Niech już będą te wybory, bo skonać można. Wszystko powoli zamiera, wszyscy czekają na wynik....
Odbyłam dziś zwyczajową nasiadówkę pod wezwaniem „zaczynamy nowy semestr”.
Znowu obcięli godziny, a więc więcej studentów za tę samą płacę i przy tym samym programie, którego w oczywisty sposób uczciwie przerobić się już nie da.
Wszyscy, powtarzam, wszyscy moi znajomi pracujący na uczelniach klną w żywy kamień system boloński, podzielone studia, rozwalone dobre programy.
Wszyscy wiemy, że jakość studiów, zwłaszcza technicznych, spada na łeb, na szyję. Że inżynier po licencjacie bywa często głupszy od dawnego technika po dobrej szkole średniej. I co z tego?
Były onegdaj szkoły pomaturalne, można je było zamienić na licencjaty i skorelować z konkretnymi uczelniami, tak aby absolwenci mogli kontynuować naukę na studiach wyższych. A jednocześnie dla najzdolniejszych zostawić normalny jednostopniowy tok studiów wyższych. Można było ? Pewnie.
Ale wtedy nie powstałoby tysiące szkółek dla naiwnych, które służą wyciąganiu pieniędzy, głównie od prowincjuszy i robieniu kasy przez emerytowanych profesorów z grona „znajomych królika”.
Podobno zasada autonomii uczelni i samorządności społeczności akademickiej jest podstawą obowiązującego w Polsce prawa dotyczącego szkół wyższych.
Pewnie dlatego tzw. system boloński wprowadzano po decyzji ministra szkolnictwa wyższego. Szkoły wyższe mogły sobie autonomię schować gdzieś. I teraz mamy kompletny cyrk i degrengoladę tytułu inżyniera.
Kiedyś były Uniwersytety – nauki podstawowe oraz humanistyczne, oraz Politechniki – nauki techniczne, te drugie oprócz mgr dawały tytuł inżyniera, oczywiście po pełnym toku studiów. Kiedy po raz pierwszy na budowie kierownik budowy zwrócił się do mnie nie „proszę pani”, ale per „pani inżynier”, czułam się, jak bym wlazła na Mount Everest. Kiedyś inżynier to był ktoś - dziś zdarza się „inżynier” sprzedaży proszku do prania. Dziś co drugi doktor na uczelni nie widział z bliska projektu wykonawczego, nie mówiąc o budowie/realizacji. Ech, co ja będę narzekać...
Mamy świetną młodzież, która naprawdę chce się uczyć i mamy – jak zawsze – obiboków, leni i kombinatorów. Dlaczego utrudniamy tym pierwszym zdobycie solidnego wykształcenia - nigdy nie zrozumiem.
Inne tematy w dziale Polityka