Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz
1448
BLOG

Komorowski - wygrana dzięki więźniom, ludziom WSI,SB,ZOMO?

Filip Stankiewicz Filip Stankiewicz Polityka Obserwuj notkę 15

Czy o wyborczej wygranej Bronisława Komorowskiego przesądzili więźniowie, ludzie WSI, SB, ZOMO, MO, szemrani biznesmeni w stylu słynnego "Rycha" i palikoci zwolennicy „wyrżnięcia watah dinozaurów”? Komorowski wygrał różnicą około miliona głosów, zmiana decyzji niewiele ponad 500 tysięcy ludzi dałaby zwycięstwo Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Na Komorowskiego głosowało 91,9% z ponad 50 tysięcy więźniów, zapewne ich rodziny (ale nie z powodów ideowych, tylko pod wpływem skazanego, być może w związku z jakąś nadzieją poprawy losu krewnego w więzieniu), głosowała zdecydowana większość ludzi związanych z WSI i ich agentów, głosowali byli funkcjonariusze SB, ich agenci (bardzo prawdopodobne, że ich rodziny także), byli funkcjonariusze MO, ZOMO itp. (bardzo prawdopodobne - według badań 2/3 wyborców kandydata SLD poparło Komorowskiego, wygrał w powiecie legionowskim, gdzie są wojskowe i milicyjne osiedla z okresu PRL, co bardzo ważne Komorowskiego poparły komunistyczne gwiazdy - Jaruzelski, Kwaśniewski, Urban), głosowali zapewne szemrani biznesmeni w stylu słynnego Rycha, którzy w przeszłości lub obecnie robią biznesy łamiąc prawo lub dzięki urzędnikom na szkodę Państwa lub samorządów. Oprócz tego ekscesy Palikota, Niesiołowskiego, Kutza, Wajdy, Bartoszewskiego przyciągnęły do Komorowskiego najbardziej wulgarny elektorat kierujący się ideą „wyrżnąć watahy dinozaurów”, którego popisy zostały nagrane podczas imprezy Palikota w Lublinie zorganizowanej w celu nielegalnego zakłócenia wiecu kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Można uważać, że te wszystkie grupy były razem zbyt mało liczne, aby przeważyć szalę zwycięstwa, ale nie można wykluczyć, że to właśnie one przeważyły szalę.

Poniżej fragmenty ciekawego tekstu doktora Piotra Gontarczyka rozbijającego mity kreowane przez media na temat składu elektoratów PiS i PO (czy jak w tym roku Kaczyńskiego i Komorowskiego):

„Tuż po ogłoszeniu wyników pierwszej tury wyborów przez media przelała się fala analiz na temat różnic dzielących elektoraty Jarosława Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego. Część komentatorów odwoływała się do mapy Polski, którą jakby na pół przełamały wyborcze preferencje Polaków. Dominowało tłumaczenie, że za tak jednoznaczny wynik wyborczy odpowiedzialne są rozbiory.

Ale posługiwanie się tym modelem do analiz współczesnej Polski jest mało adekwatne. Połowa obecnych województw (głównie tych zachodnich i północnych) w całości lub po części składa się z ziem, które w ogóle nie wchodziły w skład XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. Nadto odwoływanie się do spuścizny rozbiorów daje niejednoznaczne wyniki. Przecież zdecydowana większość obecnych mieszkańców ziem odzyskanych pochodzi z dawnych Kresów, więc byli poddanymi cara Rosji. No i w tej chwili cały model się sypie: ziemie odzyskane poparły Komorowskiego, a w Kongresówce zwyciężył Kaczyński.

Prócz wspominania o zamierzchłej przeszłości w wypowiedziach ekspertów dominowała inna sztampa dotycząca dwóch istotnych wskaźników rozwoju cywilizacyjnego: wysokości dochodu narodowego na głowę mieszkańca i poziomu wykształcenia. Wedle tych wskaźników kandydata PiS poparli słabiej wykształceni i mniej zamożni. Wzorcowym przykładem takiej narracji był prof. Henryk Domański z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Jego opis elektoratu Kaczyńskiego można zmieścić w dwóch słowach: ciemnota i biedota.

Ale twierdzenie o zdecydowanym zwycięstwie Komorowskiego wśród ludzi wykształconych to chyba lekka przesada. Sporą różnicę widać wśród wyborców z dyplomem wyższej uczelni (37 proc. do 24 proc.). W grupie ludzi z wykształceniem średnim jest już równowaga (po 41 proc.). Przy generalnym wyniku Kaczyńskiego (ok. 36 proc.) to nie jest porażka, to nadreprezentacja.

Ponadto utożsamianie dyplomu wyższej uczelni ze wskaźnikiem rozwoju cywilizacyjnego z wielu względów może się okazać zawodne. Bo nie do końca jest tak, że mamy do czynienia z grupą ludzi wyłącznie mądrych i światłych, w swoich wyborach kierujących się głównie dobrem politycznej wspólnoty. Wielu z nich (w grupie starszych) głosuje w zgodzie ze swoim życiorysem lub z wdzięczności za awans społeczny w czasach PRL.

Jeszcze trudniej jest z ludźmi młodymi, którzy na skutek boomu edukacyjnego ostatnich lat w znacznej mierze stanowią o obliczu całej grupy. Łatwość dostępu do akademickich dyplomów stawia dziś fundamentalne pytanie o stan umysłów ich posiadaczy. Beneficjenci polskiej oświaty czy może jej ofiary? W jakim stopniu posiadacz dyplomu (nie tylko wieczorowego hotelarstwa) to światły obywatel, a w jakim co najwyżej punkt nadawczo-odbiorczy medialnych komunałów?

Odwoływanie się do argumentu wykształcenia nie wyjaśnia nic także w sprawie dzielnicowego układu preferencji wyborczych. Głosujące na kandydata PO Lubuskie i Zachodniopomorskie nie są przecież znacząco lepiej wykształcone od wspierających kandydata PiS Białostockiego i Podkarpacia.

Na inne niż tylko dyplom i pieniądze uwarunkowania preferencji wyborczych Polaków wskazuje wiele drobnych ciekawostek i odmienności, które można dostrzec na mapie głosujących powiatów. Na Białostocczyźnie wyraźnie widać powiaty sejneński i hajnowski, które głosowały na kandydata PO. 24 czerwca obydwu regionom poświęcono znaczną część TVN-owskiego dziennika.

Materiał, który rzekomo szukał prawdy na temat tego fenomenu, ilustrowały wypowiedzi napotkanych mieszkańców w stylu: „Kaczyński to szkodnik”. Kłopot w tym, że w obu powiatach istotną rolę odgrywają liczne zwarte populacje mniejszości narodowych: w Sejnach – litewska, a w Hajnówce – białoruska. Ale o tym w „perswazyjnym” („nie głosuj telewidzu na szkodnika”!) materiale TVN nie było słowa. Warto też pamiętać o sukcesie wyborczym kandydata PO wśród ludności niemieckiej na Opolszczyźnie. Jej mieszkańcy (sądząc po rażąco niskiej frekwencji) nie bardzo pasują do hasła „Polska jest najważniejsza” Jarosława Kaczyńskiego.

Nie mniej kształcące były wyniki głosowania w powiecie legionowskim, głosującym inaczej niż większość obszarów Mazowsza. Prócz dużej liczby ludności napływowej ważną rolę odgrywają tu wojskowe i milicyjne osiedla z czasów Polski Ludowej. Tu zawsze głosowano na postkomunistów, a za bohatera uważano gen. Jaruzelskiego. Ostatnio ten elektorat (wraz z jego mentorami) przejął kandydat PO.”
http://www.rp.pl/artykul/500707_Polska_B_zaglosuje_na_Komorowskiego_.html

Na koniec chciałem zapewnić, że nie podważam ważności wyboru Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta RP. Natomiast warto pokazać, że obiegowy pogląd o popieraniu PO przez ludzi pozytywnie wyróżniających się w społeczeństwie jest fałszywy, a w przypadku tej części która przesądziła o jego zwycięstwie może być wręcz odwrotnie – czyli, że zwycięstwo kandydatowi PO dali ludzie negatywnie wyróżniający się w społeczeństwie.

Filip Stankiewicz
 

Konkretny. Uczciwy. Konsekwentny. Zależy mi na Polsce.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka