W swoim czasie obracałem się trochę w towarzystwie muzyków - i tam usłyszałem taką opinię o pewnym śpiewaku: - nie miał góry i dołu przy kompletnym braku średnicy! To samo, wypisz - wymaluj, wypadałoby powiedzieć o Orłach Nawałki: - pod swoją bramką - dziurawo, pod cudzą - nieskutecznie, a na całym boisku - za wolno i niedokładnie. A ten, co nie musiał biegać - też chyba mógł się lepiej zachować, szczególnie przy pierwszej bramce. Nie zamierzam zabierać się za analizy - lepiej zrobi to choćby pan Strejlau albo ktoś tam. Ciekaw jestem, czy i on po dwudziestu minutach doszedł do takiego wniosku, jak ja: że z wygranej nic nie będzie, bo wysiłki naszych wyglądały coraz beznadziejniej, a przeciwnika - przeciwnie, coraz bardziej pachniały golami. A w ogóle - oba mecze pokazały, że na mistrzostwach znaleźliśmy się trochę jakby przez pomyłkę; zamiast na zawody dla chłopców trafiliśmy między mężczyzn grających w piłkę inną, niż przywykliśmy - w dodatku silniejszych, szybszych i dokładniejszych. Może, jak dorośniemy - to będzie lepiej? Nasz gwiazdor nie strzela ani jednego gola, a taki np. Ronaldo - cztery; to obrazuje różnicę między graczem solidnym i w pewnych warunkach skutecznym - a zawodnikiem błyskotliwym.
Nie przeżywam tego wszystkiego aż tak bardzo; piłka nożna nie jest u mnie na pierwszym miejscu, a nawet nie na drugim. Ale skoro już tyle się gadało i tak nadmuchało balon, to teraz trochę głupio; nawet nie chce się napić tego piwa, co je reklamowali Nawałka z Bońkiem. Wyszło mniej więcej tak, jak nie całkiem precyzyjnie zwykł był komentować różne nieudane przedsięwzięcia pewien mój znajomy: - zadęcie było, ale wykopu zabrakło!
Sam się sobie dziwię, że piszę o piłce - ale to chyba dlatego, iż było niej od dłuższego czasu do przesytu. A choćby o lekkoatletach, którzy w odróżnieniu od piłkarzy rozpieszczają nas przywożonymi z różnych imprez medalami - ani słychu. Niczego w telewizorze nie można było zobaczyć, a oni gdzieś tam przecież startują szykując się do mistrzostw Europy. Może - znaj proporcją, mocium panie?
