Firmus Piett Firmus Piett
40
BLOG

Postawmy prezydentowi piramidę!

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 5

Chyba zwariowałem. Straciłem kontakt z rzeczywistością, przestałem rozumieć co się wokół mnie dzieje, stałem się „talibem (modne ostatnio słowo)” i oszołomem. Od kilku dni myślę o tym coraz poważniej i z rosnącym lękiem. Utwierdza mnie w tym przekonaniu codzienna lektura Rzeczpospolitej, na łamach której wiodący autorzy pisma wręcz ścigają się w diagnozowaniu politycznego krachu Jarosława Kaczyńskiego. Tymczasem ja, żebym nie wiem jak się starał, nie mogę - nawet przez krótką chwilę - dostrzec tych wszystkich okropności, które wyczynia podobno prezes PiS. Wręcz przeciwnie, coraz mocniej utożsamiam się z wyznawanymi przez niego wartościami, a czasami wydaje mi się nawet za mało radykalny.

Nie chce mi się już także rozpisywać o rzekomych błędach Kaczyńskiego w sprawie smoleńskiego krzyża, czy mitycznej „żądzy zemsty za śmierć brata”, bo musiałbym po raz kolejny powtarzać to co pisałem już wielokrotnie – niczego takiego nie zauważyłem. Widzę natomiast troskę o państwo i przywiązanie do podstawowej wartości jaką jest prawda. To dla mnie bardzo cenne. Sam wielokrotnie krytykowalem PiS za błędy w politycznym marketingu, ale dziś sytuacja jest diametralnie inna. Pewne granice zostały przez obóz PO przekroczone, i kto tego nie dostrzega, wydaje mi się skrajnie naiwny.
 
Ale nie o tym chcę pisać. Otóż w swoim wzrastającym szybko oszołomstwie, zamiast wad Kaczyńskiego, widzę rosnący w kraju podział na dwie przeciwstawne i coraz bardziej zantagonizowane grupy: Jedną, być może mniejszą (choć wcale nie jest to takie pewne – mimo, że tak prezentują to salonowe media), opowiadającą się za okazaniem chociaż minimalnego szacunku zmarłemu prezydentowi, i drugą zdecydowanie temu „uhonorowaniu” przeciwną. Jedni bronią krzyża – który moim zdaniem w tym przypadku jest symbolem zdecydowanie politycznym, równym państwowemu godłu (bo taka jest polska tradycja – krzyż, to w niej, czy to się komuś podoba czy nie, symbol niemal państwowy), drudzy na ten sam znak pamięci oddają mocz, a strzegącym go staruszkom z rozbawieniem godnym najgorszej knajpy proponują „wzięcie penisa do ust”. Dla mnie wybór był jednoznaczny. Choć sam jestem młody, wykształcony i do tego wielkiego miasta, wolę być oszołomem razem z tymi zdewociałymi babciami, niż inteligentem proponującym „dla żartu” wzniesienie nieżyjącemu prezydentowi „piramidy”, czy śmiejącym się z pomysłu wzniesienia pomnika ofiarom.
 
Moja sfanatyzowana świadomość nie pozwala mi ciągle zrozumieć, jak rzesze „jasnych” zwolenników Bronisława Komorowskiego mogą z taka nienawiścią podchodzić, do człowieka, było nie było prezydenta ich kraju, który już przecież nie żyje, a jednocześnie publicznie żądać szacunku i respektu dla swojego faworyta. Nabijanie się z pomnikowych propozycji „ludu” po prostu nie mieści mi się w głowie. Jak znam bowiem realia współczesnego świata, gdyby podobne do smoleńskiej katastrofy wydarzenia miały miejsce u naszych sąsiadów, potężne monumenty dawno by już stały, a imieniem ofiar nazywano by największe lotniska, szkoły i ulice. U nas nikt tego nie proponuje, a mimo to zaciekłą furię połączoną z szyderstwem powoduje zaledwie prośba ustawienia małej tablicy z tekstem wspominającym ciepło i bez poniżania prezydenta kraju, który wykonując służbowe obowiązki zginął w lotniczej katastrofie.
 
Cała niechęć do Lecha Kaczyńskiego (wyrażana wrogością wobec krzyża), ciągłe brutalne próby umniejszania jego pozycji także po śmierci, dławienie rodzącej się legendy, są całkowicie obce mojemu systemowi wartości. Gdyby w podobnej katastrofie zginął predydent Kwaśniewski, z równym zapałem wzywałbym do ustanowienia godnego śladu takiego wydarzenia, bowiem już samo to, że zginęła urzędująca głowa państwa byłoby dla mnie argumentem wystarczającym. Tymczasem dla sterowanych przez PO hord nawet kpina ze śmierci jest tylko kolejną, banalną zabawą.
 
Patrząc na to wszystko dochodzę do wniosku, że jednak przestaje mnie martwić cała ta moja radykalizacja. Wolę być „talibem” i utożsamiać się z niedobrym Kaczyńskim, niż oświeconym łobuzem sikającym na krzyż i uwielbiającym Palikota.

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka