wariant wariant
301
BLOG

Inteligenci - czyli (byle) kto?

wariant wariant Kultura Obserwuj notkę 0

Dzisiejszemu oświeconemu Polakowi Najjaśniejsza kojarzy się co najwyżej z Matką Boską, chociaż i to coraz rzadziej. Nielicznym, czytającym jeszcze wyrzucanego ze szkół Sienkiewicza, określenie to kojarzy się z Rzeczpospolitą, jednak używanie go na co dzień jest dla większości tzw. „obciachem”. Tak zresztą jak używanie słowa "naród" zamiast modnego dziś słowa "społeczeństwo".

 
Od paru felietonów zajmuję się – jak by to górnolotnie nie brzmiało – narodem właśnie i to na dodatek narodem polskim. I jeszcze piszę go często z dużej litery.
 
Tak w ogóle to jestem konserwatywny, a takie moje podejście do zbiorowości, jak wyżej wyrażone, ten mój konserwatywny wizerunek w odbiorze „postępowej” części naszego narodu tylko ugruntowuje, a równolegle z tym czyni mnie w oczach wielu mamutem, członkiem tej części społeczności, która odchodzi, wymiera, ustępując miejsca młodym, dynamicznym i nowoczesnym. Europejczykom, oczywiście. Ba, członkom społeczności europejskiej.
 
Podobno przez 3 lata pisania do portalu hej.mielec napisałem 160 felietonów. Tak przynajmniej mi powiedziano, wyróżniając mnie na uroczystym spotkaniu z okazji trzylecia, które miało miejsce w mieleckiej restauracji Nad Warką. Było mi miło, ale jednocześnie zastanowiłem się, jaki wpływ ma moje pisanie na poglądy moich czytelników, którzy podobno są. Część z nich zresztą przyznała się do tego osobiście.
Jest to pytanie dla mnie ważne. Nie piszę bowiem dla pieniędzy, piszę z dwu potrzeb. Pierwsza to potrzeba przelewania na papier swoich przemyśleń, a druga to potrzeba próby zmieniania świata, wpływania na jego kształt, poprzez wpływanie na myślenie moich czytelników.
 
Piszę dla tych, dla których los naszego świata, los naszego kraju, naszego Narodu, naszej rodziny wreszcie, nie jest obojętny. Zakpi ktoś: a jaki ty masz wpływ na nasz świat? Aniś ty Tusk, ani Obama. Popukam się tylko po głowie. Każdy z nas, nawet sprzedawca warzyw z Tunezji, ma wpływ na świat, w którym żyje.
Zawsze uważałem, że dobre ziarno, dobre słowo rzucone między ludzi zakiełkuje dobrem. Nie znamy tylko dnia ani miejsca.
 
W ostatnich dniach, ale i ostatnich felietonach, bardzo mnie zajmuje problem stanu, w jakim znajduje się nasz Naród, nasza wspólnota, będąca czymś więcej , niż tylko zbiorem indywidualnych interesów, bo coś takiego rzeczywiście można nazwać jedynie społeczeństwem.
Jedna z moich czytelniczek zapytała mnie, ”czy Naród to brzmi dumnie”, apelując jednocześnie, by w ocenie nie podpierać się „jakąś romantyczno-bohaterską przeszłością, często mocno zmitologizowaną”. 
 
Co albo kto określa inteligenta? Już na pewno nie wykształcenie wyższe, nawet poparte tytułami, często tylko tzw "naukowymi". Nie określają też przeczytane grochole i kolorowe magazyny. 
W mniemaniu części samozwańczych inteligentów, przynależność do jakiejś grupy, która a priori uważana jest za zbiorowisko inteligencji – np. aktorów, dziennikarzy, naukowców, czy ogólnie tzw. autorytetów – czyni człowieka inteligentem i daje mu prawo siedzenia ponad, siedzenia na pierwszych miejscach przy stole, niezależnie od zawartości głowy i duszy.
 
Przeczytałem wywiad w Rzeczpospolitej z Danielem Olbrychskim. To ten facet, który pisowcom chce obić mordę. Podobno miał jeszcze w życiu inne zasługi. Uważa się za inteligenta. Ceni Komorowskiego. Tuska uważa prawie za drugiego Piłsudskiego, choć może nie do końca, bo chciałby mieć demokrację taką jaka jest (w dorozumieniu – bez zamachu majowego). Ale w swoich wypowiedziach nawet bez tzw. wazeliny wchodzi głęboko.
W wywiadzie „pysznych” kawałków jest znacznie więcej. Ot, chociażby ocena Radia Maryja, bo wg „autorytetu” już samo nazwanie radia imieniem Maryi jest grzechem, „co jasno wynika z dzisięciorga przykazań” a konkretnie „drugiego: Nie wzywaj Pana Boga Twego nadaremno”. Nie wiem, czy śmiać się czy płakać. Czy to żenada, czy błazenada. A potem jeszcze wychwalanie Palikota i jego stylu „mówienia” i wiele innych, porażających myślącego czytelnika, wypowiedzi.
 
Jak Czesław Niemen śpiewał, uwielbiałem go słuchać, jak mówił, zamykałem radio, bo mówił głupio. Olbrychski jest podobno dobrym aktorem. Na scenie teatru gra czyjeś teksty. Mam wrażenie, że zapomniał, iż grając swoje własne, głupie teksty na scenie ogólnonarodowej, wychodzi po prostu na nieudacznika i błazna.
 
Pan Kutz, drugie sumienie i autorytet moralny mediów (zapomnę przez litość senatora Piesiewicza) udzielił wywiadu panu Urbanowi. Nie przeszkadzało mu, że kiedyś nazywanego goebelsem stanu wojennego. Chętnie odpowiedział, jak, jego zdaniem, skończy Kaczyński. Wg niego popełni samobójstwo. Na pytanie, czy takie ankiety nie są czymś niestosownym, powiedział, „że w takich komentarzach nie widzi nic złego”.
 
Jestem zdruzgotany po czytaniu takich „newsów”. A jeszcze bardziej tym, że ci ludzie nadal mają dobre samopoczucie, w czym pomagają im głupie media.  I nadal uważają się za sumienie Narodu, pardon, społeczeństwa.
To może – jak ma się takie autorytety – lepiej być społeczeństwem a nie Narodem? Ze społeczeństwa łatwiej chyba otrzeć ślinę.
 
Ale wróćmy do Narodu i do inteligencji.
Na szczęście nasz Naród, jaki by nie był zróżnicowany i podzielony, nie składa się tylko z aktorów, kiepskich w swoich polityczno – publicznych rolach i podobnych im reżyserów „narodowego” porządku.
 
Kto jest dzisiaj inteligentem i po co?. Mało dzisiaj jest inteligentów. Bardzo dużo ludzi wykształconych, ale to zupełnie co innego.
 
Inteligent to człowiek, który swoją wiedzę, ale i doświadczenie, pożytkuje dla dobra wspólnego, czy to ucząc o wspólnocie narodowej innych, czy pisząc o niej, walcząc o nią, i to wszystko bez dzielenia na my i oni. Bez uważania, że  my to naród, a oni naród gorszy, naród bez właściwości. Rolą inteligenta jest szukanie pojednania, używanie całej swej wiedzy nie dla wąskiej grupy kolesiów, ale dla całego narodu, nawet jak ten naród jest siermiężny, bogobojny, zły, głupi, inaczej myślący, innej wiary i koloru.
Taki człowiek – jeśli jeszcze ma wielką wiedzę -  jest dla mnie inteligentem.
Reszta to marni sługusi jednej czy drugiej partii, sprzedajni komedianci, pismacy, którym wszystko jedno, co i dla kogo piszą, byle za kasę i zaszczyty.
 
No i dochodzimy do Narodu, do tego podmiotu, dla którego jedynie można być inteligentem, a nie tylko człowiekiem wykształconym, acz bez właściwości.
 
Naród jest dla mnie pojęciem ważnym. Po rodzinie to zwornik mojego ja. Następny dopiero krąg to nasza europejska cywilizacja, dla mnie chrześcijańska. Cywilizacja, której nie dzielę na tę Murzynów, Żydów, Latynosów, Amerykanów, Rosjan i in. 
 
Pisze moja czytelniczka, że „wolę mówić o społeczeństwie, a nie o narodzie. Nie jest naszą winą, że Świat tak pędzi, tak się zmienia, że wszelkie granice są umownym podziałem, że nasze dzieci stają się obywatelami Europy w której czują się swobodnie i bez kompleksów
Tak myśli wielu, skłanianych do tego intensywną propagandą, szczególnie gazety, której za narodową trudno uznać.
Ale powiedzcie Amerykaninowi, Chińczykowi, Francuzowi i wielu, wielu innym nacjom, że nie są narodem, tylko społeczeństwem.  
Amerykanie,mieszaninaras ikultur,mówią „We, the people of the United States” .
My, naród Stanów Zjednoczonych.
 
To smutne, że Polacy pozbywają się sami swojego Narodu, że go unicestwiają w imię otwartych granic. A to zwykła złuda. Jak się pogorszy, znowu będziemy stali na niemieckiej granicy. My, społeczeństwo. Bo Niemcy to naród, nawet jeśli mają trochę Turków u siebie (którzy tym bardziej czują się narodem tureckim i ani im w głowie asymilacja za granicą, którą przekroczyli). 
Mam wrażenie, ze zapędziliśmy się w wynarodawianiu Polski, czyniąc to w imię poprawności politycznej, lansowanej przez głupią gazetę, wcale Polsce nie służącej (tej poprawności). Czynienie z Polaków społeczeństwa, zamiast walki o to, by pozostali Narodem, tylko dlatego, że ktoś nam na chwilę być może otwarł granice, jest błędem. To tak jakby czuć się członkiem rodziny książęcej tylko dlatego, ze się sprząta salę bankietową. 
 
Jeśli pojęcie, mit Narodu, podtrzymują – wg „postępowców” - tylko konserwatyści, to jestem dumny z tego, że jestem konserwatystą. Mam jednocześnie wrażenie, że moje poglądy są niesłychanie nowoczesne w porównaniu z poglądami znaczącej części Polaków, nawet tych uważających się za nowoczesnych, bo bezmyślnie powtarzających durnowate - niby nowoczesne -  poglądy wciskane im przez media i część polityków. 
 
Nie popieram chociażby aborcji, którą „nowocześni” popierają, a Naród polski albo polskie społeczeństwo jest coraz mniej liczne, polskie kobiety rodzą najmniej w Europie dzieci. Kto tu jest bardziej nowoczesny, bardziej myślący o przyszłości, ja czy ci ponowocześni idioci?
O granicach już mówiłem. To może o tym, że jestem za tradycyjnymi wartościami rodziny, nie dlatego tylko, że tak uczy Kościół, ale dlatego, że w tym jest przyszłość Polski, Narodu polskiego. Bo, przepraszam za prostactwo, kto na starość będzie opiekował się homoseksualistami, jeśli nie urodzą dzieci? Chińczycy?
To jest nowoczesne myślenie o Narodzie, ba, o społeczeństwie, żeby zrównać parę homoseksualistów w prawach z małżeństwem kobiety i mężczyzny? Nowoczesne, to znaczy patrzące w przyszłość. Kto bardziej dba o przyszłość?
 
Ten kierunek myślenia o Narodzie jako o społeczeństwie równych jednostek, którym w imię praw człowieka jest podporządkowane wszystko aż do idiotyzmu, jest zgubny dla Polski, Narodu, czy nawet społeczeństwa - wybrać można jak kto chce. I nie ma znaczenia, czy jakieś myślenie reprezentuje Kaczyński czy Tusk, ważne jest by realnie ocenić jego „nowoczesność”  bądź „konserwatyzm” i popierać to, co jest korzystne dla naszych dzieci, mieszkających tu, w Polsce, a nie w Anglii.
Bo wtedy rzeczywiście będą społeczeństwem, ale z takimi postawami nie chcę dyskutować. 
wariant
O mnie wariant

Zasadniczy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura