Ta tragedia mogła być szansą na wielkie narodowe pojednanie. Dzięki krwawej ofierze 96 zabitych z katastrofy spod Smoleńska, był moment w którym wydawało się, że polska polityka przejdzie swoiste katharsis i nigdy już nie będzie taka sama jak dawniej. Można było wierzyć, że będzie mniej agresji, nieprzejednania, wrogości. Niestety. Szybko okazało się, iż były to tylko naiwne, pozbawione podstaw mrzonki.
Już po kilku dniach okazało się, że jest w tym kraju aktywna kategoria ludzi, dla której nie ma żadnych świętości. Grupa osób, dla której nawet śmierć człowieka nie jest powodem do wyciszenia, stonowania i rozrachunku z własnym, wcześniejszym postępowaniem. Dla tych osób nie mają znaczenia takie pojęcia jak powaga chwili, nastrój smutku czy rzeczywisty żal większości rodaków po tragicznej śmierci Prezydenta Rzeczpospolitej. Istotne są za to bez względu na wszystko jej własne małe, partykularne interesiki i rachuby wraz z jakąś dramatyczną wolą zachowania poczucia wyższości, kontroli nad sytuacją, rządem dusz. Za wszelką cenę.
Pod pozorem prawa do wyrażania opinii, które w istocie w tych dniach ani przez minutę nie było zagrożone odbyło się coś w rodzaju histerycznego, pogardliwego deptania największych dla nas świętości i odwiecznego obyczaju jakim jest szacunek dla zmarłego. Bez mrugnięcia okiem zignorowano jeden z filarów polskiej tradycji i kultury.
Nie znajduję w sobie żadnego wyjaśnienia pozwalającego na usprawiedliwienie tych, moim zdaniem otwarcie niegodnych, pełnych obłudy działań. Ich niewdzięczną, haniebną osią i propagatorem stała się redakcja Gazety Wyborczej i związane z nią elity. W czasie minionym od wypadku pod Smoleńskiem było wyraźnie widać, iż nawet wielu zajadle skłóconych ze sobą posłów opozycji i koalicji rządowej jest w stanie wznieść się ponad podziały i z niespotykaną dotychczas godnością i powagą oddać hołd ofiarom tragedii. Redakcja z Czerskiej swoim postępowaniem udowodniła niestety, że nie tylko nie jest zdolna do współuczestnictwa w swoistej wspólnocie ducha, ale za nic ma najświętsze wielowiekowe tradycje własnego narodu. Widać teraz tę niesamowitą pogardę dla wszystkich myślących inaczej, „gorzej” niż oświeceni redaktorzy Gazety, która u środowiska tego jest tak mocno zakorzeniona, że nie jest ono w stanie nawet przez trzy dni wytrzymać sytuacji w której to nie jego pomysły czy idee są „górą”. Nieważne że prezydent i 96 innych ludzi zginęło tragicznie pełniąc swoje obowiązki. Ważne, że „musi być po naszemu”.
I nie chodzi tu o to, że nie można mieć wątpliwości co do sensu pochowania Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Można, a nawet trzeba (każdy kto myśli musi mieć wątpliwości, bo to ludzka natura). Nie można ich jednak wyrażać w tak podły i niegodny sposób, rozbijając przy okazji wszystko to co miało szansę się z tej tragedii narodzić. Podłość gazety Wyborczej jest podwójna, bowiem nie dość, że podmioty jej „walki” nie żyją i nie mogą się bronić, to wbrew zapowiedziom „przerwy” w tej obrzydliwej kampanii nadal pismo brnie w rozdrapywanie ran, i typowy dla siebie kpiący sposób uderza w rodzinę . Skoro już odwołanie Wawelu stało się niemożliwe, to z krypty zrobiono „przedsionek”. Wszystko po to aby umniejszyć wagę wydarzenia i upokorzyć bliskich Kaczyńskich. Dla mnie to działania niegodne i odrzucające.
Teraz jest dla mnie jasne, że porozumienia z tym środowiskiem być nie może. Jest ono całkowicie wykorzenione z naszych tradycji i nie podziela najświętszych prawideł stanowiących fundament tego społeczeństwa. Mam jednak wielka nadzieję, ze po tym „spektaklu nienawiści”, który urządzają od kilku dni samozwańcze, okrągłostołowe, postępowe elity, naród uświadomi sobie w końcu jak bardzo był wcześniej manipulowany i oszukiwany. I jak bardzo ci którzy manipulowali tak naprawdę tym społeczeństwem i jego wartościami gardzą.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka