Wykluczenie to straszne słowo. Kojarzy się z wykluczeniem społecznym (bieda), kulturowym czy etnicznym. Oznacza wyrzucenie poza nawias pewnej społeczności, odcięcie od dóbr i praw tej społecznosci właściwych czy przysługujących. Co oznacza wykluczenie polityka z partii?
Ano tyle, że nie załapie sie już na posady okołopartyjne, na mandaty poselskie, na pieniądze i pomoc macierzystej partii itp. Straszna kara dla zawodowego polityka. No po prostu wyrok śmierci, he, he...
A za co ta straszna kara dla Joasi K-R? Za drobiazgi.
Wszak donosy publiczne na własnego prezesa i kolegów z partii to zachowanie właściwe, kumplowanie się z przeciwnikami własnej partii to też zachowanie bardzo słuszne. To się nazywa "madrość etapu".
Jak widzę, nawet PiS ulega mitologii nowej narracji, zamiast nazwać rzecz po imieniu - za zachowania niezgodne z przyjetym programem i podważanie demokratycznie przyjętych zasad działania z organizacji się człowieka usuwa, albo wręcz wyrzuca dyscyplinarnie z zakazem powrotu. Koniec, kropka.
Jeśli nie podoba mi się partia, w której jestem, to prostu z niej występuję - i wtedy mogę pyszczyć, ile wlezie. Natomiast podważanie prawa większości członków partii do stanowienia o sobie to po prostu anarchia i tyle. Siedzenie w środku, korzystanie z przywilejów i jednoczesne odcinanie się od polityki partii to demokracja w wersji Kalego.
Tak się zachowują małolaty, wrzeszcząc na rodziców, a jednocześnie korzystając z wszystkich przywilejów dziecka. No to niech sobie teraz "małolata" sama polata - zobaczymy, jak jej pójdzie.
Inne tematy w dziale Polityka