Pczątkowo miała to być odpowiedź komentatorowi o nicku Bellap pod notką RRK z 23 stycznia, ale jakoś tak mi się rozrosła.
Bellap napisał tam 24 stycznia wnet po północy: "Bycie obywatelem sprowadza się do płacenia podatków.Należy też poprawnie głosować (...)"
A ja uważam inaczej - płacenie podatków i udział w wyborach są oczywiście ważne, ale "tematu nie wyczerpują".
Moim zdaniem po wpłacie i wrzuceniu kartki do urny zostaje jeszcze kawałek być może najtrudniejszy. Jeszcze trzeba uznać własne państwo za własne i stosownie do tego się zachowywać.To oznacza między innymi traktowanie takiego np. policjanta jako swojego sprzymierzeńca, którego trzeba poinformować, że jakiś pijany typek idzie ulicą i demoluje zaparkowane samochody, albo że na jezdni leży konar lub przepaliła się żarówka w sygnalizacji świetlnej.
A dlaczego ten kawałek jest najtrudniejszy?
Bo po pierwsze, żyjemy w kraju, który przez całe pokolenia był niesuwerenny, gdzie policjant albo był funkcjonariuszem okupanta albo, jeśli nawet był Polakiem, to musiał służyć przede wszystkim interesowi politycznemu władzy też polskiej, ale pochodzącej z obcego nadania.
Dla wielu było to zasadniczą przeszkodą w podjęciu lojalnej współpracy z takim urzędem czy taką policją nawet wtedy, gdy szło o sprawy czysto kryminalne.
Dla innych stanowiło przynajmniej doskonały pretekst albo alibi: Czyny nielojalne wobec państwa zdefiniowanego jako opresyjne, nawet jeśli były po prostu złodziejstwem lub innym podobnym draństwem, mogły dzięki temu uchodzić za co najmniej usprawiedliwione moralnie, jeśli nie wręcz chwalebne - jako coś w rodzaju "oporu".
Tak czy siak, tu akt obywatelskiej lojalności nawet wobec państwa demokratycznego nadal "ma gębę" jakiegoś donosicielstwa czy wręcz "kolaboracji z reżimem".
Po drugie, powyższe nastawienia wzmacniały się również wskutek kolejnych i kolejnych hekatomb elit (wliczam tu także wszelkie wymuszone i wymarzone emigracje, żeby nie było wątpliwości - włącznie z tą po 1968, wymuszoną w sposób szczególnie haniebny, bo z szerokim poparciem...).
Siłą rzeczy te elity raz po raz były zastępowane przez awans ("zassanie") mas plebejskich i lumpenplebejskich, zniewolonych "od zawsze" i wyzwolonych "dopiero co", z całym wynikającym z tego bagażem tradycji i nastawień. I tu oczywiście tym bardziej przydaje się - jako poręczne alibi albo i pretekst dla wszelkiego draństwa - teza o państwie nadal lub ponownie niesuwerennym i opresyjnym.
P.S.
I o tym między innymi jest - jak ja to rozumiem - cały blog RRK.
Nie o żadnej tam partyjnej przeszłości takiego czy innego bonzy takiej czy innej partii, lecz o całym tym draństwie, poprzebieranym w patriotyczne kostiumy i odmawiającym własnemu państwu swojej lojalności, rzekomo w imię tego patriotyzmu i innych wartości najwyższych, a faktycznie - w imię różnych własnych interesów, interesików, geszeftów, geszefcików lub tylko mocno niezdrowych emocji i urojeń.
Inne tematy w dziale Polityka