Firmus Piett Firmus Piett
173
BLOG

Kaczyński naprawdę może wygrać

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 131

Wściekłość salonowych elit jest dziś z każdą minutą tym większa, im bardziej stoicki spokój prezentuje Jarosław Kaczyński. Momentami wygląda to dość zabawnie, np. czytałem gdzieś groteskowy komentarz według którego „te liczne podpisy zebrane przez jego komitet są niepotrzebną demonstracją, ponieważ utrudnią normalną pracę PKW”, albo że „bez zgody zbierali podpisy w kościołach”.  Pokazuje to też skalę histerii i bezradności z jaką mamy obecnie do czynienia w obozie władzy. Nie tak miało być. Kaczyński atakowany dzień i noc powinien stale dawać preteksty do drwin, ośmieszania, wyszydzania, a mimo dziesiątek prowokacji nie daje nawet najmniejszych. Co prawda zdaniem Stefana Niesiołowskiego i tak, nawet milcząc „zbija kapitał polityczny na trumnach”, a nie ukrywając swojej bratanicy przyczynia się do tego, że „rozwódka obłudnie promuje wartości rodzinne”, to jednak codzienna rzeczywistość osi PO-TVN-GW jest gorsza niż kiedykolwiek przedtem.

Mimo wzmożonych starań, wszystkie ataki bez echa odbijają się od kandydata PiS, nawet więcej: potęgują jeszcze wrażenie ich niedorzeczności, do cna ośmieszając autorów. Każdy bowiem widzi dziś jak na dłoni, że to nie znienawidzony Kaczor pała agresją i złością, nie on jest w negatywnej ofensywie. Nawet mój kolega z pracy, który jeszcze miesiąc temu uważał, ze PiS to „teczki i polowanie na czarownice” a Kaczyński to „zawzięty inkwizytor”, dziś zwrócił się do mnie słowami: „te ataki na Kaczora są przesadzone, przecież siedzi cicho”. Mam swoją drogą nadzieję, że ziarno refleksji zasiane w jego głowie da kiedyś jakiś plon.
Ten milion siedemset tysięcy podpisów, mimo iż wiadomość o nim szybko zniknęła z pierwszych miejsc Onetu czy też Gazety.pl, zostanie przypomniany w wieczornych serwisach informacyjnych i może być przyczynkiem do swoistego psychologicznego punktu zwrotnego w tej kampanii.Wwszystko dlatego, że zwykli ludzie, a zwłaszcza ci niezdecydowani odbiorą te podpisy jako rzeczywisty wskaźnik poparcia. Jest to ważne zwłaszcza dla tych, którzy być może kiedyś byli nawet zwolennikami PiS, ale nie chcieli się do tej pory zbytnio wychylać. Teraz wiedzą, że są w potężnej grupie, znacznie większej, bardziej dumnej niż chcą to widzieć salonowi komentatorzy polityczni i dyżurni socjologowie. Swoją drogą, a propos sondaży – ich niską wiarygodność pokazują chociażby odpowiedzi na pytania kontrolne, które się w nich zadaje (najczęściej pomija się je w wynikach wysyłanych do mediów). W owych zagadnieniach sprawdzających pyta się często ankietowanych na kogo głosowali 5 lat temu. Większość, oczywiście odpowiada, że na Tuska, co jak wiemy jest sprzeczne z rzeczywistością, ale ładnie pokazuje stopień zafałszowania udzielanych odpowiedzi.
Moim zdaniem zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego w tej kampanii jest bardziej realne niż kiedykolwiek przedtem. Kandydat ten po raz pierwszy ma realną szansę przebicia się do szerokiej publiczności z rzeczywistym, spokojnym, normalnym wizerunkiem. Co najważniejsze, dzieje się to w atmosferze totalnej kompromitacji  atakujących go mediów. Od momentu katastrofy smoleńskiej Gazeta Wyborcza i jej front mąciły i jątrzyły tak bardzo, że zraziły do siebie wielu dawnych zwolenników. Spora część tych osób na Kaczyńskiego oczywiście nie zagłosuje, ale jest szansa iż zniesmaczeni poziomem obłudy po prostu zostaną w domach, więc ich głosy dla Komorowskiego będą stracone. Dzisiejsze bardzo dobre, wzorowe wręcz wystąpienie lidera PiS pokazuje także, że nawet mimo ciągłego stosowania przez jego adwersarzy różnych technik manipulacji nie dojdzie do emocjonalnej riposty. Tego sztab PO boi się najbardziej, i moim zdaniem powinien, bowiem jeśli w 2007 udało się oszukać polaków iż PiS przesadza w tropieniu układów, dziś już na podobnie udany zabieg mediów nie ma najmniejszych szans.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (131)

Inne tematy w dziale Polityka