Zainspirowana wpisem Janko Walskiego pod moją NOTKĄ będącą li tylko próbą wyrażenia swojego stanowiska w sposób jasny i czytelny, pomyślałam sobie – a właściwie czemu nie? Czemu nie zapisać w punktach, prosto i zrozumiale, tego co mi się marzy? To nie będzie program żadnej partii, bo ja jestem "strasznym", aczkolwiek zupełnie bezpartyjnym "pisiorem", więc niczego zakładać nie zamierzam. Ale pomyśleć można, no nie?
No to najpierw (dzisiaj) wstęp, czyli założenia ideowe :)
A mnie się marzy kurna chata...
A przynajmniej marzyła mi się przez lat wiele spędzonych w gierkowskim bloku. No i mam, mieszkam sobie pod lasem, domeczek jak z bajki. Zaraz, zaraz, ale miała być kurna chata! No - nie jest.
Niby prosta i nieduża, ale prąd jest i wodociąg jest zdalaczynny, łazienka, te rzeczy. Co prawda nie centralne ogrzewanie, tylko piece na drewno, ale kominy są. Cóż, marzenie było piękne, ale te realia. Ot, kompromis.....
Marzyła mi się wolna Polska – przez wiele lat spędzonych w PRL. No i jest - paszport w szufladzie, piszę i mówię, co chcę, nawet pracę mam i grosza ciut. Zaraz, ale miało być inaczej, sprawiedliwiej, mądrzej, no i te autostrady do nieba. Jest? No - nie jest.
Niby jest OK, żyje się wygodniej i coraz dłużej, kolorowo dookoła, ale głupota i marnotrawstwo wszędzie i bałagan straszny. No i o autostradach można pomarzyć. Ha, marzenie było piękne, ale te realia. Czyli - kompromis?
A teraz będzie o różnicy między kompromisem uczciwym a zgniłym :
Otóż w mojej chatce tak to zaplanowałam, że jak jest kasa i pogoda, to i dziesięć osób ma spanie i kawałek podłogi do życia. Ale jak mróz i bieda przyciśnie, to można zamknąć się na 4o metrach precyzyjnie zaprojektowanych i załatwić wszystkie problemy bytowe jednym piecem. Drewno w lesie, a źródełko niedaleko. W ogrodzie tylko drzewa owocowe i trawa, żadnych wymyślności – zawsze można posadzić kartofle i inne przydatne rośliny, nawet dla kur miejsce się znajdzie.
Bo widzicie, kochani, ja tam wierzę najbardziej w siebie i wolę nie liczyć na cuda. Jak emerytury zabraknie, a starość przyciśnie, jak mi wyłączą „kompromisowe, zdalaczynne” światło i wodę, to moja chatka mnie ochroni.
Moja chatka to uczciwy kompromis miedzy marzeniem młodzieńczym a twardą rzeczywistością.
A jakie mechanizmy ochronią moją Ojczyznę, gdy jej zabraknie prądu i gazu i pieniędzy? Gdzie są te zabezpieczenia, które zapewnią skromny, ale bezpieczny byt jej mieszkańcom nawet w razie wielkich krachów czy katastrof? Gdzie dobre łóżko i kawałek podłogi dla każdego w czas pogody, ale i warunki do przetrwania w czas zły?
Moja Ojczyzna to szalony dom budowany na zasadzie – jakoś to będzie, byle dla „swoich” starczyło. Fundamenty podmywa? Dach przecieka? Sąsiad się wcina? A co to majstra/administratora obchodzi – zawsze można to wszystko sprzedać i niech się głupi lokatorzy martwią.....
Moja Ojczyzna to nie złoty środek między marzeniami wielu a twardą rzeczywistością, to zgniły kompromis, od początku zaprojektowany bez wyobraźni i odpowiedzialności.
Czy moja Ojczyzna mnie ochroni? Czy ja ją ochronię?
Ciąg dalszy, mam nadzieję, nastąpi już w konkretach. Zapraszam do myślenia.
Założenia wstępne są proste - nie ma kasy - trzeba wybrać jakieś priorytety, a z czegoś zrezygnować. I pamiętać o wszystkich zagrożeniach. Łatwo żądać deklaracji od polityków (czyli głównie od Kaczyńskiego), ale co byś TY, Czytelniku, wybrał? Co jest najważniejsze? I czy potrafisz to zapisać krótko i jasno uzasadnić?
Co MUSI BYĆ, a co TRZEBA NATYCHMIAST ZMIENIĆ??? W punktach poproszę!
Inne tematy w dziale Polityka