Teraz już wiemy. Wałęsa nie tylko w pojedynkę zniszczył PRL, ale prezydentem RP został głównie po to aby… Dobić komunizm! „Trzeba mieć odwagę aby w okresie przejściowym podejmować się takiego zadania. Mówię to z doświadczenia robotniczego. Potem byłem szefem największego związku zawodowego na świecie. Potem prezydentem na chwilę, aby dobić komunizm.” – powiedział Lech Wałęsa na zjeździe EPL.
Tak sobie myślę, że są, przynajmniej powinny być jakieś granice śmieszności, cynizmu i obłudy. Litości panie prezydencie! O Wałęsie z początku lat 90-tych można powiedzieć dokładnie wszystko z wyjątkiem jednego – że swoimi działaniami chciał dobijać komunę. Właśnie dlatego nastąpiło rozstanie z Kaczyńskimi, bo oni chcieli „przyspieszenia”, a Wałęsa chciał się ograniczyć do jedynie mówienia o przyspieszeniu.
Wałęsa podczas spotkania z delegatami zjazdu EPL, wezwał też do obrony istnienia Stoczni Gdańskiej jako pomnika walki o wolność. Jakież to bezczelne, w sytuacji kiedy jeszcze kilka tygodni temu były prezydent namawiał publicznie Donalda Tuska do użycia siły przeciwko strajkującym tam robotnikom. Moim zdaniem Wałęsa na każdym kroku udowadnia dziś, że jest wielkiej klasy cwaniakiem i nikim więcej. Każdemu gronu mówi to co owe grono chce usłyszeć, zupełnie nie licząc się z tym co sam głosił wcześniej. Jego wywody – zawsze wewnętrznie sprzeczne, teraz stają się groteskowe. Trzeba mieć niezwykły tupet żeby jako osoba która walnie przyczyniła się w Polsce do rozkwitu postkomunizmu, więcej, ten rozwój wspierała i stymulowała teraz obwoływać się jego tępicielem. Wszyscy wierzyli wtedy że Wałęsa „dobije” komunistyczna hydrę. Jak się stało w rzeczywistości widzimy dziś aż za dobrze...
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka