Miałem już nie pisać o Tomaszu Lisie i jego programie, ale nie mogę się powstrzymać. Po obejrzeniu kolejnego odcinka mam nieodparte wrażenie że i jako dziennikarz i jako polityk Tomasz Lis jest już całkowicie i ostatecznie skończony. Po druzgocącej porażce w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, która w zanierzeniu autora miały być tryumfem salonu nad kaczyzmem a okazała kompletną, kompromitującą klapą, Lis wyraźnie nie może się podnieść z dotkliwie bolesnego upadku. Sposób w jaki prowadzi teraz swoje programy to jakieś żenująco dziwaczne miotanie się od tematu do tematu w poszukiwaniu taniej sensacji, bez określonego (poza wsparciem władzy) celu. Problem jednak w tym że obecna władza z dnia na dzień traci na popularności, a Lis chcąc zachowac swoją pozycję "oświeconego ludowego trybuna" powinien zmienić front - jak robił to już w przeszłości by utrzymać się na fali. Tymczasem redaktor, zamiast wnośić powiew świeżości, odkrywać kulisy, ma wyraźnie widoczne problemy z czytelnym formułowaniem myśli, zadaje nieciekawe, niczego nie wnoszące pytania, nadmiernie dużo czasu zajmuje mu skupianie się na omawianych problemach, nie potrafi zapanować nad dyskusją w studio... Jedyny moment w czasie programu kiedy w oku prowadzącego widać jakąś pasję, zacięcie, to pierwsze pytanie do przedstawiciela PiS, kiedy to można jakoś go ukąsić, kolejny raz odegrać się za osobistą porażkę ze znienawidzonym Jarosławem Kaczyńskim. Zamiast jednak zdobyć sympatię widzów, Lis w ten sposób obnaża swoją małość. Pokazuje jak kiepskim jest dziennikarzem, jak niewiele mu pozostało z dawnej niekwestionowanej błyskotliwości, skoro kolejny program z rzędu prowadzi "wymianę" z byłym premierem, groteskowo próbując "dpkopać" mu na odległość. Obserwujemy za to prymitywne popisy zakompleksionego, moralnego karzełka, który nie może sobie dać rady z osobistą klęską. Przyznam szczerze że w ostatnim programie jeszcze mnie to denerwowało. Wydawało mi się że Lis brutalnie atakuje, ale po dzisiejszym odcinku zmieniam zdanie. On nie atakuje, on jest w całkowitej i rozpaczliwej defensywie. Jeszcze ostatkiem sił kąsa, drapie pazurami, ale to już nie są te same polemiczne szpony co kiedyś. Stępiły się w setkach walk z politycznymi i urojonymi przeciwnikami. Rzeczowa dyskusja zamieniła się w ośmieszające w gruncie rzeczy samego Lisa brutalne, chamskie i prostackie ataki na gości. Autor programu stał się obecnie zaledwie cieniem tego kogoś kim był kiedyś. Z szanowanego dziennikarza stał się wzgardzanym i załganym, nie traktowanym poważnie przez nikogo politykierem. Zaczął bronić racji których jako dziennikarz obronić nie mógł, zaczął buńczucznie stawiać się ponad ludźmi z rozmów z którymi żył. Gardząc politykami opozycji, sam jednocześnie zachowując się jak wytrawny gracz polityczny z obozu władzy stracił też nieodwracalnie resztki własnej wiarygodności.
Ja jednak po Lisie płakać nie będę. Dobrze że sam zsyła się w niebyt. Jeszcze parę tak nudnych programów w których, tak jak dziś, będzie się starał wybielać piratów drogowych czy innych przestępców, a i widzowie nie będą chcieli dłużej oglądac tak nużącego "prywatnego" widowiska, do tego za ich pieniądze.
Jestem miłośnikiem logiki. Dzisiejsze jej powszechne lekceważenie, powoduje u mnie wyraźny ból głowy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka