, posłużyli się i chcieli zabrać jego zasługi! Od tego momentu wiedział, że jest sam, a wszyscy go wykorzystują. WZZ-ty i doradcy, KOR i Walentynowicz, jednym słowem – sam musi wszystko załatwić i już.
No i załatwiał. I tak mu zostało do dziś.
A Pan Bóg musiał bardzo kochać naszego papieża, że mimo wszystko szlag nie trafił tego całego bałaganu od razu. Bo jak tak sobie pomyśleć, co ten nasz Lechu mógłby zrobić, a mimo wszystko nie zrobił.......
77175
Inne tematy w dziale Polityka