Kilka dni po katastrofie któryś z prokuratorów wojskowych mówił, że nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, żeby ktokolwiek z pasażerów Tupolewa zmuszał pilotów do lądowania w Smoleńsku. Potem prokurator generalny potwierdził to, dodatkowo dał do zrozumienia, że „już wkrótce” poznamy nagrania z czarnych skrzynek, ale bez „treści intymnych”, cokolwiek miałoby to znaczyć. Mimo zapowiedzi nie poznaliśmy ani sekundy zapisu. Kilka dni później usłyszeliśmy jednak kolejną sensacyjną informację, że na taśmy nagrały się dźwięki alarmu TAWS (który na tym lotnisku miał nie działać), a dziś okazało się, że w kokpicie „słychać głos osoby spoza ścisłej załogi”.
A ja się pytam, kiedy w końcu usłyszymy nagrania z rejestratorów lotu bez niczyich interpretacji i hipotez? Kiedy wreszcie będziemy mogli sami zapoznać się ze zgromadzonym materiałem, bez konieczności wysłuchiwania tych wszystkich karkołomnych teorii, skomplikowanych scenariuszy i analiz kreślonych przez niektóre gazety?
Niemal od dnia katastrofy, jeden z dzienników codziennie snuje nowe domysły na temat upadku polskiego samolotu (co zabawne i charakterystyczne, inne hipotezy niż swoje własne nazywa „spiskowymi”). Wszystkie one uderzają bądź to w zmarłego prezydenta (bo kazał lądować we mgle), bądź to w pracowników jego kancelarii (bo zaprosili zbyt wielu ważnych gości na pokład maszyny). Jeżeli Gazeta Wyborcza wie coś więcej na ten temat, skoro tak mocno upiera się przy winie Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników, to może ma na to jakieś dowody? Może podzieli się z czytelnikami jakimiś twardymi zapisami (do których być może ma dostęp).
Na razie jednak codziennie otrzymujemy papkę z niczym nie udokumentowanych wrzutek, z której tak naprawdę nic nie wynika. Jednego dnia prokurator Seremet może publicznie ogłosić, że na taśmach nie ma dowodu na to iż „Kaczyński coś kazał”, następnego dnia dowiadujemy się że „są nowe głosy” w kokpicie. Jednego dnia słyszymy, że samolot rozbił się o 8.56, innego o 8.41, a jeszcze innego, że godzina śmierci pasażerów w rosyjskich dokumentach to 8.50. Albo ktoś coś wie, albo nie wie nic. W tej chwili czuję się totalnie dezinformowany. Media z pełną powaga publikują sprzeczne ze sobą tezy, następnego dnia znowu kolejne, bez wyjaśnienia jak się one mają do poprzednich. Jedne gazety z góry rozstrzygają kto jest winien, i każde odstępstwo od własnych „ustaleń” nazywają oszołomstwem, mimo iż nie podają żadnych dowodów na poparcie własnych tez, inne z kolei pokazują materiał bardzo poszatkowany i niekompletny.
Moim zdaniem dobrze by było, aby władza miała cos na kształt sztabu kryzysowego, który przekazywałby mediom już sprawdzone i potwierdzone informacje, po kawałku układając je w jakąś całość, tak aby można było nowe informacje konfrontować z tym co powiedziano wcześniej. Dziś na takim ciągłym mieszaniu informacji, zyskuje nie prawda, a ci, którzy fakty próbują zastępować własnymi oczekiwaniami. Po prawie miesiącu od katastrofy czuję się tak, jakbym wiedział coraz mniej.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka