Dzięki naszej determinacji udało się doprowadzić do obniżenia opłaty za przejazd A1 do 3,50 zł – jednak za sprawą rządu Donalda Tuska nie jest to sukces pełny. Opłata w tej wysokości obowiązywać będzie tylko do 30 czerwca przyszłego roku, PO obiecywała zniesienie opłaty na czas remontu drogi krajowej nr 1. Na dodatek podejmowanie decyzji w tej sprawie trwało 2 miesiące (minister infrastruktury czekał np. na wyliczenia ministerstwa finansów o ile mniej pieniędzy wpłynie do budżetu, które to wyliczenia były zbędne oraz nie mogły być dokładne – nie można przewidzieć jak bardzo zwiększy się ruch na A1. Ruch ten zwiększyłby się znacznie, gdyby nie np. bezmyślność GTC, która uruchomiła 2 bramki na 7 – aby przejechać A1 trzeba było czekać prawie godzinę! Oczywiście mogło to wynikać z chęci ograniczenia ruchu (dzięki czemu GTC ograniczy wydatki na remonty A1), ale to już byłaby paskudna zagrywka, dlatego pozostańmy przy bezmyślności. http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.php?id_news=27930 ). Ciekawe czy urzędnicy ministerstwa finansów przy obliczaniu straty budżetu uwzględnili za małą ilość otwartych bramek i czas, przez jaki to nastąpi w przyszłości czy ilość turystów którzy przyjadą nad morze autami (jeśli tak to w MF pracują prorocy ;-).
W dodatku marszałek Kozłowski zamówił ankietę za 25 tys. zł z naszych (podatników) pieniędzy – zupełnie bezsensowną, wiadomo było, że odpowiedzi będą miały duży rozrzut i ankieta nie pozwoli określić konkretnej kwoty (np. jeśli 20-30% czy nawet 40% kierowców wybrało 3,5 zł, a 50-60% kwoty w przedziale 0 zł – 3 zł to jaką kwotę wybrać?), poza tym kierowców mogli odpytać sami urzędnicy bez znacznych dodatkowych kosztów – tak jak zrobił to „Dziennik Bałtycki” („Kierowcy z Pomorza chcą, by autostrada A1 na czas remontu krajowej "jedynki" była bezpłatna lub przejazd nią kosztował co najwyżej 2-3 złote. Tak mówili ci, których spotkaliśmy wczoraj na A1.”). Na szczęście marszałek Kozłowski zapobiegł kompletnej kompromitacji i ankieta została odwołana - dzięki temu decyzja nie została dodatkowo opóźniona, wyniki ankiety miały być 2 dni po podjęciu decyzji przez ministra. Jest jeszcze jedna ciekawa kwestia – minister Grabarczyk twierdził, że rozważa 3 warianty „10, 15 lub 20 groszy za kilometr”, a ostatecznie przyjęto 14 groszy – ale to oczywiście przy wyżej wymienionych błędach drobiazg. http://gdansk.naszemiasto.pl/wydarzenia/844444.html http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.php?&id_news=27849&strona=2
To nie pierwsza wpadka marszałka Kozłowskiego (mimo to ulubieńca pomorskich mediów – także niby „zawłaszczonej przez PiS” TVP Gdańsk – ile to razy marszałek Kozłowski był zapraszany sam i nie musiał dyskutować z przedstawicielem opozycji – zresztą to samo dotyczy władz Gdańska czy Sopotu z PO). Przypomnę choćby jego słynne już porównanie autostrady do restauracji – a kogo nie stać niech jeździ innymi drogami. Marszałek wykazał także zaskakującą niezborność przy wypełnianiu oświadczeń majątkowych – otóż między 2004 a 2007 rokiem jego mieszkanie o powierzchni 30 m2 i wartości 80 tys. zł oraz działka rekreacyjna o powierzchni 1165 m2 i wartości 15 tys. zł w ogóle nie zdrożały! Czy to kolejny cud PO? Czy też te nieruchomości są na takim odludziu, że nie dotknął ich dynamiczny wzrost wartości jaki od kilku lat obserwujemy w Polsce? Ten wzrost wartości ominął także - wykazane w 2007 roku - kolejne mieszkanie marszałka Kozłowskiego. Mieszkanie to mające 42 m2 jest jego zdaniem warte 115 tys. zł. Czy marszałek Kozłowski nie wie, że nieruchomości drożeją, czy zwyczajnie lekceważy przepisy – świadome podawanie nieprawdziwych danych jest niewątpliwie tego oznaką. W dodatku Pan Kozłowski nie jest jednym z tysięcy radnych, ale jednym z kilkunastu marszałków województwa w Polsce, jako jedna z najważniejszych osób w województwie pomorskim powinien świecić przykładem.
Filip Stankiewicz
Inne tematy w dziale Polityka
