Firmus Piett Firmus Piett
196
BLOG

Kaczyński miażdży Tomasza Lisa

Firmus Piett Firmus Piett Polityka Obserwuj notkę 8

Tomasz Lis dziś skompromitował się ostatecznie. Do przekonania widzów jego programu nie wystarczyły już stałe teksty o ZOMO, diabłach czy inne ciągle przywoływane argumenty o nienawiści, którą rzekomo epatuje Kaczyński. Widać też było wyraźnie, że z nieprzychylną prowadzącemu publicznością program prowadzi się znacznie gorzej niż w zwyczajowej atmosferze antypisowskiego wiecu. To bardzo dobrze, bo do kilku milionów widzów w końcu dotarła wiadomość, że oponenci PiS mają żenująco mało argumentów przeciwko dwuletniemu dorobkowi rządów tej partii. Zamiast propagandowego kopania do jednej bramki obejrzeliśmy pojedynek, z którego Jarosław Kaczyński wyszedł obronną ręką, przy okazji dosadnie i ostatecznie obnażając mizerię intelektualną i miałkość Tomasz Lisa.

Z zasady, od dawna nie oglądam programu „Tomasz Lis na żywo” i jego wcześniejszych polsatowskich mutacji. Nie udało mi się dobrnąć do końca żadnego wcześniejszego odcinka, mimo dobrych chęci – są, bowiem granice dobrego smaku, poza którymi już tylko rynsztok. Program prowadzony przez podobno jednego z najlepszych polskich dziennikarzy od dawna bardziej przypominał prymitywną polit-agitkę niż rzeczową publicystykę. Schemat zawsze ten sam – antykaczystowska publiczność, złośliwości i niewygodne pytania kierowane wyłącznie w jedną stronę. Dziś miało być tak samo, ale Lisowi się to po prostu po raz pierwszy nie udało. Rozpoczął jak zwykle, od zaczepki – liczył, że zapewne wyprowadzi swojego gościa z równowagi, a tym samym zmusi go do ostrej riposty i być może padną jakieś słowa, których Kaczyńskiemu przyszło by później żałować. Jednak szef PiS nie dał się wciągnąć w pułapkę i od razu przystąpił do „pozytywnego” natarcia. Ośmieszył prowadzącego, który z uporem maniaka chciał rozmawiać o słowach o „ZOMO”, zwracając uwagę, że mamy kryzys i może właśnie o tym warto mówić. Dopiero w tym programie było widać jak ważną propagandowo rolę pełni publiczność, dziś ta reagowała ciepło na słowa wypowiadane przez Kaczyńskiego, co Lisa doprowadzało do widocznego zdenerwowania i dekoncentracji. Do końca programu górą był Kaczyński, który na wszystkie ataki odpowiadał rzeczowymi argumentami. Nie udało się Lisowi wciągnąć prezesa PiS w rozgrywki personalne, a co najważniejsze byłemu premierowi nie zabrakło też humoru, co powodowało, że prostackie zaczepki Lisa niezamierzenie obracały się z przeciw redaktorowi.
 
Dzisiejszy Kaczyński był taki, jakim chciałem widzieć go od dawna. Stanowczy, rzeczowy i dobitny, ale jednocześnie koncyliacyjny i opanowany. Na tle Lisa, plugawego, zajadłego manipulatora, Kaczor wyglądał jak pełen pomysłów, ideowy mąż stanu, z łatwością i gracją ośmieszający słabe punkty przeciwnika. Gospodarz programu, pod koniec wyraźnie tracący już nerwy, zaprezentował się od najgorszej, prostackiej strony. Jego ataki były prymitywne i ograne. Padały ciągle te same, stare argumenty, oraz nieprzystojące żadnemu prawdziwemu dziennikarzowi zwroty negatywnie wartościujące gościa. Lis przyjął w tym programie rolę rzecznika rządu i Kaczyński celnie to dziś wszystkim ujawnił.
Na koniec jeszcze jedna rzecz. Byłem bardzo ciekawy wyniku sondy na koniec audycji, dziś pytanie było proste, „Czy chcesz powrotu PiS do władzy?”. Z tego, co wiem od znajomych, zazwyczaj przeprowadzane tam głosowania dawały miażdżącą przewagę PO i reprezentowanym przez tę partię poglądom. Dziś aż 44% widzów uznało, że chce powrotu rządów Prawa i Sprawiedliwości. To też coś oznacza.
 

Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka